Obrazki z podróży
Najprościej opisać ten komiks jako reportaż z wyprawy do Polski. Autor scenariusza i rysunków – francuski Żyd – Jérémie Dres po śmierci swej babci, urodzonej w Polsce Żydówki, postanawia razem z bratem zwiedzić kraj przodków i odszukać rodzinne korzenie. Komiks, operujący bardzo prostą kreską, opowiada o jego poszukiwaniach, spotkaniach z mieszkającymi w Polsce Żydami, konfrontacji z polską specyfiką kulturową i ludźmi. Nazwanie go „reportażem graficznym” nie jest nadużyciem – jak podkreśla autor w posłowiu, przytoczone w komiksie wypowiedzi są prawdziwe, rozmowy nagrane, a miejsca sfotografowane (w aneksie możemy obejrzeć wybór zdjęć z wyprawy i historycznych pamiątek).
„Kolejny komiks o Holokauście!”- może ktoś westchnąć. Tymczasem nie jest to opowieść o pracy nad pamięcią trzeciego pokolenia ocalonych z Zagłady. Choć nazistowskie ludobójstwo nieustannie kładzie się cieniem na tej opowieści, to ich ukochana babcia wyjechała z Warszawy przed wojną (musiała się za to ukrywać w szafie w okupowanym Paryżu). Sama opowieść jest zaś czasami dowcipnym i ironicznym zapisem mierzenia się z własnymi stereotypami i uprzedzeniami oraz historyczną indolencją. Bracia wyjeżdżają z Francji nieustannie ostrzegani przez przyjaciół, aby uważali. Babcia ciągle powtarzała wnukowi: „Ożeń się z kim chcesz, ale nigdy z Polką ani Niemką”. Polska jawi się jako żydowska pustynia, na której pozostały tylko prochy niemieckich ofiar oraz polscy antysemici. Tymczasem autor z zaskoczeniem odkrywa w Polsce aktywne środowiska żydowskie, festiwale, spotyka się z młodymi polskimi Żydami, co prowokuje go do konstatacji: „Młodzi, Żydzi, Polacy i trendy… czy to możliwe?”. Z bratem dziwią się, że synagogi nie muszą być ochraniane, a działacze organizacji żydowskich chwalą rząd za wsparcie finansowe. Obraz komplikuje się coraz bardziej, nigdy jednak nie stając się kiczowatym landszaftem ukazującym pełne pojednanie polsko-żydowskie.
Choć spojrzenie obcokrajowca, który słabo zna polskie realia, jest z reguły zabawne, to w tym przypadku komiks w zbyt wielu miejscach zamienia się w nudny dydaktyzm. Oświecony przez spotkanych działaczy i naukowców autor śpieszy o wszystkim poinformować czytelnika, nawet jeśli są to sprawy dobrze znane. Może nie każdemu absolwentowi liceum – a wiemy, jaka jest obecnie świadomość historyczna maturzystów – ale z pewnością temu, kto gotowy jest sięgnąć po komiks na taki temat. Z pewnością znaczenie tego komiksu jest większe we Francji, ale w Polce? Kolejne strony zapełniane są „gadającymi głowami”, a nawet schematycznymi mapkami. Można uznać, że czyni to z tego komiksu świetny „podręcznik”. Ale zbyt często podawane informacje są niezbyt precyzyjne albo jednostronne. Jeśli ktoś chce poznać historię relacji polsko-żydowskich powinien sięgnąć po książkę historyczną.
Nie znaczy to, że komiks pozbawiony jest wartości, ale gdzie indziej należy jej szukać. Opowiedziana tu podróż jest zarazem dojrzewaniem głównego bohatera, który poznaje własne uczucia, mierzy się z tożsamością. Jest także bez wątpienia formą na upamiętnienie ukochanej babci, której historii nie znało się zbyt dobrze, nie słuchało uważnie przy rodzinnym stole. Dzięki tej wyprawie abstrakcyjne nazwy z rodzinnych macew nabierają treści. Autor czuje głębszą więź z rodziną – nie tylko pokoleniami, które opuściły już świat, ale również z bratem, z którym ta podróż ponownie go połączyła. Jest to zatem całkiem ciekawy zapis przemiany w czasie podróży, komiksowa wersja gatunku o długiej tradycji.
