DEOGRATIAS. OPOWIEŚĆ O RWANDZIE


Czego można domyślić się już z tytułu, akcja komiksu Jean-Philippe’a Stassena rozgrywa się na tle pogromu ludności Tutsi przez plemię Hutu w roku 1994. Spotykają się w nim dwa poglądy związane z ustaleniem źródeł ludobójstwa, do którego doszło na oczach całego świata. Właśnie dlatego „Deogratias” jest pozycją, której nie powinno się czytać bezkrytycznie, a raczej rozpatrywać w kategorii próby zwrócenia uwagi przez europejskiego twórcę na dramat, jaki rozegrał się pod koniec XX wieku w afrykańskim kraju. Komiks ten jednak przede wszystkim przedstawia nieszczęście, jakiego ofiarą może stać się człowiek doświadczający potworności wojny.

Tytułowy bohater to chłopiec z plemienia Hutu. Z jednej strony poznajemy go jako zwykłego nastolatka, któremu burza hormonów uderza do głowy. W tej rzeczywistości Deogratias jest pogodny i sympatyczny. Z drugiej strony widzimy go jako naocznego świadka masowego ludobójstwa, uczestnika rzezi etnicznej, którego te doświadczenia kosztowały utratę zdrowia psychicznego. Z kolei w tej rzeczywistości Deogratias jest upodlony i uzależniony od alkoholu. Zderzenie tych dwóch wizji – prezentowanych naprzemiennie – nadaje opowieści posępnego klimatu, ponieważ czytelnik od początku zdaje sobie sprawę z tego, jak smutny los spotkał bohatera i że trudno spodziewać się w niej pogodnych momentów.

Również w warstwie graficznej albumu trudno znaleźć jasne barwy. Wręcz przeciwnie, dominują ziemiste odcienie: brązy i czerń. Dostrzegalna jest jednak różnica pomiędzy dwiema wersjami rzeczywistości – tej sprzed tragedii i tej po (druga jest zdecydowanie bardziej mroczna). Co się zaś tyczy kreski Stassena; rysownik posłużył się mięsistą linią, wyraźnym obrysem postaci, które wydają się być wykonane z plastycznej masy. Kiedy oglądałem jego rysunki, pierwszym luźnym skojarzeniem była kreska Richarda Corbena.

Jak sugeruje biografia, Stassen przez jakiś czas mieszkał w Rwandzie. Można wobec tego przyjąć, że zdążył poznać panujące w tym kraju nastroje i odczuć na własnej skórze panujące w nim napięcia. Mimo wszystko byłbym ostrożny w bezkrytycznym przyjmowaniu wizji autora. Zresztą, w kilku kwestiach on sam nie pokusił się o jednoznaczne wnioski. Uważam, że – co najważniejsze – za pośrednictwem komiksu przynajmniej spróbował zwrócić uwagę na kraj, od którego w pewnym momencie odwrócił się cały świat i dopuścił do tragedii, by potem głośno ją przeżywać.

W wywiadzie udzielonym w 1997 roku Ryszard Kapuściński zauważył: taka apokalipsa uwalnia mechanizmy humanitarnych odruchów, potrzebne zachodnim społeczeństwom. Stąd zmasowanie drastycznych zdjęć, dzieci płaczące nad trupem matki. Na całe szczęście podobnych obrazów w komiksie nie ma, ale nie trudno się temu dziwić; zdaniem polskiego reportera widz na dłuższą metę nie znosi makabrycznych relacji z jednego miejsca na świecie. W tym przypadku belgijski autor wykazał się dużym wyczuciem, odchodząc od powszechnego (i tak naprawdę najprostszego) sposobu ukazywania ludzkiego nieszczęścia.

