WYSPA BURBONÓW ROK 1730

Próżno upatrywać na horyzoncie wywieszonego na masztach „Jolly Rogera” – czarnej bandery z trupią czaszką i skrzyżowanymi piszczelami. Darmo czekać na spektakularne i krwawe abordaże. Nie warto liczyć na lejący się w tawernach rum i przyśpiewki o piętnastu chłopa na umrzyka skrzyni. A mimo wszystko „Wyspa Burbonów rok 1730” to opowieść o najprawdziwszych piratach, którzy naprawdę krążyli po morzach i oceanach, łupiąc inne okręty.

Tytułowa Wyspa Burbonów to jedna z historycznych nazw Reunionu, wyspy należącej do Francji. Swego czasu, a dokładnie w XVIII wieku, była ona prawdziwym azylem dla kończących swe kariery korsarzy. W jej historię wpisane są losy wielu rozpoznawalnych bukanierów, jak chociażby Oliviera Levasseura – zwanego Myszołowem, wokół którego zawiązuje się jeden z trzonów fabuły tego komiksu. Otóż Myszołów został podstępnie ujęty i czeka go egzekucja. Jego dawni kamraci szykują próbę odbicia kapitana, którego działania obrosły legendą. Koniec końców to jednak sama wyspa zdaje się być tym najważniejszym bohaterem, ponieważ komiks stara się zarysować ogólną sytuację społeczno-polityczną Reunionu.

Za kształt historii odpowiada Olivier Appollodorus, kryjący się pod pseudonimem Apollo. Kluczowy dla oceny komiksu jest fakt, że autor wychował się na Reunionie, a zatem napisany przezeń scenariusz związany jest ze szczególnie bliskim mu miejscem. Mając w pamięci, że Apollo w sposób naukowy para się literaturą, po tym albumie można się było spodziewać czegoś wyjątkowego. W istocie, narracja prowadzona jest bardzo sprawnie, historia toczy się wielotorowo, wiążąc poszczególne wątki osobami odgrywającymi w niej ważne role.

Dzięki przypisom zamieszczonym na końcu albumu, czytelnik ma możliwość zapoznać się z całym kontekstem historycznym, w jakim umieszczona została fabuła komiksu. Jest ona – zgodnie z komentarzem autorów – tylko fikcją opartą na faktycznych wydarzeniach. Moim zdaniem to dodatkowa wartość tego dzieła, które pod płaszczykiem awanturniczego czytadła, niesie ze sobą wiedzę dziejową. Przyznam, że z dużym zainteresowaniem wczytałem się w prawdziwe losy piratów, dla których dzisiejszy Reunion stał się w pewnym momencie ich życia cichym portem. Z uśmiechem na ustach prześledziłem z kolei społeczne mechanizmy, które przywracały rozbójnikom prawa i gwarantowały im wolność – przecież niektórzy piraci byli w gruncie rzeczy majętnymi ludźmi, więc trudno się dziwić, że pozwolono im cieszyć się przyjemnościami życia, a przy okazji „inwestować” swoje „oszczędności”.

Jest w komiksie mowa również o skarbie. I tak, jak w klasycznej „Wyspie Skarbów” Roberta Louisa Stevensona bohaterowie poszukiwali skrzyni z łupami kapitana Flinta, tak w „Wyspie Burbonów roku 1730” na rzeczy jest niemałej wartości łup Myszołowa, na który ostrzy sobie zęby między innymi sam gubernator. Swego rodzaju skarbem wyspy jest również jej dziewicza natura, którą przybył zbadać ornitolog z Akademii Francuskiej. Dla niego najcenniejszą zdobyczą będzie pochwycenie żywego okazu ptaka dodo. Dzisiaj jest on już niestety gatunkiem wymarłym.