Interesujące jest także przedstawienie warszawskiego środowiska organizacji żydowskich, wbrew wielu poglądom skonfliktowanego, podzielonego politycznie, stosunkiem do religii i trajektoriami biograficznymi. Autor zabawnie opisuje barwne osobowości działaczy i rabinów. A dystans, jaki zapewnia mu kraj zamieszkania oraz chłodny stosunek do religii, pozwala na wnikliwą i nie pozbawioną ironii analizę. Gdy pyta jednego z bohaterów, czy może zrobić parę zdjęć, ten odpowiada: „Możesz zrobić zdjęcia pod warunkiem, że pokażesz je wszystkim koleżankom w Paryżu. A przede wszystkim powiedz im, że jestem bardzo bogaty”. Sporo dowiadujemy się o wydarzeniach z marca 1968 roku oraz późniejszych losach emigrantów, z których niektórzy postanowili wrócić do Polski. Nieustannie przewija się także wątek „Nowych Żydów”, którzy „często dopiero co odkryli swoje żydostwo albo, że ktoś w rodzinie był Żydem”. Bardzo zależy im na wierności wszelkim obyczajom żydowskim. Budzą oni mieszane uczucia opisywanych bohaterów. Jeden z nich złośliwie zauważa: „Chcą skorzystać z mocy metafizycznych. Myślą, że jeśli zostaną Żydami stanie się cud – spłynie na nich bogactwo i mądrość”. Autor daleki jest od ukrywania tych sporów, lukrowania wizerunku działalności żydowskiej. To świadczy o jego wierności dziennikarskiej profesji.
Skąd taki tytuł? Oczywiście dlatego, że mimo obecności w Krakowie bohaterowie nie chcą odwiedzić Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, obowiązkowego punktu na mapie większości wycieczek do Polski. Autor wyraźnie chce się zdystansować od uznawania Zagłady za kluczowy element żydowskiej tożsamości. Na ten wątek zwraca uwagę we wstępie Jan Śpiewak (syn prof. Pawła Śpiewaka, dyrektora Żydowskiego Instytutu Historycznego), jeden z bohaterów opowieści: „Holocaust był stałym tematem niekończących się dyskusji i rozmów przy obiedzie. Nie chcę jednak, żeby stał się centralnym elementem mojej żydowskiej tożsamości. Nie jest to proste. Może dlatego nie jeżdżę do Auschwitz”. Ale Zagłada jest nieustannie obecna na kartach tego komiksu. Nie tylko w reminiscencjach historycznych, ale także w dziedzictwie, jaki zostawiła – traumy i strachu. Jak również animozji polsko-żydowskich, które podtrzymują nie tylko ignorancja czy zła wola. Widać to wyraźnie w czasie wyprawy braci do Żelechowa, gdzie z prawdziwą paranoją obawiają się napastliwych antysemitów za każdym drzewem. Oglądając rodzinny dom jeden z braci stwierdza: „Widziałeś Marię Pannę? Musieli ją postawić, żeby do końca odżydzić to miejsce”. Ich oburzenie budzi stan lokalnego kirkutu – „Nagle znikają miłe wrażenia tolerancji i odnowy, których dotychczas doświadczyliśmy. Zastępuje je poczucie pustki i upokorzenia”.
Nie ukrywam, że komiks nie przypadł mi do gustu. Jednak nie ze względu na oszczędną kreskę czy wykład historycznych i politycznych realiów. Podobny pod wieloma aspektami komiks Joe Kuberta „Josel 19 kwietnia 1943. Opowieść o powstaniu w warszawskim getcie” (Egmont Polska 2006) uważam za udany. Z pewnością ten reportaż graficzny jest bardziej atrakcyjny dla zachodniego czytelnika, o czym świadczy uznanie dla niego i recenzje. W porównaniu z innymi komiksami na ten temat nie wypada jednak najlepiej.
Dziękujemy Wydawnictwu MF Studio za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Lech M. Nijakowski
Nie pojedziemy zobaczyć Auschwitz
Scenariusz i rysunki: Jérémie Dres
Tytuł oryginalny: Nous n’irons pas voir Auschwitz
Tłumaczenie: Natan Okuniewski
Wydawnictwo: MF Studio
Wydawca oryginalny: Éditions Cambourakis
Data wydania: 10.2013
Data wydania oryginału: 2011
Liczba stron: 206
Format: 170×235 mm
Oprawa: miękka
Druk: czarno-biały
ISBN-13: 9788393810406
Wydanie: I
Cena z okładki: 49,90 zł