Kwestią sporną, która przebrzmiewa na kartach albumiku, jest geneza etnicznej nienawiści pomiędzy plemieniem Hutu i Tutsi. Z jednej strony za podziały rasowe są odpowiedzialni biali ludzie, którzy zasiali ziarno niezgody i wpisali (…) te nazwy do dokumentów, co wynika jednoznacznie ze słów jednego z Hutu. Z drugiej strony nauczyciel pochodzący z plemienia Hutu wyraźnie uczy dzieci w szkole, że to jego współplemieńcy są prawdziwymi Rwandyjczykami, a Tutsi, którzy przybyli znacznie później z dalekiej północy, zdradliwie uczynili ich swoimi niewolnikami. Autor tak naprawdę jednoznacznie nie opowiada się za żadną z opcji. Można powiedzieć, że spogląda na wydarzenia z perspektywy osoby stojącej z boku – pozostawiającej Bogu osądzenie całej sytuacji. Myślę, że również z tego powodu w komiksie jednymi z ważniejszych postaci są misjonarze.

Warto zaznaczyć, że po I Wojnie Światowej to właśnie ojczyzna Stassena objęła protektorat nad Rwandą, która niepodległość zyskała na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Prawdopodobnie Belg czuł się tym bardziej odpowiedzialny poruszyć kwestię ludobójstwa, które było wielką porażką polityki ONZ. W tym kontekście rodzi się również – w zasadzie retoryczne – pytanie, czy gdy silne państwa nie mają żadnych interesów w krajach trzeciego świata, zupełnie nie obchodzi ich to, co się w nich dzieje?

Powołując się raz jeszcze na słowa Kapuścińskiego, w tym samym czasie co wojna w Rwandzie zaszły w Afryce ważne wydarzenia, o których świat się nie dowie, bo nie było tam wysłanników mediów. Co wynika ze słów niewątpliwego autorytetu, Rwanda jest łatwo dostępna, wszyscy więc chcą być na miejscu, gdy dzieje się tragiczna, ale „fotogeniczna” masowa apokalipsa. Daleki byłbym jednak od zarzucania twórcy komiksu koniunkturalizmu.

Dokonując pewnego rodzaju bilansu, komiks Stassena skupia się na skali mikro tragedii, jaka miała miejsce w Rwandzie, przybliżając losy kilku postaci. Tym lepiej, ponieważ trudno wyobrazić sobie ukazanie tego dramatycznego wydarzenia w skali makro. Jestem zdania, że warto zapoznać się z tą opowieścią, lecz przy okazji sięgnąć do źródeł, które rozjaśnią ówczesną sytuację polityczną.

Jakub Syty

Inne opinie

Świeże spojrzenie na ludobójstwo w Rwandzie. Brutalny, ale nie odrzucający komiks, którego atutami są płynna narracja, znakomita grafika i zapierająca dech w piersi, straszna prawda o masakrach spowodowanych przez sztucznie wywołane podziały w społeczeństwie dawnej belgijskiej kolonii w Afryce.

Arek Królak

Kameralny i symboliczny komiks, który przez pryzmat jednostki opowiada o tragedii w Rwandzie z 1994 roku. Stassen przy użyciu prostych środków pokazał, jak łatwo sprawić, by normalni ludzie zamienili się w krwiożercze bestie. Udało mu się stworzyć dzieło budzące prawdziwą grozę, skłaniające do refleksji nad okrutną naturą człowieka. „Deogratias” to w mojej opinii jeden z najbardziej niedocenionych tytułów wydanych w Polsce w minionym roku.

Mikołaj Ratka

„Deogratias. Opowieść o Rwandzie”
Tytuł oryginału: „Déogratias”
Scenariusz: Jean-Philippe Stassen
Rysunki: Jean-Philippe Stassen
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Wydawca: Egmont Polska
Kolekcja: XX wiek. Wiek XXI
Data wydania: 22.06.2009
Wydawca oryginału: Dupuis – Aire Libre
Data wydania oryginału: 10.2000
Liczba stron: 80
Format: 19 x 26 cm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 29,00 zł