PROSTO Z PIEKŁA

ZŁO KUSI, ZŁO NĘCI


Po ukończeniu „Strażników”, Alan Moore zadał sobie kluczowe pytanie: co dalej? Nie chciał już siedzieć w superbohaterskiej szatni. Nabrzmiałe ego Brytyjczyka dusiło się również na myśl współpracy z DC Comics, które traktowało go lekceważąco. Marzyło mu się stworzyć coś równie złożonego, niekonwencjonalnego, dopracowanego w najmniejszych szczegółach, podpartego solidnym researchem i morderstwem jako fabularnym punktem ogniskowym. Przełomowa w tej kwestii okazała się lektura książki „Jack the Ripper: The Final Solution” z 1976 roku. Moore nie chciał wprawdzie babrać się w dywagacjach ripperologów, ale dzięki tej książce uwierzył w możliwość wytworzenia nowej jakości w obszarze szablonowego kryminału. Historii, w którą „jeżeli wgryziesz się […] wystarczająco mocno, […] wtedy jesteś w stanie nie tylko pokazać wewnętrzny mechanizm rzeczy, ale również i ich sens”. Tak nasunęła się idea na „Prosto z piekła”, które przez niemal dekadę rozwijało się niczym bujna, szkarłatna róża. Po ukończeniu prac okazała się być drugim opus magnum autora „Zabójczego Żartu” i jednym z najważniejszych dzieł komiksowych wszechczasów.

Nie do wiary jak cudnie zapowiada się wrzesień
Owocowe święta niestosownych uniesień
Nie widzę przeszkód by zanurzyć się w kroplach
Malinowej poświaty o zachodzie słońca

Tak jak każdy wybitny tekst kultury, „Prosto z piekła” umyka ścisłej klasyfikacji. Znalazło się w nim miejsce nie tylko dla zbrodni i śledztwa, ale także dramatu biedoty, oschłej polityki, tła historycznego wiktoriańskiego Londynu, teorii spiskowych, metafizyki, filozofii, mistycyzmu. Materie te istnieją w komiksie obok siebie, dopełniając się natomiast tworzą samowystarczalny mechanizm fabularny, w którym wszystko jest na swoim miejscu. Moore wraz z rysownikiem Eddiem Campbellem, który nadał komiksowi dosadną ponurość oraz klimat ówczesnych gazet codziennych, wykonali iście mrówczą robotę, wykorzystując każde źródło informacji na temat tego, co się stało i co mogło wydarzyć pamiętnej jesieni 1888 roku w Whitechapel, londyńskiej dzielnicy szumowin i jawnogrzesznic.

Dzieje się ze złego
Nie rozumiem tylko, czemu tak mi dobrze
Natężenie oddalenia w każdym z nas kształtuje formy zwyrodnienia

