„GNIEW TYTANÓW” DVD


W jednym z artykułów opisujących pracę Jossa Whedona nad „The Avengers” przedstawiono moment na planie, kiedy młody producent wykonawczy proponuje, by Iron Man po upadku z dużej wysokości podniósł się i powiedział: „Chyba robię się na to za stary”. Joss Whedon mierzy go wzrokiem po czym sugeruje, by udawali, że ta propozycja nie padła. Oglądając „Gniew tytanów” można chwilami odnieść wrażenie, że wszystkie dialogi, podobnie jak reszta scenariusza, zostały napisane właśnie przez producentów wykonawczych.

Przypadłość ta jest najwyraźniej widoczna w scenach humorystycznych. Gagi (Perseusz zwracający się do Pegaza: „Chodź tu, mały” i obrywający skrzydłem w głowę, gdy tylko się odwraca; Agenor, pełniący rolę Komicznego Pomocnika, gestykulujący, by Perseusz porozmawiał ze znaną już z poprzedniego filmu Andromedą, na co Perseusz wyraźnie wstydzi się jak uczniak) są do bólu ograne, nudne, a w dodatku zupełnie nie pasują do filmu oraz stylu gry Sama Worthingtona. Perseusz w jego wykonaniu jest prostolinijny, po żołniersku zacięty i poważny – żarty wypadają więc wyjątkowo niezręcznie.

Na więcej może sobie pozwolić wcielający się w rolę Agenora – zawadiackiego syna Posejdona – Toby Kebbell, który gra swojego bohatera z dużo większą swobodą i w jego wykonaniu komizm tak nie razi, podobnie jak w przypadku pojawiającego się na kilka scen Billa Nighy’ego, któremu z przeciętnie napisanej postaci Hefajstosa udaje się sporo wycisnąć. Pozostała część obsady nie ma zbyt wiele do zrobienia, a szkoda, bo znajduje się wśród nich sporo znanych i utalentowanych aktorów. Jako pojawiająca się już w „Starciu tytanów” Andromeda tym razem występuje Rosamund Pike (co rodzi implikację, że Perseusz jest zainteresowany tylko kobietami, w które wcielają się byłe dziewczyny Bonda) – świetnie wypada w kilku początkowych scenach, które przedstawiają ją jako utalentowaną przywódczynię i stratega, co jednak gubi się w późniejszym zalewie scen akcji. Podobnie niewykorzystane pozostają talenty Liama Neesona w roli Zeusa oraz Ralpha Fiennesa wcielającego się w Hadesa, którego wątek jest niezwykle podobny do tego we wcześniejszym filmie, tylko tym razem poświęcono na niego mniejszą ilość czasu ekranowego.

Pod względem fabuły „Gniew tytanów” jest poprawny, choć niepozbawiony problemów. Mamy tu znów do czynienia z bohaterem wbrew woli, Perseuszem, który po raz kolejny musi uratować świat, tym razem przed powstającym z czeluści Tartaru Kronosem, ojcem bogów olimpijskich. W odróżnieniu od „Starcia tytanów” scenariusz nie wydaje się aż tak chaotyczny. Filmowi brakuje natomiast energii i chociaż iskry kreatywności. Niektóre wątki i postacie wydają się dołożone tylko dlatego, że „tego wymaga konwencja” (najdobitniejszym przykładem jest wątek miłosny – między Perseuszem a Andromedą zupełnie nie iskrzy, zwłaszcza w zakończeniu) i nie widać nawet prób zamaskowania tego faktu choćby świeżymi dialogami.

Wiadomo jednak, że tego typu filmowi spora część widowni jest w stanie wybaczyć nie tylko pretekstową, ale nawet źle zrealizowaną fabułę, jeśli tylko wynagrodzą ją efekty specjalne. W „Gniewie tytanów” zrealizowane są porządnie – takie potwory jak chimera, Minotaur, zrośnięte tułowiami demony czy wreszcie sam Kronos prezentują się bez zarzutu, choć brakuje czasu, żeby im się przyjrzeć (choć to chyba w ogóle bolączka współczesnego kina rozrywkowego), oraz poczucia niesamowitości. Przypomina to trochę sytuację gościa w muzeum, oprowadzanego mechanicznie przez znudzonego kustosza od jednej atrakcji do drugiej.

Przeczytawszy o tym, jak bardzo ostatecznej wersja „Starcia tytanów” różniła się od początkowego zamiaru twórców – wycięto wiele scen i wątków, zdawałoby się kluczowych dla przebiegu akcji – zacząłem się zastanawiać, czy tego samego nie zrobiono z „Gniewem tytanów”. W filmie zarysowane zostają bowiem bardzo ciekawe problemy – choćby stosunku ludzi do bogów czy więzi rodzinnych w boskiej rodzinie (tutaj szczególnie niewykorzystana okazuje się postać Aresa). Wszystkie one zostają jednak właściwie zarzucone na rzecz akcji i efektów specjalnych, co nie byłoby samo w sobie złe – konwencjonalna rozrywka również może się podobać. Temu filmowi brakuje jednak serca, co sprawia, że wydaje się nawet nie dziełem sztuki, choćby popularnej, tylko produktem wprost z taśmy hollywoodzkiej fabryki.

Artur Nowrot

„Gniew Tytanów” DVD
Reżyseria: Jonathan Liebesman
Scenariusz: Dan Mazeau, David Leslie Johnson
Obsada: Sam Worthington, Rosamund Pike, Bill Nighy, Édgar Ramírez, Toby Kebbell, Danny Huston, Ralph Fiennes, Liam Neeson
Muzyka: Javier Navarrete
Producenci: Basil Iwanyk, Polly Cohen Johnsen
Rok produkcji: 2012
Dystrybucja: Galapagos
Czas trwania filmu: 99 minut
Dodatki: Sceny usunięte