FATALE #1-2
Moją przygodę z dziełami duetu złożonego z Eda Brubakera (scenariusze) i Seana Phillipsa (rysunki) zacząłem stosunkowo późno, bo od szóstej z kolei opowieści spod szyldu „Criminal” pt. „The Last of the Innocents”. Oprócz tej serii wspomnieni panowie stworzyli także po dwie części „Incognito” (które na dniach ma wyjść w zbiorczym wydaniu) oraz „Sleeper”. Właściwie wszystkie wspomniane komiksy to opowieści z pogranicza kryminału i noir z takim czy innym skrzywieniem. Tym razem do sprawdzonej mieszanki postanowiono dodać odrobinę horroru.
Na pogrzebie uznanego pisarza, Dominica Rainesa, jego chrześniak i jednocześnie wykonawca testamentu, Nicholas, poznaje tajemniczą Josephine. Pojawia się ona również wieczorem w posiadłości pisarza, gdzie Nick przegląda rzeczy zmarłego. Przerywa mu pojawienie się grupy przestępców, którzy zdają się być kimś więcej niż prostymi włamywaczami. Tacy raczej nie ścigają samochodu samolotem. Jo ratuje Nicholasa z rąk oprawców, po czym znika, zostawiając go w szpitalu jedynie z manuskryptem nieopublikowanej powieści. Po tym początku, klasycznym dla opowieści z bohaterkami typu femme fatale, cofamy się w przeszłość, by bliżej poznać dzieje zmarłego. Okazuje się, że Josephine jest dużo, dużo starsza niż możnaby przypuszczać i Nick nie jest pierwszym mężczyzną, którego owinęła sobie wokół palca do,jak na razie sobie tylko znanych celów. Możemy się jedynie domyślać, że jej działalność ma związek ze złowieszczą sektą, z którą chyba również Raines miał na pieńku. Dużo tutaj trybu przypuszczającego. Zapewne dlatego, że to dopiero początek serii zaplanowanej na dwanaście zeszytów i niewiele wiadomo o całej intrydze, ale zapewniam, że zapowiada się ciekawie, a drugi zeszyt zakończono świetnym cliffhangerem (którego oczywiście nie zdradzę).
Sprzedajni gliniarze, demoniczni gangsterzy i mroczne sekrety. Odrobina strzelaniny, pościgów i mordobicia. To wszystko (i nie tylko to) pojawia się na opisywanych tutaj pierwszych czterdziestu ośmiu stronach opowieści. Wychodzi w niej doświadczenie i oczytanie Brubakera, który sprawnie łączy gatunki i wplata kolejne wątki. Zupełnie nie czuć, że – jak sam autor wspomina w posłowiu pierwszego zeszytu – to dla niego nowy typ opowieści, inny od dotychczasowych projektów. Zdaje mi się, że w tym stwierdzeniu jest więcej kokieterii niż prawdy, bo jak już wspomniałem na począktu, opowieść jest zbliżona gatunkowo do jego poprzednich dzieł.
Komiks na pewno inaczej by się odbierało, gdyby nie fenomenalne rysunki Seana Phillipsa. Jego „brudny” styl bardzo pasuje do rodzaju opowieści. Dodaje jej charakteru i klimatu. Rysunek jest realistyczny i nieważne, czy mamy do czynienia z czasami współczesnymi czy retrospekcją z lat pięćdziesiątych – stroje, pojazdy czy otoczenie są dobrane odpowiednio do epoki. Warto zwrócić uwagę na okładki Phillipsa, bez których nie byłoby tego artykułu. Bo to właśnie za ich sprawą zainteresowałem się „Last of the Innocents”. „Fatale” jest równie dobre pod tym względem. O ile nie lepsze. Nie sądzę, żeby dało się przejść obojętnie obok potwora rodem z prozy H.P. Lovecrafta, dzierżącego tommyguna czy obok przepięknej bohaterki, która i bez swoich ponadnaturalych zdolności z powodzeniem mogłaby zawrócić w głowie każdemu mężczyźnie. Jeśli już wspomniałem o „Samotniku z Providence”, którego duch unosi się nad opowieścią, to jest on bohaterem pierwszego z serii artykułów, które znajdują się tylko w wydaniu zeszytowym serii. Dotyczą najróżniejszych pisarzy, dzieł, bohaterów, którzy w jakiś sposób są związani z tematyką serii. To również zabieg znany z poprzednich serii twórców. W „Fatale” możemy przeczytać o wspomnianym wyżej Lovecrafcie i Edgarze Allanie Poem. Na trzeci zeszyt zapowiedziano artykuł o Danie J. Marlowe. Każdemu z nich towarzyszy odpowiedni obraz autorstwa Seana Phillipsa, równie dobry jak reszta jego prac. Mnie nawet bardziej się podobają jego prace powstałe przy sztaludze niż te wykonane tuszem.
Obecnie Brubaker i Phillips to chyba moja ulubiona para twórców. Jeszcze nie zawiodłem się na ich komiksach, a ostatnie dokonania pokazują, że nie spoczęli na laurach. Wręcz przeciwnie, są w świetnej formie. Ja czekam z niecierpliwością na kolejne zeszyty „Fatale”. Nie tylko ja, bo pierwszy zeszyt doczekał się już czterech dodruków, drugi dwóch albo nawet trzech. Ostatnie notowania, jakie widziałem, mówiły o ponad dwudziestu tysiącach sprzedanych egzemplarzy, co jak na komiks nieopowiadający o superbohaterach, jest bardzo dobrym wynikiem. Jak wspomniał Brubaker na Twitterze, wynikiem najlepszym spośród ich wspólnyh projektów. W przeciwieństwie do poprzednich dokonań wydanych w marvelowskiej linii Icon, „Fatale” zostało wydane przez Image Comics. Tym bardziej cieszy ogromny sukces serii, bo pieniądze w większości trafią na konta autorów. Samo Image ostatnimi czasy wydaje sporo ciekawych komiksów. Obok megahitu „Walking Dead” („Żywe trupy”) choćby recenzowany przeze mnie w tym numerze „Prophet”, nadciagająca „Saga” Briana K. Vaughana („Y: The Last Man”) i Fiony Staples czy właśnie opisywana seria, do lektury której ogromnie Was zachęcam.
Konrad Dębowski
„Fatale” #1-2
Scenariusz: Ed Brubaker
Ilustracje: Sean Phillips
Kolor: Dave Stewart
Okładki: Sean Phillips
Wydawca: Image
Czas publikacji: styczeń i luty 2012
Okładka: miękka
Format: 17 x 26 cm
Druk: kolor
Liczba stron: 36/zeszyt
Cena: $3,50/zeszyt