ASGARD tom 1: ŻELAZNA NOGA

Żelazna noga i morze

222x300

Najnowszy scenariusz Xaviera Dorisona – znanego już w naszym kraju m.in. z komiksów „W.E.S.T.”, „Trzeci Testment” i „Long John Silver” – ciężko byłoby zepsuć. Kipiący testosteronem świat nordyckich wojowników to temat wdzięczny, do którego można podchodzić na wiele różnych sposobów. Francuz zdecydował się ostatecznie obdarować czytelników prostą i mięsistą historią przygodową, która stawia gburowatego wikinga oraz kilku innych śmiałków naprzeciw mitycznego zagrożenia. Czy to zlecenie stanie się ostatecznie biletem do Valhalli w jedną stronę?

Mieszkańcy Fjordlandu są sparaliżowani ze strachu, ponieważ w wodach otaczających miejsce ich zamieszkania grasuje coś przerażającego. Istota ta niszczy kolejne statki rybackie i wysyłane na pomoc grupy berserków, przez co wikingowie zaczynają szeptać, że sprawcą tych tragedii może być nawet Jormungand – gigantyczny wąż zwiastujący Ragnarok (zmierzch bogów i świata). Młoda dziewczyna, Sieglind, przeżyła jeden z ataków i została uratowana przez tajemniczego mężczyznę o żelaznej nodze. Asgard (to dosyć pretensjonalne imię jest uzasadnione fabularnie) okazuje się być wielkim łowcą potworów i skraelingiem („gorszym człowiekiem”, ze względu na swoje upośledzenie). Postanawia odprowadzić niedoszłą topielicę do miasta oraz zaproponować swoje usługi przerażonym mieszkańcom. Dostaje sowite wynagrodzenie, po czym razem z zebraną w szczególnych okolicznościach załogą rusza na wielkie łowy, podczas których, niczym Ahab, będzie musiał zmierzyć się ze swoim „monstrum”.

Komiks Dorisona to świetnie skonstruowana historia przygodowa, opierająca się na starych jak świat schematach. Mamy tutaj konflikt pokoleniowy i klasowy, motyw zemsty i walkę z własnymi niedoskonałościami. Nie znajdziemy wprawdzie błyskotliwych rozwiązań fabularnych, ale nie jest to żadnym minusem, ponieważ podstawy gatunkowe, którymi karmi nas scenarzysta, są zaprezentowane z niesamowitą szczerością. Charaktery postaci są wyraźnie zarysowane, dzięki czemu interakcje i tarcia między nimi wypadają zaskakująco naturalnie, szczególnie że całość wypełniona jest subtelnym humorem oraz błyskotliwymi dialogami. Momentami komiks przypomina nawet specyficzną wersję „komedii kumpelskiej” w stylu „48 godzin”, ponieważ Sieglind nie daje sobie w kaszę dmuchać i milczący zazwyczaj Asgard jest zmuszony do okazywania emocji – a jest to postać dosyć oryginalna. Mimo iż pożycza sporo z historii Thorgala, to w komiksie Francuza bardziej przypomina skandynawską wersję… Tony’ego Starka (szczególnie w scenach w zbrojowni). Wiking to genialny inżynier, który futurystyczny pancerz zastępuje stalową kończyną i statkiem uzbrojonym niczym van Drużyny A. Ma również swoje słabostki i mimo trudnego charakteru uczy się od innych, przechodząc pewną metamorfozę. Jest to wątek znany z warsztatów scenopisarstwa jeszcze dinozaurom, który mimo wszystko angażuje emocjonalnie.

Rysunki Ralpha Mayera idealnie obrazują świat, w którym przyszło żyć Żelaznej Nodze. Skandynawia zaprezentowana przez Francuza jest wyraźnie surowa i dzika, co podkreśla też dominacja zimnej palety barw – brązu, szarości i zieleni. Kadry są dynamiczne i idealnie współgrają ze scenariuszem Dorisona. Ciężko również pozbyć się wrażenia, że ilustracje – jak na frankofoński komiks – są mocno inspirowane amerykańskimi komiksami o superbohaterach. Męskie postacie mają wyraźnie kwadratowe szczęki, a sylwetką protagonista bardziej przypomina Supermana niż wspomnianego wcześniej Thorgala. Jest to pozytywny element warstwy wizualnej, gdyż jeszcze wyraźniej podkreśla charyzmę i twardy charakter Asgarda. Największe jednak wrażenie zrobiła na mnie mimika postaci – każdy grymas, uśmiech czy wybuch złości jest oddany niezwykle naturalnie, dzięki czemu płynnie śledzimy wszystkie stany emocjonalne. Jest to szczególnie znaczące z tego powodu, że scenarzysta ogranicza dialogi i niektóre sekwencje (np. początkowe sceny w czasie burzy) to małe arcydzieła rysunkowej narracji. Dodatkowo mamy w albumie typowo europejskie podejście do spraw cielesności, które jak zawsze cieszy i po raz kolejny sprawia, że z politowaniem można pokiwać głową w stronę amerykańskiego komiksu głównego nurtu. Nagość jest tutaj naturalna, a postać uderzona kawałkiem deski zaczyna krwawić. Bo musi, i tyle.

Nie jest to historia, która wnosi coś nowego do medium. Ale nie aspiruje do tego i chce po prostu opowiedzieć, w jak najlepszy sposób, wysokooktanową przygodę o nordyckim łowcy potworów. Zamiast płakać nad swoim losem, Asgard postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i udowodnić bogom, że jest twardym skurczybykiem. Autor miał pomysł na zwartą oraz angażującą historię i udało mu się to w świetny sposób przekazać. Polecam, a także czekam na zakończenie przygód Żelaznej Nogi i jego towarzyski, bo na rynku zwyczajnie brakuje tak bezpretensjonalnych i błyskotliwych opowieści. Schludny album, który można pokazać znajomym stroniącym dotychczas od komiksów.

Radosław Pisula

Asgard #1: Żelazna noga
Tytuł oryginalny: Asgard: Pied-de-fer
Scenariusz: Xavier Dorison
Rysunki: Ralph Meyer
Kolory: Caroline Delabie, Ralph Meyer
Data wydania oryginału: 2012
Wydawca polski: Taurus Media
Data wydania polskiego: marzec 2013
Tłumaczenie: Jakub Syty
Format: A4
Liczba stron: 56
Okładka: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 46 zł