Dziesięć lat na karku – to wyzwanie. Wiek z jednej strony poważny, wymagający już pewnej życiowej odpowiedzialności i ogłady, z drugiej – najlepszy czas na rozbudzanie awanturniczej żyłki i poszukiwanie przygody. A ta, jak zwykle, czai się bliżej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Życie dziesięciolatka najeżone jest rozmaitymi niebezpieczeństwami. Na (wciąż niestety zbyt małego) człowieka czyhają bezlitośni nauczyciele, ktorzy nie umieją docenić wrodzonej inteligencji ucznia i stawiają żmudną naukę suchych faktów ponad osobistą intuicję i kreatywność w podejściu do postawionego problemu. Poza tym – czasem jeszcze gorsi od krzewicieli oświaty koledzy ze szkoły, zmuszający do bezustannej walki o miejsce w społeczności i ciągłe przepychanie się w stronę bieguna „spoko”, by uciec jak najdalej od dolnej granicy „żenady”. No i są jeszcze oni. Absolutny szczyt terroru. Krwawi oprawcy. Dentyści.
To właśnie stomatologów najbardziej obawia się Jędrek – tytułowy bohater nowego cyklu powieściowo-komiksowego Tomasza Lwa Leśniaka i Rafała Skarżyckiego. Przebojowy i sarkastyczny rudzielec z zadziornym kędziorem, postrach starszej siostry i utrapienie rodziców w jednej osobie. Gdy w szkole pojawia się nowa pani dentystka, niepodzielająca ugodowych nawyków swojej emerytowanej poprzedniczki i bez mrugnięcia okiem borująca szczęki wszystkich uczniów po kolei, obawiający się zarówno o swoje uzębienie, jak i konieczność odbycia w przyszłości terapii w celu pozbycia się psychicznej traumy chłopak postanawia działać. Korzystając z zawodowych wskazówek mamy, pracującej w policji na stanowisku młodszego inspektora śledczego (chyba pierwszy przypadek mamy-detektywa w polskiej literaturze dziecięcej!), Jędrek rozpoczyna śledztwo w sprawie tajemniczej lekarki. Dynamiczne dochodzenie wymaga ekstremalnych środków, zawierania niespodziewanych sojuszy, a nawet walki wręcz na oczach całej szkoły w efektownej „solówie” z dryblasem z szóstej klasy. Jednak los i ciało pedagogiczne skutecznie ciskają kłody pod nogi, straszy semestralny sprawdzian z matematyki, a czasu coraz mniej. Zbliża się piątek: pani Monika już czeka w gabinecie ze swoimi wiertłami… Najnowsze dzieło Skarżyckiego i Leśniaka to przedstawiciel obecnego od kilku lat, jednak wciąż rzadko spotykanego poza twórczością dla dzieci hybrydycznego gatunku: powieści łączonej z komiksem. Prozatorska forma płynnie przechodzi w komiksowe kadry, dialogi przeskakują ze zwartego tekstu w dymki między postaciami, a pozbawione tekstu grafiki nie pełnią wyłącznie funkcji ilustracyjnej, lecz stanowią pełnoprawny element narracji. Polski czytelnik mógł spotkać się z podobnymi eksperymentami w bestsellerowych seriach: „Dzienniku cwaniaczka” Jeffa Kinneya czy „Zapiskach luzaka” Lincolna Peirce’a. To pierwsza rodzima produkcja w tym stylu (chociaż niezwykle blisko pewnych rozwiązań była przed laty „Dynastia Miziołków” Joanny Olech). Narratorem historii jest, rzecz jasna, Jędrek we własnej osobie, który przedstawia skomplikowaną i złożoną intrygę z własnego punktu widzenia. Skarżycki postanowił nie korzystać z formy dziennika, ale pozwala swojemu bohaterowi snuć opowieść z dystansu, wtrącać do niej retrospekcje, dygresje i przemyślenia. Dzięki temu Jędrek staje się znacznie bardziej świadomym gawędziarzem, umiejętnie stopniuje napięcie, a całe śledztwo nabiera rumieńców ze strony na stronę.
Miłośników poprzednich publikacji autorów, skierowanych do małoletniego odbiorcy, muszę w tym miejscu stanowczo ostrzec. Większość z nas jest zapewne przyzwyczajona do specyficznej, urzekającej narracji „Tymka i Mistrza” czy nawet przeznaczonego dla dzieci wcielenia „Jeża Jerzego” z łamów „Świerszczyka”. Najnowsze dzieło Skarżyckiego i Leśniaka jest zupełnie inne. Nie tylko pod względem formalnym, ale przede wszystkim stylistycznym. Jędrek, chociaż podobnie jak Tymek obdarzony rudą czupryną, skrajnie się różni od swego rówieśnika. W swojej opowieści używa mieszanki szkolnej gwary, młodzieżowych pyskówek, cytatów z rozmów dorosłych i własnych powiedzonek, przez co w pierwszym kontakcie język powieści może sprawiać niezbyt zachęcające wrażenie. Przyznam, że podczas lektury byłem mocno rozczarowany i momentami zasmucony nachalną „chłopackością” stylu, jednak gdy tylko akcja przyspieszyła, manieryzm Jędrka przestał mi przeszkadzać. To właściwie jedyny zgrzyt, jaki pojawił się w trakcie czytania – intryga jest solidnie skonstruowana, akcja przyspiesza i zwalnia w odpowiednich momentach, a finał, chociaż możliwy do przewidzenia dzięki dedukcji i poszlakom, zaskakuje i dostarcza świetnej rozrywki.
Rysunki Tomasza Lwa Leśniaka są doskonale znane każdemu, kto kiedykolwiek zetknął się z krajowym komiksem. Grafik nie odchodzi od swego charakterystycznego stylu, ale nieznacznie modyfikuje technikę ilustracji – przygody Jędrka okraszone są dynamiczną, pełną werwy kreską, jakiej już od lat nie mogliśmy podziwiać na coraz bardziej dopieszczanych planszach „Jeża Jerzego”. Pewna szkicowość, minimalne rozedrganie linii i widoczna na każdej stronie radość, jaką Leśniak czerpał z tej pracy nadają rysunkom pazura. Szczególne brawa należą się za ilustracje, otwierające kolejne rozdziały.
Pierwszy tom serii „Hej, Jędrek! Przepraszam, czy tu borują?” to niezwykle sympatyczna pozycja na rodzimym rynku wydawniczym dla dzieci. Dobrze napisana, zapewniająca rozrywkę, świetnie zilustrowana, interesująca formalnie. W sam raz na leniwe popołudnie, podczas którego przydałoby się trochę przygody.
Rafał Kołsut
Dziękujemy wydawnictwu Nasza Księgarnia za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Tekst: Rafał Skarżycki
Rysunki: Tomasz Lew Leśniak
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 224
Format: 140×200 mm
Oprawa: miękka
Wydanie: I
Cena z okładki: 24,90 zł