KILKA WRAŻEŃ Z II EDYCJI FESTIWALU KOMIKSU HISTORYCZNEGO
Festiwal Komiksu Historycznego to impreza, na pomysł której w 2011 roku wpadl Dariusz Cybulski. 2 czerwca 2012 r. w Centrum Edukacyjnym IPN Przystanek Historia odbyła się jej druga edycja.
W tym roku imprezie nie dopisała jednak publiczność – z wyłączeniem dużej frekwencji na warsztatach komiksowych prowadzonych przez Tomasza Meringa. Około sześćdziesiąt-osiemdziesiąt osób-uczniów biorących z zaangażowaniem udział w rysowaniu na pewno cieszy.
Dlaczego warto było moim zdaniem odwiedzić w tym roku FKH? Wymienię kilka mocnych punktów tegorocznej edycji.
Pierwszym była wystawa Marka Szyszki, który, podobnie jak w poprzednim roku, gościł na FKH. Na wystawie mogliśmy oglądać oryginalne prace z ostatnich lat, jakie artysta wykonał do wkładek historycznych dziennika „Rzeczpospolita” w ramach cykli: „Bitwy i wyprawy morskie” (z tego cyklu pochodziła największa ilość prezentowanych prac) „Księga Kresów Wschodnich” , „Batalie i wodzowie wszech czasów” i „Zwycięstwa oręża polskiego”. Publiczność mogła obejrzeć też dwie plansze komiksu „Tajemnica Kipu” z legendarnego magazynu „Relax”.
Marek Szyszko to twórca, który kontynuuje tradycje polskich artystów specjalizujących się w historii munduru i broni, takich jak Bronisław Gembarzewski, Karol Linder czy Szymon Kobyliński. U Szyszki pokazanie munduru czy zbroi rycerstwa często jest jednak pretekstem do zilustrowania jakiegoś dynamicznego zdarzenia. Ten sposób obrazowania różni artystę od swych poprzedników, a jednocześnie wpisuje go w nurt światowego ilustratorstwa, znanego choćby z wydawnictwa Osprey. Nawet jeśli zadaniem pracy artysty było pokazanie munduru, zbroi czy broni i na pierwszym planie widzimy rycerza czy żołnierza z wszelkimi detalami uzbrojenia czy stroju, to w tle mamy specyficzne dopełnienie w postaci scenek rodzajowych. I tak przykładowo na dalszym planie widz może podglądać obozowe życie czy przegrupowanie wojsk.
Otwarcie festiwalu. autor: Tomasz Biernacki.
Wydaje się, że na taki sposób podejścia do tematu miały wpływ także wcześniejsze dokonania ilustracyjne autora – nie zapominajmy, że Szyszko zilustrował wiele dzieł klasycznej beletrystyki (Sienkiewicz, Curwood) – oraz jeszcze wcześniejsze doświadczenia z komiksem. Stąd też współczesne ilustracje twórcy, nawet jeśli ich głównym celem jest pokazanie zbroi czy munduru, niejednokrotnie opowiadają jakąś historię.
Oglądając prace artysty nie sposób było ukryć podziwu dla mistrzowskiego opanowania warsztatu akwareli, ogromnej wiedzy co do historii materialnej – stroju, broni czy architektury. Ilustracje Szyszki rzadko są statyczne – przeciwnie – są pełne ruchu, postacie kipią życiem, a złudzenie uczestnictwa w wydarzeniach na oglądanym rysunku przenika widza „do szpiku kości”. Niezwykła jest też intuicja artysty w wyborze danej sceny, a często punkt widzenia „kamery” wrzuca widza w sam wir wydarzeń na ilustracji. Weźmy np. temat przybycia wyprawy Krzysztofa Kolumba do brzegów Ameryki. Często w ikonografii spotykamy się z takim oto ujęciem tego tematu, że obserwujemy z oddali brzeg morza i szalupy z wysiadającymi żołnierzami. U Szyszki jest inaczej: jesteśmy w centrum wydarzeń, obserwując zdarzenie od strony lądu, tak jakbyśmy trzymali kamerę filmową i kręcili zbliżających się do brzegu. Oto dwóch najodważniejszych żołnierzy, brodząc po łydki w wodzie, sunie w skupieniu wprost na czytelnika, zachodząc go niejako z dwóch stron. W tle – w centrum na morzu kołysze się szalupa z pozostałymi żołnierzami i marynarzami. Obaj żołnierze idą pewnym krokiem jak zdobywcy, rozglądają się z zainteresowaniem, ale są też czujni – gotowi na niespodziewany atak tubylców – jeden z żołnierzy trzyma w gotowości kuszę.
