INCOGNEGRO


Zane Pinchback uważa, że „tak naprawdę rasa nie istnieje”, albowiem „rasa to tylko zbiór praw, które mają trzymać nas na dnie”. Poprzez „nas” rozumie Czarnych ciemiężonych przez Białych; ciemiężonych nawet pomimo faktu, że triumfujący ruch abolicjonistyczny w Stanach Zjednoczonych powinien powoli zanikać wraz z mijającymi latami od wprowadzenia XIII poprawki do Konstytucji. Lecz nic z tych rzeczy. Chociaż wydarzenia, których bohater jest częścią, mają miejsce na początku XX wieku, nienawiść na tle rasowym jest wciąż silna, szczególnie na Południu, które siln opierało się zniesieniu niewolnictwa. Dlatego też reporter pracujący dla „The New Holland Herald” tropi i opisuje publiczne lincze Czarnoskórych, by zwrócić uwagę opinii publicznej na zarazę rasizmu toczącą amerykańskie społeczeństwo. Ale Zane Pinchback nie działa w sposób jawny. Musi kamuflować cechy świadczące o przynależności do „gorszej rasy”, co przychodzi mu to całkiem łatwo, ponieważ ma jasną karnację skóry. Prowadzone przez niego śledztwa odbywają się zatem pod „niewielką” tylko przykrywką, jednym słowem: incognegro.

Incognegro – bo tak właśnie podpisuje artykuły nowojorski dziennikarz – jest postrzegany w przychylnych sobie kręgach jako bohater walczący o lepszy, a przynajmniej pozbawiony nierówności, świat. Lecz mieszkający na co dzień w spokojnym Harlemie mężczyzna planuje zrezygnować z pełnej napięcia pracy i zająć bardziej spokojną posadę w dzienniku. Tymczasem przed nim pojawia się jeszcze jedno wyzwanie. Co gorsza, bardziej osobiste niż wszystkie dotychczasowe. Otóż czeka go wyprawa na Południe, do Tupelo w stanie Missisipi, gdzie jego brat oczekuje na wyrok za zamordowanie białej kobiety. W ten sposób Zane Pinchback wplątuje się w sprawę, której rozwiązanie będzie go wiele kosztować.

Matt Johnson z wyczuciem, ale też pewnym dystansem i raczej klasycznym rozpisaniem scenariusza, podszedł do trudnego tematu, który jest niezmiennie aktualny w Ameryce, ale staje się również problemem w krajach Europy Zachodniej. Co ciekawe, pomysł na scenariusz zrodził się w jego głowie między innymi dlatego, że sam pochodzi z rodziny, w której przejawiła się recesja genu odpowiadającego za czarny kolor skóry, co miało swoje reperkusje w jego dzieciństwie i co będzie miało reperkusje również w następnym pokoleniu, ponieważ dwójka jego synów ma wyraźnie odmienny od siebie kolor skóry.

Akcja komiksu rozwija się dynamicznie. Już sam początek, przedstawiający niekoniecznie udaną mistyfikację tytułowego bohatera, sugeruje, że dalej będzie tylko ciekawiej. I owszem, „Icognegro” to pełnokrwisty kryminał z ciekawie zarysowanymi postaciami i kilkoma sprawnie poprowadzonymi zwrotami akcji. Jak wspomniałem, na swój sposób modelowy, lecz mimo wszystko wciągający, a już na pewno nie pozostawiający czytelnika obojętnego przedstawionym wydarzeniom i biorących w nich udział bohaterom.

Czego można się domyślać, Ameryka widziana oczami postaci występujących w komiksie nie jest piękna. Jak mówi szeryf Tupelo, „normalni ludzie muszo mnieć coś, co by mogli nienawjidzić. Coś na co można zwalić wjine za to, że śwjat nie jest doskonały. Coś, co wytłumaczy jich strach”. Nie ma zatem przelewek z tymi, którzy należą do Ku Klux Klanu, masowej organizacji wyrażającej wprost swoją nienawiść do ludzi czarnej rasy, według nich gorszych, skazanych na służenie białym. Z drugiej strony nie ma przelewek z prasą, która za wszelką cenę będzie walczyła o pozyskanie dobrego materiału. Niestety w takich realiach trudno jednoznacznie zdefiniować „wolność” i „sprawiedliwość” – wartości, które od początku stanowiły podwaliny Nowego Świata.

Jak można zauważyć w przytoczonym powyżej cytacie, mowa mieszkańców Południa została zapisana w charakterystyczny sposób – oczywiście język polski nie jest w stanie jej oddać, lecz mimo to ukłony w kierunku tłumacza, że podążył właściwym tropem. Język to jedna ze swoistych różnic pomiędzy odmiennymi w sposobie myślenia terytoriami, miedzy którymi pod koniec XIX wieku wywiązała się wojna domowa. Chociaż niekoniecznie łatwo czyta się zdania wypowiadane przez mieszkańców stanu Missisipi, to jednak mają one w sobie szczególne nacechowanie, które pozwala lepiej wczuć się w przedstawione realia.

Czarno-biała Ameryka z ilustracji Warrena Pleece’a również nie jest szczególnie przyjazna. W oczach wielu postaci widać nienawiść, na twarzach brak powodów do radości. Mimo wszystko kreska brytyjskiego grafika jest miękka, przyjemna dla oka, czego niekoniecznie można się było spodziewać po komiksie wydanym w ramach imprintu Vertigo, gdzie eksperymenty graficzne są na porządku dziennym.

W moim odczuciu „Icognegro” to najlepszy album wydany dotychczas przez Egmont w kolekcji „XX wiek, wiek XXI”. Tę kryminalną opowieść, z wyczuciem wpisaną w amerykańską historię, czyta się w napięciu od początku do końca. Zdecydowanie warto poświęcić jej uwagę.

Jakub Syty

Inne opinie

Zaskakująco udana pozycja. Sam pomysł dziennikarskiego śledztwa, prowadzonego przez murzyna uchodzącego za białego, na wstępie miał u mnie plusa za oryginalność. Fabuła nie zawiodła, w dialogach dobrze oddano akcenty, jakich używają postacie, a rysunki stanowią spójną całość z tekstem. Forma wydania komiksu – miękka okładka ze skrzydełkami – jest dobrym posunięciem. Dzięki temu cena nie jest wysoka i oby Egmont częściej brał przykład z Kultury Gniewu w tej kwestii.

Damian Maksymowicz

Wszelkie splendory i uznanie całkowicie zasłużone. Wciągająca i zaskakująca do ostatniej strony historia, w której pojęcie czarnego kryminału nabiera dodatkowego znaczenia. Jeden z lepszych komiksów roku.

Michał Siromski

„Incognegro”
Tytuł oryginału: „Incognegro”
Scenariusz: Mat Johnson
Rysunki: Warren Pleece
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Wydawca: Egmont Polska
Kolekcja: XX wiek. Wiek XXI
Data wydania: 21.06.2010
Wydawca oryginału: DC Comics – Vertigo
Data wydania oryginału: 02.2008
Objętość: 136 stron
Format: 190 x 260 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 39,90 zł