„Megan” to pierwsza część ostatniego (niestety) cyklu opowieści o przygodach zespołu Weird Enforcement Special Team. Po tym jak Morton Chapel z pomocą towarzyszy rozpracował okultystyczny spisek wymierzony w rząd USA (tomy 1 i 2) i zneutralizował na Kubie demonicznego Islero (tomy 3 i 4), przychodzi czas na to, by wreszcie stawił czoło własnym demonom z przeszłości. Ta rozgrywka będzie najtrudniejsza ze wszystkich dotychczasowych.
Córka Mortona Chapela – Megan – pojawia się w komiksie już od pierwszego tomu. Autorzy od samego początku umiejętnie budują napięcie związane z tajemniczą dziewczyną. Zaczęło się od krótkiej wzmianki o niej jako o tajemniczej lokatorce sali nr 17 w nowojorskim szpitalu psychiatrycznym. W pierwszym tomie szef W.E.S.T. zjawił się w tym szpitalu z amuletem, który miał zostać położony w tejże sali. Później mieliśmy jeszcze okazję widzieć Chapela pod drzwiami sali nr 17 w tomie drugim. W tomie trzecim natomiast dowiedzieliśmy się, że lokatorką tego pomieszczenia jest młoda dziewczyna o imieniu Megan, a Morton Chapel jest… jej ojcem. Gwałtowna reakcja dziewczyny na jego widok sygnalizowała jednak, że – mówiąc delikatnie – relacje między nimi nie układają się najlepiej. Tom czwarty zakończył się w sposób sugerujący, że Megan odegra w kolejnych odsłonach opowieści jedną z głównych ról. Chapel najwyraźniej bowiem zaufał doktor Kathryn Lennox i pozwolił jej wykorzystać wiedzę psychiatryczną, by pomóc swojej córce.
Podczas kolejnych sesji terapeutycznych prowadzonych przez doktor Lennox szef W.E.S.T. opowiada o swojej przeszłości. Te sesje mają pomóc w postawieniu diagnozy dotyczącej przyczyn katatonii, w której Megan tkwi od lat. Już z pierwszej planszy dowiadujemy się, że szef W.E.S.T. zastrzelił swoją żonę na oczach córki. Od tego momentu Megan całkowicie zamknęła się w sobie. Opowieść, którą Chapel snuje podczas kolejnych sesji terapeutycznych, rozwija się jednak w kierunku, który jest nie do zaakceptowania przez racjonalnie myślącą doktor Lennox (choć we wcześniejszych tomach była już uczestniczką zdarzeń, które musiały poważnie zachwiać jej naukowym światopoglądem). Tak czy inaczej, gdy Morton Chapel wprowadza do swojej opowieści demona, który ma być rzekomo odpowiedzialny zarówno za stan Megan, jak i śmierć jego żony, Kathryn zaczyna wątpić w jego słowa. Mimo wszystko dla psychiatry opętanie przez demona jest mało przekonującym wyjaśnieniem.
Demony przeszłości – w każdym możliwym sensie tego słowa – jednak rzeczywiście się budzą i zaczynają bardzo dotkliwie prześladować szefa W.E.S.T. Nie chodzi tu tylko o tajemniczego Setha, który zawładnął duszą Megan, ale także o człowieka z krwi i kości, który również chce wyrównać rachunki z przeszłości. Tym człowiekiem jest sędziwy Johan Verhagen, jeden z najbogatszych i najpotężniejszych przemysłowców amerykańskich. Ten niezwykle wpływowy potentat przemysłowy, który wydaje polecenia nawet samemu prezydentowi USA, jest także… teściem Chapela. Wydawałoby się zatem, że jego motywy są proste – chce zemsty za śmierć swojej córki i matki Megan, która zginęła z ręki Chapela. Jak się jednak okazuje, nie do końca o to chodzi.
