222x300

Za Imperium: Kobiety”, czyli fantazji na temat rzymskich legionów tom drugi. Mieliśmy już zdobywanie miasta, bitwy w dolinie oraz szereg zasadzek. Były także nużące wędrówki, marsze i przedzieranie się przez dzikie ostępy. Z zestawu oklepanych motywów żołnierskich historii trio autorów postanowiło w drugim tomie uraczyć czytelnika kobiecymi wdziękami. I to w ilościach hurtowych.

Początek albumu wciąga i budzi autentyczne zainteresowanie. Po uciążliwej wędrówce przez dżunglę pełną wszechobecnego robactwa żołnierze pod dowództwem kapitana Glorima Cortisa trafiają do cudownego ogrodu pełnego kwiatów, owoców i krystalicznie czystych strumieni. Sielanka i ogólne rozprężenie nie trwa jednak zbyt długo, gdyż jak wiadomo, każdy rajski ogród ma swojego strażnika. W tym przypadku jest to śliczna dziewczyna z łukiem, która zostaje szybko schwytana i zneutralizowana. Ku dezaprobacie większej części oddziału, kapitan zabrania krzywdzenia łuczniczki. Z jego rozkazu zwiadowcy, a między nimi Virgil de Vigero, który dał się już poznać jako wiecznie spragniony kobiecych wdzięków cwaniak, ruszają po śladach strażniczki do pobliskiej osady pełnej uwodzicielskich kobiet. W międzyczasie strażniczka ogrodu ucieka podczas nieudanej próby gwałtu ze strony dwójki legionistów, która dla jednego z nich kończy się wyjątkowo nieprzyjemnie.

Od tego momentu scenariusz komiksu obiera kurs na gore softcore porno. Schwytani zwiadowcy zostają kolejno zmuszeni do uprawiania seksu z, mniej lub bardziej nagimi, Amazonkami. Gdy pierwszy żołnierz w końcu „opada z sił”, zostaje wykastrowany, wyrzucony w błoto i zastąpiony kolejnym. Następnie ma miejsce najgorsza w całej serii scena, budząca śmiech i autentyczne zdegustowanie. Bynajmniej nie nagością, lecz zwykłym, tanim prymitywizmem. Poznany wcześniej zwiadowca Virgil de Vigero ratuje siebie i swojego towarzysza, zaspokajając około pięćdziesięciu kobiet, jedną po drugiej, póki nie traci przytomności z wycieńczenia, bredząc coś o byciu bogiem. Ciężko zrozumieć, jaki jest sens prezentowania tej mokrej fantazji czternastoletniego chłopca po uszy nabuzowanego hormonami. Niektórym czytelnikom może to nie przeszkadzać, ale innych taka obraza dobrego smaku może zniechęcić do dalszej lektury. Czas, jaki kupiła ta krwawa orgia, wystarcza, aby reszta oddziału dotarła do osady po śladach uciekającej strażniczki. Po krótkiej walce legionistom udaje się opuścić miejsce kaźni i powrócić do ogrodu. Następującej potem przemowy o kobietach-demonach chcących zniszczyć rodzaj męski nie będę nawet szerzej przytaczać, by nie zniechęcić do serii reszty czytelników.

Najbardziej razi nie obfitość, skądinąd całkiem ładnie narysowanych, piersi, lecz to, co autorzy z tym motywem zrobili. Można by doszukiwać się metafory relacji między płciami, swoistej walki o dominację między kobietą i mężczyzną, porównania męskiego, patriarchalnego Imperivm – ładu i cywilizacji oraz dzikich Amazonek – nieokrzesanej, śmiertelnie niebezpiecznej natury. Można by, gdyby nie bardziej oczywiste wytłumaczenie, jakim jest chęć taniego epatowania seksem i sensacją.

W kwestii głębszego zarysowania bohaterów drugi album radzi sobie nieco lepiej. Pojawiają się wątki, które pozwalają powiedzieć o postaciach coś więcej niż świetny łucznik, dowódca czy idealny wojownik. Niestety nie ulega poprawie pojęcie scenarzysty o tym, jak wygląda wojsko. Weterani, najlepsi w Imperium, podczas arcyważnej misji poza granicami znanego świata zachowujący się jak świeży rekruci na pierwszej przepustce, rażą brakiem koherencji. Żarty z bekania i plucia na siebie winem z poprzedniego tomu można tłumaczyć jako odreagowywanie stresu związanego ze zdobyciem i rzezią miasta. Jednak zarzucania dyscypliny i ostrożności na sam widok kobiecego dekoltu w wykonaniu elitarnych „najlepszych w całym Cesarstvie” legionistów wybaczyć już autorom nie można. Niezależnie od tego, ile tygodni minęło od ostatniej wizyty w obozowym burdelu.

Świetne operowanie kolorem, jakie można było oglądać w pierwszym tomie, zostało podtrzymane także w tym. Co prawda rdzawa patyna ustąpiła miejsca zieleni przywodzącej na myśl zastarzałą warstwę porostów, jednak taka zmiana idealnie pasuje do zieleni dżungli i lasów, które stanowią tło kadrów. Rysunek postaci uległ widocznej poprawie, głównie w przypadku półnagich Amazonek, lecz zachowana została swoista swoboda kreski, podkreślająca rosnący dynamizm akcji.

Drugi tom serii „Za Imperium” budzi mieszane uczucia. Z jednej strony dostarcza czytelnikowi czystej frajdy z podążania za ciągłą i intensywną akcją oraz prezentuje niezwykły kunszt w operowaniu kolorem, który sam w sobie jest powodem, aby wziąć album do rąk. Niestety braki fabularne i miejscami prymitywny scenariusz powodują zgrzyty, by nie powiedzieć niesmak, które rzutują na przyjemność lektury. Autorzy muszą się jeszcze nauczyć, że dobry komiks akcji to coś więcej niż wciągające i dynamiczne wydarzenia. Udało im się ze stroną graficzną. Z fabularną niestety nie.

Dziękujemy wydawnictwu Centrala Mądre Komiksy za udostępnienie egzemparza komiksu do recenzji.

Mateusz „Deskath” Witkowski

Tytuł: Za Imperium: Kobiety
Scenariusz: Merwan, Bastien Vivès
Rysunek: Merwan, Bastien Vivès
Kolor: Sandra Desmazières
Wydawnictwo: Centrala
Tytuł oryginalny: „Pour l’Empire: Les Femmes”
Wydawca oryginalny: Dargaud
Rok wydania oryginału: 2010
Liczba stron: 54
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: kolor
ISBN-13: 978-83-63892-26-5
Cena z okładki: 37,91 zł