MOBILIS


Kiedy redaktor naczelny poprosił o artykuł o jakimś zamkniętym cyklu Andreasa od razu wyciągnąłem z regału „Mobilis”. Dopiero potem zastanowiłem się chwilę, po czym stwierdziłem, że na dziś jest to jedyny jego zamknięty cykl.

Przez wiele lat sztandarową zakończoną serią Andreasa był „Rork”. Jednak, jak wiadomo, rysownik zakończył właśnie prace nad albumem zerowym i ma on zostać opublikowany w przyszłym roku. Wtedy dopiero seria ta będzie rzeczywiście zamknięta. Do końca zbliża się też „Koziorożec”, choć przez chwilę istniało niebezpieczeństwo, że cykl ten zostanie zawieszony przez złe wyniki sprzedaży. Byłaby to naprawdę wielka strata. Na szczęście Le Lombard zmienił decyzję i doczytamy cykl aż do planowanego dwudziestego tomu.

Zupełnie inną historią jest „Arq” – ta seria od samego początku była zaplanowana na trzy podcykle o objętości sześciu albumów każdy. Andreas wykonał już lwią cześć tej pracy (znanej zresztą doskonale w Polsce) – do końca pozostały już tylko cztery albumy.

Inne serie autora nie były, niestety, kończone – najlepsze przykłady to przerwana w dwóch trzecich trylogia „Cyrrus – Mil – Dian” oraz w jednej trzeciej – „Coutoo”. Czasem twórca uczestniczył w pojedynczych albumach serii tworzonych przez innych artystów („Donjon Monsters”, „Luc Orient”). Tak więc po zastanowieniu wychodzi na to, że wybór w moim przypadku był istotnie ograniczony.

Słowo „mobilis” oznacza po łacinie „ruchomy”. Głównym bohaterem komiksu jest pracownik agencji reklamowej i początkujący pisarz, który chce opublikować swoją pierwszą powieść. Seria składa się z trzech tomów stanowiących ściśle powiązaną historię, spiętą klamrą w postaci krótkiej sceny, w której jesteśmy świadkami wypadku z udziałem UFO w amerykańskiej bazie wojskowej.

Okazuje się, że istnieje związek między bohaterem komiksu, który szybko zostaje wychwycony przez amerykańskie służby, a tajemniczym wydarzeniem. Tymczasem wokół Rossa Nevady (tak się nazywa pisarz) zaczynają dziać się dziwne rzeczy, na pozór zupełnie niezwiązane z wypadkiem.

Pomimo ścisłego związku fabularnego, komiks jest dość wyraźnie podzielony formalnie na trzy części odpowiadające albumom serii. W pierwszym tomie poznajemy głównego bohatera, jego narzeczoną, współpracowników, sąsiadów i tak dalej. Jesteśmy świadkami jego codziennego życia, w które nagle zaczynają ingerować nieprawdopodobne przypadki (tytuł tego tomu to „Heurts”, czyli „Uderzenia” – i nawiązuje on właśnie do ciosów, które dziwnym trafem spadają na Nevadę).

Kolejny tom „Druga szansa” toczy się w willi bogatego przemysłowca Benjamina Trapa, którego „autobiografię” Ross zgadza się napisać. Okazuje się, że oprócz samego biznesmena, jego pięknej żony Sylwii oraz majordomusa Harpera Grisa i lokaja Pedro, częstym gościem w rezydencji jest także generał Hersch Breitenbach z pobliskiej bazy wojskowej. Bez trudu rozpoznajemy w nim dowódcę bazy z wypadku UFO otwierającego pierwszy tom.

Trzeci tom („Drobne manipulacje”) toczy się niemal w całości w bazie wojskowej, gdzie wyjaśnia się związek między naszym bohaterem a tajemniczym wypadkiem oraz klaruje się cała intryga opowieści. Lecz jak zwykle u Andreasa – nie na wszystkie pytania poznamy odpowiedzi.

To nie pierwszy raz, kiedy Andreas przygotował scenariusz dla innego rysownika, ponieważ wcześniej ukazał się komiks narysowany przez Bertheta (znanego w Polsce z odprysku serii „XIII” pt. „Irina”). Albumem tym był „Morts Saisons”, zawierający dwie niezależne historie. Po raz pierwszy jednak Andreas podjął się współpracy na taką skalę, realizując wspólnie z rysownikiem kompletną serię, a właściwie długą historię podzieloną na trzy albumy (w odróżnieniu od „Coutoo” czy „Cyrrusa”, poszczególnych tomów „Mobilis” nie da się czytać niezależnie od pozostałych, choć w sumie każdy z nich jest sam w sobie również ciekawy). Za koordynację serii odpowiadał Thierry Joor – były księgarz, który potem w 2005 roku awansował na dyrektora literackiego w wydawnictwie Delcourt.

Przyjrzyjmy się przez chwilę rysunkom Christiana Durieuxa. W momencie wydania „Mobilis” miał on na koncie tylko dwie zamknięte serie (pięciotomowy „Foudre” z Lukiem Dellisse’em i czterotomowego „Avela” z Jeanem Dufeaux) oraz humorystycznego one-shota „Benito Mambo” w czerni i bieli. Brał udział w antologii „B.N. et les sept petits adultes”. Współpraca z Andreasem, który jest znanym samotnikiem i w świecie komiksu postacią dość legendarną, mogła wprowadzić go na szersze wody. Wydaje mi się, że tak się zresztą stało. Kiedyś w Bordeaux widziałem wystawę jego prac połączoną z premierą nowego, artystycznego albumu. Zdarza mu się także tworzyć scenariusze dla innych rysowników.