Jedni wychwalają ten prawie że 600-stronicowy kolos za bycie kompletnym, inni za ukazanie subtelnego podobieństwa między rzeczywistością a fikcją. Chodzi przede wszystkim o to, jak te dwa, z natury swojej różne stany, potrafią się dopełniać pod dyktat rozumu. Mnie „Prosto z piekła” imponuje z powodu postaci będącej motorem wszystkich makabrycznych wydarzeń. William Gull, lekarz królowej i główny podejrzany Moore’a do miana Kuby Rozpruwacza, to postać kontrowersyjna, bogata i przedziwna. Masoński erudyta, który pozwolił spaczyć swój umysł mitycznością, która z kolei wyzwoliła w nim potrzebę zapisania się w wyobraźni londyńczyków. Jako człowiek błyskotliwy i szalony zarazem, Gull świadom jest tego, że po śmierci pozostaną po nim skóra i kości zżerane przez ziemskie robactwo. Z chwilą, gdy dostaje od królowej Wiktorii brudną robotę do wypełnienia, swojemu zadaniu nadaje wymiar rytualny. Sądzi, że dzięki chirurgicznej precyzji przy wywiązaniu się z obowiązków, on i jego ofiary zapewniły sobie doczesne miejsce w historii Londynu (i kultury masowej, jak się potem okaże). Jednakże ci, co sądzą, że Gullowi powiodło się stworzyć mit, poprzez który narodził się XX wiek i wszelkie mechanizmy dla niego charakterystyczne (tak jak działalność brukowców), są w błędzie. Owszem, Moore pokazuje pod koniec swego studium scenę kontaktu duchowego Gulla z bóstwami, które czcił, co ma sygnalizować zrozumienie przez niego tajemnicy wszechstworzenia. Ale nagle okazuje się, że historia zrobiła mu figla i jasnym się staje, że coś mu tam gdzieś umknęło, czegoś nie dopilnował. W tej chwili jest podobny do Ozymandiasza, który po dokonaniu swojej zbrodni ludowej z niepokojem analizuje słowa Dr. Manhattana: „nic nigdy się nie kończy”. Podobnie jak główny antagonista „Strażników”, Gull triumfując ponosi porażkę – pozostawia współczesności mit potrafiący zainspirować, dający wielu ludziom możliwość zarobku i sens istnienia, jako chociażby hobby. Fiasko polega na tym, ze jest to mit bez twarzy.

„Prosto z piekła” to pozycja obowiązkowa na półce miłośnika komiksów. Zetknięcie się z tą naturalistyczną opowieścią obrazkową może wydać się przytłaczające, ale absolutnie warto dać jej szansę. To historia pozwalająca zrozumieć nie tylko perfidne mechanizmy tkwiące w instytucjach prawa czy też to, jak niektórzy ludzie mogą stać się nieświadomie marionetkami, za których sznurki pociąga osoba o większej władzy i prestiżu. To także komiks otwierający przez czytelnikiem nowe horyzonty, potrafiący zafascynować dziejami wolnomularstwa, epoką wiktoriańską czy psychoanalizą. Wielka zasługa w tym ludzi odpowiedzialnych za polską edycję tego komiksu, przede wszystkim tłumaczy, którzy nie bali się podejmować trudnych i odważnych decyzji translatorskich. Podobnie dobrze spisał się Daniel Chmielewski przy obróbce rodzimej wersji okładki. Na koniec jednak muszę się szczerze przyznać, że to wspaniałe dzieło w głębi duszy mnie przeraża. Znane jest zamiłowanie Moore’a do magii, wiadome są również jego praktyki szamanistyczne. Ogarnia mnie trwoga na myśl, że „Prosto z piekła” może być hypersigilem przepowiadającym złe czasy nadchodzące wielkimi krokami (ta niespokojna atmosfera zimnowojenna, nawoływanie do agresji). W końcu – jeśliby wierzyć „Prosto z piekła” – historia ma swoją strukturę i wzór lubiący się powtarzać…

Boję się
Niepojęta moc
Zachwyciło mnie samo zło
Samo zło
Nie wiem jak wypowiedzieć to
Zachwyciło mnie samo zło
Samo zło

Michał Chudoliński

(W recenzji wykorzystałem fragmenty utworu „Święta” zespołu Coma. Tekst po części zainspirowany jest również innym utworem tego zespołu, „Schizofrenia”. Oba z nich można odnaleźć na płycie zespołu „Zaprzepaszczone Siły Wielkiej Armii Świętych Znaków”. Ponadto podczas pisania recenzji korzystałem z wywiadu rzeki George’a Khoury’ego „The Extraordinary Works Of Alan Moore” z 2003 roku.)

„Prosto z piekła”
Tytuł oryginału: From Hell
Scenariusz: Alan Moore
Rysunki: Eddie Campbell
Tłumaczenie: Michał Chaciński, Marek Cieślik
Wydawca: Timof i cisi wspólnicy
Data wydania: 10.2008
Wydawca oryginału: Eddie Campbell Comics
Data wydania oryginału: 1999
Liczba stron: 584
Format: 19 x 25 cm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 110 zł