DESOLATION JONES


Im dziwniejsza fabuła, tym większe prawdopodobieństwo, że nie powiela się pomysłów innych twórców – z tego założenia wychodzi zapewne Warren Ellis. „Desolation Jones” jest jednym z najlepszych dowodów na to, że właśnie tak może brzmieć artystyczne credo brytyjskiego scenarzysty.

Na komiks wpadłem przypadkiem, przeglądając okładki Ellisowych komiksów zrobionych dla wydawnictwa Wildstorm. Zaciekawiła mnie wychudzona twarz mężczyzny z czymś wyglądającym jak maska gazowa zsuniętym na szyję. Jak się później dowiedziałem, to tytułowy Jones, Michael Jones, były agent MI6, którego wydalono za to, co – o dziwo – nigdy nie przeszkadzało w pracy Bondowi, czyli skłonność do mocnych trunków. Jego życie się zmieniło, kiedy zgodził się wziąć udział w tajnym eksperymencie, zwanym Testem Dezolacji. To nie żaden superbohaterski origin mający zmutować Cienkiego Bolka w Kapitana Amerykę, ale coś o wiele straszniejszego. Tak strasznego, że twórca komiksu dawkuje informacje, a czytelnik widzi jedynie efekty eksperymentu. Kilka lat po tych wydarzeniach Jones jest więc chudym, bladym, nadwrażliwym na promienie słoneczne narkomanem (cóż, chyba jedynym pozytywem Testu Dezolacji jest brak tolerancji na alkohol, bohater nadrabia jednak prochami). I detektywem. Tak, to dobra kolejność – narkoman, detektyw. Z czasem okazuje się, że Jones przeszedł również psychiczną przemianę: nie boi się śmierci, miewa halucynacje, ma gdzieś swój los, a obsesyjne myślenie o powierzonych mu sprawach sprawia, że zyskuję renomę jako śledczy. Ale to nie koniec dziwności, gdyż w pierwszym tomie zebranych historii o Jonesie pt. „Made in England” tło kryminalne sprawia, że nazwiemy komiks Ellisa przynajmniej nietypowym, jeśli nie całkowicie pokręconym. Bohaterowi przyjdzie poszukać skradzionej kasety porno samego… Adolfa Hitlera! Oczywiście wszystko ma drugie, a nawet trzecie dno i kilka litrów krwi zabrudzi chodniki, zanim Michael uzna sprawę za zamkniętą, jak to bywa w „noiropodobnych” kryminałkach. Niezgorzej prezentuje się fabuła kolejnej opowieści, niestety wstrzymanej przez Ellisa w 2007 roku (choć autor w wielu wywiadach wspominał, że seria wcale nie umarła, jednak ostatnio jakoś o kontynuacji cicho): tym razem sprawa dotyczy kręcenia biografii kultowego pisarza SF, P.K. Dicka, która powiązana jest z pewnym morderstwem. Dziwność goni dziwność, ale nie nazwałbym „Desolation Jones” komiksem surrealistycznym. Czuć pewne inspiracje – Ellis może i chciał zrobić mroczną historię z antybohaterem, coś na wzór „Hellblazera”, na szczęście wolał nawiązywać do stylistyki technoir, a nie okultyzmu i demonologii. Wszelkie niebezpieczeństwa grożące Jonesowi są realne, nieco wyolbrzymione i zbliżające się do groteski, ale ciągle realne.

Rysunki J.H. Williamsa III są idealnymi „współopowiadaczami” fabuły Warrena Ellisa. Narracyjnie jest to, nie przesadzając, majstersztyk – kiedy trzeba, wszystko zwalnia, stają się fotorealistyczne, aby za chwilę przyśpieszyć, popisując się przed czytelnikiem przemyślanym dynamizmem. Williams III wprowadził do opowieści świetny „zmysł kadrowy”, składając jej sekwencje – niczym najlepsi filmowi montażyści – w całość, która rozjaśnia nam dziwaczny i zamglony świat przedstawiony.

Pokochałem ten komiks. „Desolation Jones” jest dla mnie odpowiednikiem seriali telewizyjnych typu „Firefly” – ściągniętych z anteny, mimo że fani nie mogli się z tym pogodzić. Nic więc dziwnego, że dopiero „rozpędzająca się” seria uznawana jest przez niektórych za kultową. Takie za wcześnie przerwane objawy komiksowego geniuszu nie mają prawa się zestarzeć i nie mają prawa się znudzić – blady Jones bowiem przeszedł w niebyt w momencie swojego największego tryumfu.

Jakub Koisz

„Desolation Jones” #1-8
Scenariusz: Warren Ellis
Rysunki: J.H. Williams III, Daniel Zezelj
Kolor: José Villarrubia
Wydawnictwo: DC Comics – Wildstorm
Data publikacji: 07.2005 – 02.2007
Format: 17 x 26 cm
Objętość: 24 stony x 8
Druk: kolor
Cena: $2,99 x 8