VAMPIRE HUNTER D


Zawsze raziła mnie pewna stronniczość opowieści o wampirach. W prawie każdej z nich podkreślane są ich liczne słabości, dzięki którym nie mają one właściwie szansy z bogobojnym, lecz odważnym śmiertelnikiem. Zapomina się o fakcie, że człowiek jest istotą słabą i kruchą, trwającą ledwie moment, którą zabić dużo prościej niż krwiopijcę, która z wiekiem słabnie, a nie wzrasta w sile. Na dodatek wampirowi łatwo tworzyć zarówno swoje „dzieci”, jak i zdobywać śmiertelne sługi obietnicą nieśmiertelności. Nieograniczony czas na zdobywanie wiedzy i planowanie nie jest również wadą. Patrząc na ten kontrast, dziwi fakt, że tylko w nielicznych uniwersach ci nieumarli przejęli władzę nad światem. Świat z „Vampire Hunter D” należy właśnie do tych nielicznych przypadków. I choć okres owej wampirzej świetności minął tu tysiące lat temu, jego ślady widać do dziś, nie mówiąc już o działających urządzeniach, zachowanych przez pozostałe przy „życiu” wampiry. Co mogło jednak doprowadzić do upadku tak potężnych istot? Tylko one same.

Po osiągnięciu szczytu swojego rozwoju rasa nieumarłych popadła w stopniowy marazm i stagnację. W końcu zniewoleni ludzie zbuntowali się i obalili swoich dotychczasowych panów, a po świecie zaczęli krążyć łowcy wampirów, niektórzy sami mający dużo wspólnego z własną zwierzyną. Jednym z nich jest D – dhampir (półwampir) o niezwykłej potędze. Jednak ten łowca za swoją piękną twarzą i małomównością skrywa wiele mrocznych sekretów, związanych z przeszłością, a i możliwe, że przyszłością tego świata.

Wydawana od 2007 roku manga „Vampire Hunter D” jest wierną adaptacją serii powieści Hideyukiego Kikuchi, znacznie bliższą pierwowzorowi niż szerzej znany film anime „Vampire Hunter D: Bloodlust”. Każdy tom opowiada odrębną historię, odrębne zlecenie D, połączone tylko przez osobę głównego bohatera i powolne odkrywanie wątków z jego przeszłości. Spajającym elementem jest też pasożyt, żyjący w lewej ręce D, przyjmujący postać starej, pomarszczonej twarzy. Lubiący dogryzać i narzekać, wybredny i wygadany stwór wyraźnie kontrastuje z małomównym i skromnym łowcą, jednak w walce tworzą idealny duet. Troszczy się on zarazem o dhampira i służy radą. Ten dziwny towarzysz tylko dodatkowo zaciemnia i tak już prawie nieprzejrzystą zasłonę tajemnicy otaczającą łowcę.

Tajemniczość głównego bohatera nie jest zresztą jedyną rzeczą przykuwającą uwagę czytelnika. Świat D stanowi interesujący miks różnych motywów. Na pierwszym planie znajdziemy schematy zwykle kojarzone z powieścią gotycką lub horrorem: wampiry w różnych wersjach, szaleńców, dziwne eksperymenty, hybrydy, mutantów, opuszczone wioski, mroczne zamczyska i nawiedzone ruiny. Jednak wystarczy odrobinę się przyjrzeć, by zobaczyć używaną od czasu do czasu przez ludzi niezwykle zaawansowaną technologię: konie-cyborgi, futurystyczne bronie i pojazdy. Wampiry, szczególnie te wyższej rangi, dysponują już technologiami rodem z czystej science fiction. Obie strony konfliktu mają również dostęp do różnych mocy magicznych i parapsychicznych. Znajdzie się też miejsce na dramatyczne historie niektórych postaci, a nawet mrugnięcia okiem do świata rzeczywistego. Najczęściej poruszanym tematem jest problem koegzystencji dwóch gatunków, zawsze w jakiś sposób tragicznej: od skomplikowanej miłości między wampirem a człowiekiem po wewnętrzną walkę D z samym sobą. Wydawać by się mogło, że taka ilość elementów w pewnym momencie stanie się niestrawna, lecz na szczęście autor uniknął tego niebezpieczeństwa. Używając ich umiejętnie, dodaje unikatowości i klimatu, wzbogacając nimi świat ludzi i wampirów. Choć momentami zarówno ze względu na dużą ilość używanych motywów, jak i nadmiernie skomplikowanie historii, trudno się połapać w tym, co się dzieje.

Technicznie rzecz biorąc, ilustracje Tomma Cokera to realistyczne rysunki, które, podobnie jak fabuła, nie zaskoczą wieloma intrygującymi rozwiązaniami. Najbardziej zapada w pamięć moment transformacji Adama, podczas którego Coker pozwolił sobie na większą swobodę twórczą. Osobiście nie przypadł mi do gustu design Tribe, lecz jest to kwestia indywidualnego smaku. Choć przyznać należy, iż o wiele lepiej prezentuje się on wewnątrz komiksu niż na jego okładce. Z ilustracji nie emanuje też groza. Trzeba jednak oddać Tommowi, iż wykorzystanie cieni i kolorów świetnie wpasowuje się w tematykę komiksu.

Również rysunki Saiko Takaki są w niektórych chwilach trudne do zrozumienia. Dzieje się tak w czasie niektórych walk, gdy natłok cieni, peleryn i oparów powoduje zbyt duży chaos w części paneli. Jednak poza tym idealnie wpisują się w ducha fabuły, tworząc gotycko-romantyczny klimat – świat, w którym nawet niezwykle zaawansowana technologia ma XVIII/XIX-wieczny wygląd. Umiejętnie stosowane zarówno piękno, jak i deformacja uprzyjemniają lekturę. Jedynym co może razić, to nadmierne wyposażanie postaci kobiecych w pewne atrybuty. Ciała niektórych bardziej pasowałyby do mangi hentai, a nie horroru. Lecz poza tym piękno grafiki urzeka.

Podsumowując, „Vampire Hunter D” jest dziełem jak najbardziej godnym polecenia. Ciekawe historie, a przede wszystkim świat wraz ze wszystkimi różnorodnymi postaciami i swoim niesamowitym, trochę steampunkowym klimatem sprawiają, że nieliczne wady praktycznie nie zwracają na siebie uwagi. Bez względu, czy pogrążając się w lekturze wolałbyś znaleźć się w przyszłości czy przeszłości – obie tu znajdziesz. I nie będziesz chciał powrócić, zahipnotyzowany wampirzą mocą D.

Bartosz Spytkowski

Blood-Luna

„Hideyuki Kikuchi’s Vampire Hunter D” Vol. 1-4
Scenariusz: Hideyuki Kikuchi
Rysunki i okładka: Saiko Takaki
Tłumaczenie: Earl Gertwagen, Duane Johnson
Wydawca: Digital Manga Publishing
Data wydania: listopad 2007 – ? (wciąż wydawana)
Objętość: około 245 stron każdy tom
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Cena: 4 x $12,95