ŻYWE TRUPY tom 11: LĘKAJ SIĘ ŁOWCÓW

Jak sugeruje tytuł niniejszego tomu zbiorczego, gdzieś na drugim planie opowieści pojawiają się tajemniczy łowcy. O tym kim są i jakie mają zamiary można dowiedzieć się podczas lektury, ale chyba nikomu nie trzeba dawać do zrozumienia, że ich intencje są dalekie od szlachetnych. W świecie opanowanym przez żywe trupy ciężko o chwilę wytchnienia.

Nie po raz pierwszy na planszach serii okazuje się, że to nie zombie są największym zagrożeniem, na które ocalali powinni uważać. Owszem, ugryzienie szwędacza jest śmiertelne w skutkach, a w konsekwencjach również przykre i bolesne dla grupy, więc nie można pozwolić się dopaść. Jednak równie bardzo – jeśli nie bardziej – należy uważać na innych ludzi. Co gorsza, grasujące po odludziach bandy przecież niekoniecznie muszą poszukiwać paliwa czy broni.W umysłach zaszczutych ludzi rodzą się czasem potworne myśli. Tym gorzej, gdy zostają one wcielone w czyn.

Robert Kirkman zwraca również uwagę na istotny problem wychowawczy. Mowa o wpływie wszechobecnej przemocy na najmłodszych członków grupy ocalałych. Dzieci od samego początku zombie-apokalipsy borykają się z problemami przekraczającymi ich pojęcie; stawiają im czoła niemalże na równi z dorosłymi. I skoro ci drudzy nie zawsze mają wystarczająco dużo siły, by nie postradać zmysłów (nawet Rick), to co można powiedzieć o nieukształtowanych jeszcze umysłach. Że Carl martwi się o przegapione Święta Bożego Narodzenia to jedno. Inną natomiast kwestią jest bratobójstwo, którego Ben dopuszcza się na Billym; naprawdę przeraża i uświadamia, jak łatwo można odebrać komuś życie, jeśli jest się nie w pełni świadomym skutków swojego czynu.

Nie można pominąć faktu, że w grupie pojawia się nowa postać. Jest nią kaznodzieja, nierozstający się z Biblią. Wprowadzenie do fabuły osoby duchownej jest jak najbardziej słusznym zabiegiem. W świecie opuszczonym przez Boga, gdzie umarli powstają z martwych, by zjadać pozostałych przy życiu, a przysłowie „człowiek człowiekowi wilkiem” nabiera nowego znaczenia, ktoś pobożny może przypomnieć zagubionym owieczkom o potędze nadziei. Oczywiście przy założeniu, że taki człowiek sam nie stracił wiary i nie wydaje się być równie zagubiony, jak inni.

„Żywe trupy” z wyczuciem grają na emocjach, należycie stopniując napięcie, zaskakując w najmniej spodziewanych momentach. Naprawdę trudno przewidzieć, kto przeżyje kolejne epizody, a komu nie będzie to dane. Właściwie trudno mieć swojego „faworyta”. Na szczęście na horyzoncie wciąż pojawiają się nowi bohaterowie, którzy wnoszą wiele do fabuły, a i znane czytelnikowi postacie potrafią zachować się w sposób nieszablonowy. Dość powiedzieć, że na pierwszy plan zaczyna wysuwać się Carl. Jesteście ciekawi do czego zdolny jest ośmioletni chłopiec? Sięgnijcie po nowy tom bestsellerowej serii Kirkmana, Adlarda i Ratburna.

Jakub Syty

„Żywe trupy” tom 11: „Lękaj się łowców”
Tytuł oryginału: „Fear the Hunters”
Scenariusz: Robert Kirkman
Rysunki: Charlie Adlard
Szarości: Cliff Rathburn
Okładka: Charlie Adlard
Tłumaczenie: Robert Lipski
Wydawca: Taurus Media
Data wydania: 11.2010
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania oryginału: 01.2010
Liczba stron: 136
Format: 17 x 26 cm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 42,00 zł