HIGH ROADS

PARSZYWA CZWÓRKA


„High Roads” jest doskonałym przykładem na to, jak można jechać totalnie po bandzie z zawrotną prędkością, nie stracić przyczepności i mieć do tego mocny ubaw. Historia Lobdella i Yu po wariacku żongluje motywami z kina wojenno-przygodowego i nie uznaje żadnych świętości wynikających z poprawności politycznej. Wszystko po to, by czytelnik dostał rozrywkę najwyższej klasy.

Ten wybuchowy pastisz został wydany w ramach imprintu „Cliffhanger!”, przynależnego pierwotnie do Image Comics w latach 1998-2004. Publikowano tam głównie lekkie, autorskie historie o zabarwieniu sensacyjnym i awanturniczym. Najbardziej znane z nich to nieco przesłodzony, ale za to dopracowany graficznie cykl „Danger Girl” J. Scott Campbella (pełno w nim nawiązań do „Indiany Jonesa” i „Jamesa Bonda”), „Battle Chasers” Joe Madruiery oraz mówiąca sama za siebie seria Joe Kelly’ego i Chrisa Bachalo – „Steampunk”. Zadziwiający jest przy tym fakt, że „High Roads” nie zostało zapamiętane tak mocno, jak wyżej wspomniane tytuły. Po części był to wynik tego, że mini-seria mająca miejsce pod koniec II Wojny Światowej została wprowadzona na rynek w czasie dogorywania „Cliffhanger!”, gdy wykupienie go przez DC Comics i złączenie z WildStorm było kwestią czasu. Z drugiej strony amerykańscy fani praktycznie zignorowali tę historię w zalewie nie mniej świetnych tytułów z „Marvel Knights” oraz powołania do życia uniwersum Ultimate.

Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałem się tylu pozytywnych wibracji po tym komiksie. Scott Lobdell kojarzył mi się zawsze z przesadzonymi historiami o mutantach rysowanymi przez potwornego Roba Leifelda. Z kolei Leinil Francis Yu w niezręczny, często w jakiejś mierze niedokończony sposób starał się reinterpretować stylistykę zapoczątkowaną przez Travisa Charesta. Niemniej panowie dają tutaj z siebie wszystko, co najlepsze. Pierwszy rzuca co chwila ciętymi, zapadającymi w pamięć żarcikami, tworząc przy tym komiczne sceny z „grą wstępną” Adolfa na czele. Drugi zaś tworzy zapierający dech w piersiach świat, z niesamowitym poczuciem przestrzeni i detalami. Sceny pościgów, sceny miłosne i strzelaniny w tym komiksie się przeżywa, gdyż są przedstawione z rozmachem godnym hollywoodzkiego filmu. To nie jest jednak kolejny wyświechtany akcyjniak bez fabuły. Lobdellowi udało się skonstruować ciekawe postacie różniące się od siebie w niebywały sposób, których interakcja potrafi być momentami zaskakująca. Napomknę jedynie o Madame Blanche Noir, zdrajczyni i zaślepionej nazistce, której dr. Elsa Schneider z „Indiany Jonesa i Ostatniej Krucjaty” może co najwyżej czyścić buty.

Niektórzy byliby skłonni porównać „High Roads” do „Hitler Kaput!”, rosyjskiej parodii filmów szpiegowskich, w tym uwielbianego serialu „Siedemnaście mgnień wiosny”. Według mnie jest to niesłuszne, ponieważ ten wartki i przemyślany komiks znacznie przewyższa swoją wizją postmodernistyczny bełkot, jakim jest produkcja Mariusa Balchunasa. Nie ma w nim tej nieznośnej gmatwaniny wątków, spalonych żartów i mieszania kompletnie egzotycznych elementów. Jest za to historia przenosząca nas do rzeczywistości przerysowanej, ale ekscytującej i niesamowitej, od której potem trudno się oderwać. Warto poszperać internetowe księgarnie i konwentowe pudła w celu znalezienia wydania zbiorczego tego komiksu, niebędącego znowu takim rarytasem. Za mniej niż 40 złotych dostaniecie wyrzuconą na komiksowy śmietnik historie, której rozmach was zadziwi. Zaprawdę, jaja jak berety z tym „High Roads”.

Michał Chudoliński

„High Roads”
Scenariusz: Scott Lobdell
Rysunki: Leinil Francis Yu
Tusz: Gerry Alanguilan
Kolorystyka: Avalon Studios
Liternictwo: Comicraft
Okładka: Leinil Francis Yu
Wydawnictwo: Cliffhanger!/DC Comics – WildStorm
Data wydania: 2003
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Objętość: 160 stron
Cena: $14.95