Zaczyna się zatem wyścig z czasem. Stawką w tej skomplikowanej grze jest nie tylko życie Megan, ale też niebezpieczeństwo uwolnienia jakichś tajemniczych, demonicznych sił, które mogą zagrażać światu. Morton Chapel za wszelką cenę chce uratować swą córkę, ale wszystko wskazuje na to, że nie będzie mógł liczyć na wsparcie partnerów z W.E.S.T. Władza Verhagena jest bowiem na tyle potężna, że w interesie rządu USA jest postępowanie zgodnie z jego zaleceniami. Dotychczasowi partnerzy zamieniają się zatem w myśliwych, a Chapel staje się zwierzyną. Trudno powiedzieć, kto okaże się przyjacielem, a kto wrogiem, kto po czyjej stronie opowie się w finałowej rozgrywce. Zaszczuty i osamotniony ojciec podejmuje ostatni (któż może bowiem wiedzieć, czy wyjdzie z tego żywy) wysiłek, by uratować swą ukochaną córkę. Wszystko w zawrotnym tempie zmierza do wielkiego finału, który rozegra się w ostatnim tomie.
Komiks czyta się jednym tchem. Akcja jest bardzo dynamiczna i nie pozwala nawet na chwilę oderwać się od lektury. Scenarzyści umiejętnie budują napięcie, ale od samego początku jest jasne, że chodzi tu przede wszystkim o przygotowanie czytelnika na wielki finał, który rozegra się w kolejnym tomie. Po lekturze pozostaje jednak pewien – mały – niedosyt. W poprzednich odcinkach twórcy zawiesili sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Tymczasem piąty tom, choć bardzo dynamiczny, efektowny i pełen świetnych rozwiązań narracyjnych, oferuje – jak dotąd – proste wyjaśnienie zagadki związanej z Megan. Być może jednak to, co teraz wydaje się oczywiste, będzie w ostatnim tomie zakwestionowane. Czytelnik uśpiony nieco tym, że sprawy zmierzają w dość przewidywalnym kierunku, zostanie gwałtownie wyrwany z tego stanu i wrzucony w wir zupełnie nieprzewidywalnych zdarzeń. Krótko mówiąc, wydaje się, że wielki finał, który rozegra się w tomie szóstym, sprawi, że ostatni cykl przygód W.E.S.T. będzie albo najlepszy ze wszystkich dotychczasowych, albo najsłabszy.
Jeżeli chodzi o warstwę graficzną komiksu, to Christian Rossi nadal prezentuje świetną formę. Oglądanie poszczególnych kadrów to prawdziwa uczta dla oka. Rysunki są dynamiczne, a kolorystyka idealnie dopasowana do nastroju opowieści. W oczy rzuca się również zmiana sposobu rysowania. Autor często rezygnuje z wyrazistej kreski na rzecz stylistyki akwarelowej. Wyraźnie widać kontrast pomiędzy kadrami i rysunkami bardziej ostrymi a tymi, które są bardziej rozmyte. Często nawet w jednym kadrze mamy postaci obrysowane tuszem i takie, które są jedynie namalowane. Ten ciekawy zabieg pasuje do konwencji całej historii. Istotną rolę odgrywa tu bowiem nieustanne zacieranie się granicy pomiędzy rzeczywistością i iluzją. Poznając stopniowo świat Megan, odkrywamy te zjawiska, które dla niej są rzeczywiste i namacalne, choć z punktu widzenia innych uczestników tej historii mogą wydawać się jedynie ułudą. Akwarelowa stylistka pozwala doskonale przedstawić ulotny i rozmyty charakter opowieści.
Podsumowując, należy stwierdzić, że kolejna odsłona serii jest trzymającą w napięciu, dobrze opowiedzianą i świetnie narysowaną/namalowaną historią. Jeżeli jednak porównać ją do części wcześniejszych, to wydaje się, że jest nieco bardziej przewidywalna i schematyczna. Wrażenie to może jednak szybko ulec zmianie po tym, gdy poznamy zakończenie tej historii. Parafrazując klasyka, należy bowiem pamiętać, że dobry komiks poznajemy nie po tym, jak się zaczyna, ale po tym, jak się kończy.
Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Paweł Ciołkiewicz
Tytuł: „W.E.S.T. 5 – Megan”
Tytuł oryginału: „W.E.S.T. 5 – Megan”
Scenariusz: Xavier Dorison, Fabien Nury
Rysunki: Christian Rossi
Tusz: Christian Rossi
Kolorystyka: Christian Rossi
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Liternictwo: Arkadiusz Salamoński
Wydawca: Taurus Media
Data polskiego wydania: 2014
Wydawca oryginału: Dagraud
Data wydania oryginału: 2009
Objętość: 56 stron
Format: 215 x 290 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie/internet
Cena okładkowa: 38 złotych