Stormwatch Vol. #1: The Dark Side
Historia Stormwatch, grupy superbohaterów działającej pod auspicjami Narodów Zjednoczonych zaczęła się w 1993 roku. W początkowych latach swego istnienia była to seria niczym nie wyróżniająca się na tle wielu innych wydawanych w tym czasie przez Image, niezbyt ciekawy komiks o kolejnej organizacji superbohaterskiej z bazą na orbicie okołoziemskiej. Wszystko zmieniło się trzy lata później, wraz z rozpoczęciem runu Warrena Ellisa. Pojawiły się nawiązania do aktualnej sytuacji politycznej, fabuła przestała być tylko pretekstem do kolejnych walk, a sama strona graficzna zyskała znacznie na realizmie. Po dwóch bardzo dobrych latach seria zakończyła się w dość drastyczny sposób – śmiercią większości członków Stormwatch w wyniku ataku niemal niepowstrzymanego wroga.
Nie oznaczało to jednak końca przygody Ellisa z uniwersum Wildstorm. Część z ocałałych członków Stormwatch, a także kilka nowych twarzy utworzyło nową, niepowiązaną z żadnym rządem organizacje – The Authority. Ta seria jeszcze bardziej oddaliła się od zwykłego komiksu superbohaterskiego. Wątek homoseksualny, realistyczna brutalność i herosi występujący przeciwko „Bogu” wywołały swoją dozę kontrowersji. Po zakończeniu runu Ellisa The Authority wychodziło aż do do końca zamknięcia Wildstormu. Komiks utrzymał przez większość tego czasu swoją unikatowość i wysoki poziom, ale przeżył pewien spadek jakości w stosunku do czasów pierwszego scenarzysty.
Wraz z początkiem New 52 Stormwatch powróciło, jednak nie mając praktycznie nic wspólnego z dawną serią o tej nazwie. Dużo więcej czerpie właśnie z The Authority. Nowy Stormwatch to działająca w tajemnicy grupa osobników o nadludzkich mocach, nie objęta kontrolą przez żadne ziemskie państwo, Nie oznacza to jednak, że to oni są najwyższym autorytetem, za nimi stoi tajemniczy Shadow Cabinet, o którym oni sami praktycznie nic nie wiedzą. Grupa ma swoją siedzibę na statku kosmicznym zawieszonym w hiperprzestrzeni, nie wykrywalnym dla ludzkiej technologii. Ma za zadanie mierzyć się z zagrożeniami, z którymi tradycyjni superherosi nie poradziliby sobie ze względu na swój styl działania. To oddział komandosów obdarzonych mocami nie tradycyjna grupka herosów w pelerynach. Korzenie Stormwatch siegają setek lat w tył, za jej prototyp można uznać Demon Knights, drużynę postaci godnych Roberta E. Howarda albo Karla Wagnera, o której opowiada inny tytuł prowadzony przez tego samego scenarzystę.
W samym składzie dostrzegamy dużą część dawnego Authority. Mamy więc Jacka Hawskmoora, który czerpie siłę z miast i może się z nimi komunikować, Engineer , kobietę zmienioną częściowo w maszynę i zdolną zrobić wszystko z technologią, a także tworzyć własną na poczekaniu, Jenny Quantum, młodziutkie dziecko XXI wieku której moce opierają się na odkryciach fizycznych tego tysiąclecia, jakie one nie będą. Powraca również niezastąpiony duet Midnightera i Apolla, podobny zarówno mocami, jak i sposobem bycia do Batmana i Supermana. Właśnie próba rekrutacji tej pary, a także narastające powoli między nimi uczucie stanowi jeden z tematów pierwszego tomu nowego Stormwatch. Oprócz starych znajomych widzimy też nowe postacie. Adam One, lider zespołu który pojawił się na świecie w momencie wielkiego wybuchu, The Projectonist, osoba dysponująca podobnymi mocami jak Hawskmoor, tyle że w odniesieniu do mass mediów i Harry Tanner, mistrz miecza i kłamstwa. Najbardziej zaskakującym członkiem nowego Authority jest jednak… J`onn J`onz, czyli stary dobry Martian Manhunter z Ligii Sprawiediwości. Gdy w JL broni on Ziemi jako superbohater, to w Stormwatch czyni to jako żołnierz.