Na innej z ilustracji widzimy kozacką czajkę. Czajka jest obładowana Kozakami, a do burty ma przyczepiona małą armatkę. W tle obcy, nieprzyjazny, wysoki, oświetlony słońcem brzeg tureckiego Stambułu. Kozacy są uzbrojeni w szable i muszkiety – dzika męskość i odwaga bije z ich postaw i oblicz. Za chwilę zapewne wpadną na ląd, dokonując grabieży; a może już wycofują się, ostrzeliwując? Niemal słychać uderzenie fal o łódź, słońce pali grzbiet, a w nozdrzach czuć zapach dymu. Jakby jeszcze komuś było mało szczegółów na obrazku, może spojrzeć na dziób szalupy z wypieszczoną przez rysownika rzeźbą głowy czarnego byka. Miejmy nadzieje, że prace Marka Szyszki nie raz zagoszczą jeszcze na wystawach i że zapozna się z nimi większa publiczność.
Kolejnym powodem odwiedzenia festiwalu było spotkanie z Krzysztofem Wyrzykowskim. Artysta zabrał ze sobą oryginały plansz komiksu „Akcja Kutschera” oraz przywiózł dwa obrazy malowane akrylami na desce. Jeden z nich wykorzystano na okładce komiksu „Wilcze tropy. Orlik”, drugi będzie wykorzystany jako okładka przygotowanego komiksu o zamachu na Kutscherę. Plansze komiksu powędrowały na salę do obejrzenia przez publiczność.
Uważam, że kontakt z oryginałami plansz komiksowych Krzysztofa jest nie do przecenienia i dla czytelników, i dla przyszłych twórców. Z sali padły pytania o sprawy warsztatowe, m. in. o kwestię kładzenia koloru. W czasach, gdy na innych festiwalach na wystawach wisi coraz więcej wydruków plansz, możliwość rozmowy o warsztacie bezpośrednio z autorem i możliwość kontemplacji nad oryginalnymi planszami są wartością samą w sobie.
Trzecim, moim zdaniem, mocnym punktem programu był wykład dr Bartłomieja Janickiego pt. „Metody pracy dydaktycznej z wykorzystaniem komiksów historycznych”, poświęcony edukacyjnemu potencjałowi komiksów historycznych. Dr Bartłomiej Janicki jest autorem wydanej w 2010 r. publikacji „Polski komiks historyczny (lata 1920-2010)”. W trakcie prezentacji na przykładach badacz pokazywał, w jaki sposób można wykorzystać komiksy do nauki. Przykładowo, na jednym ze slajdów widzieliśmy kadr z komiksu, którego akcja rozgrywa się w obozie jenieckim (chyba jeńcami byli Anglicy). Komiks był rysowany humorystyczną kreską, na kadrze widzieliśmy jeńców – tyle że jeńcy ćwiczyli tam, jakby byli na turnusie rehabilitacyjnym czy w ośrodku dla cyrkowców – trenowali na poręczach piętrowych łóżek wymyki, robili „zwariowane” gimnastyczne ćwiczenia. Zdaniem naukowca, nauczyciel wykorzystując umiejętnie takie kadry (wychodząc od komiksu humorystycznego), może uczniów skłonić do przemyśleń i porównań. Czy można np. porównywać sytuację jeńców angielskich w niemieckim obozie, do sytuacji jeńców polskich z Katynia? Na czyją korzyść wypadają takie porównania?
Wreszcie czwarty ciekawy punkt imprezy: spotkanie z Tomaszem Kołodziejczakiem, Jackiem Komudą i Maciejem Parowskim. W czasie spotkania zaproszeni goście zastanawiali się m.in., jakie okresy historii Polski są omijane przez komiks i które okresy warto by było przedstawić w kulturze popularnej. Jacek Komuda mówił o słowiańszczyźnie i początkach państwa Polan. Maciej Parowski – o powstaniach listopadowym i styczniowym, potem znów Jacek Komuda o wojnie w obronie Konstytucji 3 Maja, a Tomasz Kołodziejczak o czasach napoleońskich. Ktoś z sali zaproponował czasy Targowicy, a ja – skoro już mówiliśmy o powstaniach – dodałem temat konfederacji barskiej. Czy zatem wszystkim nam chodzą pomysły na komiks/powieść gdzieś w okolicach upadku I Rzeczypospolitej albo początku państwa Polan? Dyskusja była naprawdę ciekawa.
Najbardziej żałuję słabej frekwencji na spotkaniu z Zygmuntem Similakiem. Wywiad był prowadzony na bazie wcześniejszego wywiadu z „Magazynu Fantastycznego” i nie zaskoczył niczym nowym. Ciągle brakuje mi porządnego „przepytania” pana Zygmunta. Twórcy autobiograficznego (!) komiksu „Opowieści okupacyjne” i ”W cieniu gwiazdy” na pewno należy się wielkie uznanie za te właśnie komiksy. Przydałaby się też większa popularyzacja w środowisku samej postaci autora i jego komiksowego dorobku.
Zdjęcia uzyskaliśmy je dzięki uprzejmości Pani Anny Klimowicz z Centrum Edukacyjnego im. Janusza Kurtyki IPN, Przystanek Historia.
Sławomir Zajączkowski