Ostatnim wątkiem wartym poruszenia jest niewolnictwo. Otóż Reunion jawi się jako oaza dla plantatorów wykorzystujących swoich pracowników, którzy jeśli zbiegną w dzikie ostępy wyspy – stając się maronami – są ścigani przez łowców głów. Prawdę powiedziawszy, Bogu ducha winni niewolnicy, w opisywanej hierarchii społecznej, są niżej od niegdysiejszych piratów, nie mówiąc o innych osobowościach wątpliwej proweniencji.

Osobą odpowiedzialną za warstwę wizualną albumu jest, dobrze znany polskiemu czytelnikowi, Lewis Trondheim. Wykreowane przez niego postacie są antropomorficzne – prześledziwszy karierę francuskiego twórcy można dojść do wniosku, że jest to zabieg często przez niego stosowany. Na pierwszy rzut oka kreska wydaje się niedbała, lecz gdy przyjrzeć się uważniej rysunkom, odnaleźć można na nich mnóstwo detali. Niestety, jednym z mankamentów maniery Trondheima jest nieczytelność niektórych obrazków. Zwłaszcza, gdy przedstawiają one sylwetki bohaterów w tle leśnych gęstwin, a tych w albumie niemało. Wówczas naprawdę trudno dostrzec, co taki kadr przedstawia – nawet w przypadku kadru w formacie całej planszy.

Jeśli jednak wczytamy się w dziejącą się na niegdysiejszej Wyspie Burbonów opowieść, zobaczymy, że jedyne, co naprawdę ma znaczenie, to perypetie przedstawionych w niej bohaterów. Niekoniecznie tego spodziewałem się sięgając po premierowy album z egmontowskiej kolekcji Zebra, ale nie mogę powiedzieć, żebym się rozczarował. Przeciwnie, udało mi się przeżyć ciekawą przygodę i spojrzeć na piratów z zupełnie innej – odmiennej od tej klasycznej, wypromowanej przez literaturę i kino – strony. Przyjemne i zarazem pouczające doznanie.

Jakub Syty

Inne opinie

Rzecz z niewiadomych względów (przynajmniej dla piszącego te słowa) cieszy się znaczną estymą. Tymczasem scenariusz pełen jest fabularnych „dziur”, a oprawa graficzna nosi znamiona pośpiechu i niedostatków warsztatowych. Jedna z bardziej spektakularnych pomyłek minionego sezonu.

Przemysław Mazur

Nie jest to komiks o piratach w stylu Arrr! Jo-ho-ho! i butelka rumu ani przygodowe nie wiadomo co à la „Piraci z Karaibów”. To komiks historyczny (z przygodową nutką), kostiumowy i bardzo filmowy. Czarno-białe rysunki Trondheima i przedstawienie bohaterów w postaci zwierząt, nadają scenariuszowi Apolla lekkiego tonu. Można zaryzykować zakup.

Damian „Damex” Maksymowicz

Przyznam szczerze – wolę czytać własne scenariusze Trondheima niż tę konkretną koprodukcję z Apollem, choć jest to kawał fajnego komiksu historyczno-przygodowego. Problemem „Wyspy” jest chyba trochę zbyt nachalne czerpanie wzorców z „Wyspy Skarbów” Stevensona i brak, typowego dla Trondheima, wątku obyczajowego (hmm, czy polscy czytelnicy znają już francuskiego artystę od tej strony?). Ale zaznaczam, że jest to wysoka komiksowa liga i wszelkie mankamenty są widoczne dopiero na tle absolutnej czołówki, więc proszę się nie zniechęcać do „Wyspy”!

Arek Królak

„Wyspa Burbonów rok 1730”
Tytuł oryginału: „Île Bourbon 1730″
Scenariusz: Appollo (Olivier Appollodorus), Lewis Trondheim (Laurent Chabosy)
Rysunki: Lewis Trondheim (Laurent Chabosy)
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont Polska
Kolekcja: Zebra
Data wydania: 20.04.2009
Wydawca oryginału: Delcourt
Data wydania oryginału: 01.2007
Liczba stron: 288
Format: ok. 19,1 x 25,8 cm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 49,00 zł