Muszę przyznać, że mam mieszane uczucia względem tej serii. Z jednej strony ma ona wiele mocnych punktów. Opowieść jest wciągająca i przypomina klimatem stare The Authority, większości postaci nie mam nic do zarzucenia, a kilka wątków które stanowią zapewne podstawy przyszłych historii jest solidne. W każdym razie będę oczekiwał z niecierpliwością uchylenia rąbka tajemnicy związanego z Shadow Cabinet, a jedna z postaci wydaje się dużo czerpać z Henry’ego Bendixa ze Stormwatch z czasów Ellisa. Dwie sceny szczególnie zapadły mi w pamięć: sposób, w jaki Stormwatch unika ewentualnej interwencji superbohaterskiej w kryzysie, który samo chce rozwiązać, a także przedstawienie rozmów z miastami Jacka Hawskmoora. Po raz pierwszy możemy ujrzeć, jak to wygląda, a zostało zrobione świetnie. Szczególnie podoba mi się duch Gotham.
Z drugiej strony narracja przebiega za szybko jak na taką ilość wątków. Wiele z nich zostaje więc potraktowana po macoszemu albo zostawiona wisząca gdzieś w powietrzu, postacie wydają się podejmować i zmieniać decyzje z zastraszającą prędkością, a fabuła zostaje mocno skompresowana. Również obecność Martiana Manhuntera niezbyt pasuje w mojej opinii do duchu zespołu. Wydaje się być wpasowywany na siłę. Mam nadzieję, że gdzieś w bliskiej przyszłości serii jego powody do dołączenia i działania ze Stormwatch zostaną rozwinięte, bo jak na razie wydaje się bardziej służyć marketingowi niż fabule.
Uległa też osłabieniu drastyczność tematów i treści w stosunku do dawnych serii z których ta czerpie. Dla jednych może być to wada, dla innych zaletą, ale na pewno zmienia to odrobinę ducha opowieści.
Od strony graficznej nic specjalnie nie razi, ale też nie zachwyca. Niewiele więcej da się powiedzieć o rysunkach Miguela Sepuvalda. Nie ma tu niczego przyciągającego wzrok, ale też nic nie odrzuca. Przypominają one lekko The Authority, ale to nie ten poziom. Wygląd postaci uległ pewnym zmianom, ale nie są one zbyt duże. Jedynie odejście od czerni i swoistej męskości wyglądu Midnightera może trochę przeszkadzać. Znacznie trudniej traktować go poważnie, gdy jest ubrany w dość obcisłą, niebieską kostiumozbroję.
Komu można polecić Stormwatch? Na pewno fanom starego Stormwatcha i The Authority, którzy będą mieli okazje dobrze się bawić zauważając wątki zaczerpnięte z obu serii, a także obserwując przygody znanych bohaterów w nowych wersjach. Również przeciętny czytelnik nie zawiedzie się na tej pozycji, gdyż jest dobra i solidnie wykonana. Żal tylko tego, że gdyby dać mu czas na w miarę spokojny rozwój fabuły, Paul Cornell zapewne uczyniłby to jedną z najlepszych pozycji New 52, gdy tymczasem otrzymujemy pozycję zaledwie ponadprzeciętną.
Bartosz Spytkowski
Stormwatch Vol. #1: The Dark Side
Scenariusz: Paul Cornell
Rysunek: Miguel Sepulveda, Alex Sinclair
Liternictwo: Rob Leigh
Wydawca: DC Comics
Data publikacji: 29.05.2012
Liczba stron: 144
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena: 14.99 $