W „Mobilis” nadaje on postaciom wykreowanym przez Andreasa dodatkową głębię. Andreas zdaje sobie sprawę z własnych ograniczeń i wie, że w jego komiksach relacje międzyludzkie są z reguły na dalszym planie. Pomijając nieliczne wyjątki (np. monolog Rorka po śmierci Deliah), jakiekolwiek próby pogłębienia psychologicznego bohaterów pozostawiają raczej czytelnika obojętnym. Dzięki wkładowi Durieux, między postaciami komiksu aż iskrzy. Kiedy Ross patrzy na leżącą obok basenu Sylwię, czuć w powietrzu autentyczne napięcie między tymi postaciami, co byłoby raczej niemożliwe, gdyby rysował to sam Andreas. Moim zdaniem największym wkładem rysownika jest właśnie to urealnienie bohaterów, podobnie jak dobry aktor może uratować przeciętny scenariusz, przekazując mu odrobinę samego siebie.

Andreas rolę Durieux postrzegał nieco inaczej, choć on też doceniał jego wkład w stworzoną serię. W wywiadzie z Anne Catherine Frey pt. „W jaskini Andreasa” („Dans l’antre d’Andreas”) powiedział: „Pisać scenariusze dla innych to szczególnie oznacza robić rzeczy, których nie mam ochoty sam rysować. W przypadku „Mobilis” chodziło o bohatera, który się nudzi, jest niespokojny… Durieux zrobił to bardzo dobrze. Pisać dla innych pozwala mi także więcej pracować nad postaciami. Szukam także współpracowników, aby nie zamykać się kompletnie w swoich historiach. Bardzo długo myślałem, że nie potrzebuję innych, ale jestem trochę jak Laura w ostatnim „Arq”: odizolowana wewnątrz swego wulkanu, chce w końcu z niego wyjść. Mamy potrzebę innych, czy tego chcemy, czy nie.”

Czyli efekt pogłębienia relacji między postaciami jest zamierzony także przez samego twórcę, podobnie zresztą jak w „Arq”, gdzie jednak nie wyszło to aż tak dobrze jak tutaj. Nieco więcej na ten temat powiedział też Andreas w długim wywiadzie z Laurentem Carceles’em na festiwalu „Quai des Bulles” pt. „A Bóg w tym wszystkim?” („Et Dieu dans tout ca?”).

„To, co mnie dotąd fascynowało, to przede wszystkim mechanika historii. To w pewnym sensie labirynt, ale nie postacie. W historii dla Durieux próbowałem napisać więcej o bohaterach. Również w „Arq”. Wywodzi się to z wielkiego pragnienia, by opracować ten aspekt wewnętrzny struktury opowieści. A jest to element, którego mi brakuje… Poza tym mówiono mi więcej niż raz, że moje postacie są dosyć zimne, czasem nawet nieistniejące. Są tylko ziarenkami, trybikami w mechanice historii. Miałem więc ochotę więcej…”

Jeszcze jedną ciekawostkę na temat scenariusza do „Mobilis” ujawnił autor we wspomnianym wywiadzie z Anne Frey: „Czytając ponownie drugi tom „Mobilis”, znalazłem tam nawet rzeczy, które przydarzają mi się dzisiaj, mimo że opisałem je rok temu. Ten album zapowiedział to, co mi się przydarzyło, a ja umieściłem to tam w sposób nieświadomy. To bardzo ciekawe czytać własne historie po pewnym czasie.”

Nie jest to z pewnością komiks, od którego należałoby zacząć spotkanie ze sztuką niemieckiego twórcy, jednak na forum dyskusyjnym BD Paradisio spotkałem się z opinią, że to właśnie ta historia zwróciła uwagę czytelnika na autora scenariusza i od niego zaczęło się kupowanie kolejnych albumów aż do skompletowania bibliografii.

Gdybym miał wskazywać podobieństwa do innych dzieł Andreasa, to pamiętam, że zaraz po pierwszej lekturze uznałem tę opowieść za krok pośredni pomiędzy „Mort Saisons” a „Cyrrus – Mil”, pomimo że oba te komiksy powstały długo przed „Mobilis”. Rzecz jasna jest to komiks znacznie prostszy w odbiorze od „Cyrrusa”, a zapewne nawet od większości komiksów tego twórcy. Poza tym jest pięknie wydany przez Delcourt i aż szkoda, że pewnie nigdy nie doczekamy się wydania zbiorczego. No, chyba że ktoś zdecyduje się wydać w Polsce.

Arek Królak

Mobils: 1. Heurts 2. Seconde Chance 3. Manipulations Minutieuses
Scenariusz: Andreas
Rysunki: Durieux, Christian
Kolory: Durieux, Christian
Data wydania: 02/2000 – 05/2002
Wydawca: Delcourt
Kolekcja: Conquistador
Format: francuski albumowy
Plansze: 3x 46
Cena: 3x 13,50€