Jednym z częściej krytykowanych komiksów w Polsce, wydanym w ramach wydawniczej ofensywy Egmontu spod znaku „Nowe DC Comics”, jest „Szpon. Utrapienie Sów” Scotta Snydera, Jamesa Tyniona IV i Guillema Marcha. W jednym z rankingowych podsumowań roku 2014 portalu „KaZet” pojawiło się nawet określenie „marketingowy odpad” mające najcelniej określać tę swoistą podfranczyzę komiksowej mitologii Sów w wydaniu Snydera. Choć nie mam najmniejszego zamiaru upierać się, że „Utrapienie Sów” jest komiksem wybitnym, to uważam jednak, że warto spojrzeć na niego raz jeszcze – tym razem w kontekście wielowymiarowej mozaiki, jaką stała się opowieść o tajemniczym trybunale drzemiącym w podziemiach doskonale już znanego czytelnikom, jak mogłoby się wydawać, Gotham City.
O znaczeniu „Trybunału Sów” Scotta Snydera i Grega Capullo dla komiksowego uniwersum Batmana i współczesnego komiksu superbohaterskiego pisano już wielokrotnie, a liczba poświęconych tej serii analiz (od dywagacji psychoanalitycznych po refleksje na temat krytyki ekonomicznej i politycznej zawartej w komiksie) najdobitniej świadczy o tym, iż duet Snyder/Capullo stworzył dzieło nietuzinkowe, które zastygnięte i przeżarte już scenariuszową rdzą serie z udziałem Człowieka Nietoperza potrafiło pchnąć na nowe tory. Największym zwycięstwem, jakie autorzy odnieśli swoją przebojową serią, było ukazanie czytelnikom, że da się wyjść poza dotychczasowe schematy narracyjne, a wyeksploatowane, można by sądzić, do cna uniwersum doskonale znanych herosów i złoczyńców da się wzbogacić o nowe charaktery i – co najważniejsze! – nowe tło dla wszystkich dotychczasowych przygód Batmana. „Trybunał Sów” i „Miasto Sów” rzeczywiście są lekturą wyjątkową – nie tylko dla spragnionych nowych sensacji fanów Nietoperza, ale i bardziej krytycznych czytelników, którzy bez trudu odnajdują w obu tomach wspomniane tropy o bardziej ogólnokulturowym charakterze. Biorąc na warsztat chociażby samą organizację Sów, nietrudno dopatrzyć się w niej pokłosia masońskich legend i mitów, ale i w naszych czasach – naznaczonych rosnącą dysproporcją między ekonomicznym establishmentem a odzywającymi się z poziomu ulicy ruchami occupy – metafora tajnej, kontrolującej gigantyczną metropolię organizacji musi oddziaływać na wyobraźnię. Tym bardziej wymowne jest to, że jedną z głów podziemnego sowiego półświatka okazuje się postać stanowiąca niemal idealne alter ego Bruce’a Wayne’a – uprzywilejowana społecznie, wykorzystująca swoją wiedzę i władzę nad miastem dla własnych celów. Powracają w tym miejscu stare, ale jak się okazuje aktualne, pytania, których adresatem jest sam Wayne – co, i na jak długo, utrzymuje go po właściwej stronie korzystania ze swej pozycji w imię powszechnego dobra i czy on sam przypadkiem nie skończy jako jednoosobowy odpowiednik sowiego imperium?
Okazji do ponownego zagłębienia się w te klasyczne pytania dotyczące postaci Batmana, specyfiki miasta Gotham i wreszcie w meandry historii Trybunału dostarcza seria „Szpon” – odprysk głównej serii komiksowego Batmana, którego głównym bohaterem jest Calvin Rose. Ten niezwykle uzdolniony akrobata i specjalista od ucieczek szybko wpada w oko tajemniczym wysłannikom Sów i zostaje przez nich zwerbowany do roli Szpona – elitarnego zabójcy, który w imię Trybunału likwiduje poszczególnych obywateli Gotham, utrzymując w ten sposób władzę Sów nad miastem. Jak to jednak wielokrotnie w popkulturze bywało – „cudowny nabytek” szybko okazuje się przekleństwem, gdyż sprzeciwia się swym panom i staje się szponem-renegatem. Przystępując do osobistej wojny z byłymi pracodawcami, Rose zyskuje nieoczekiwanego sojusznika w postaci tajemniczego Sebastiana Clarke’a, który – jak się wkrótce okaże – nie pomaga naszemu bohaterowi całkowicie bezinteresownie.
Szczere mówiąc, trudno mi zrozumieć liczne zarzuty pod adresem „Utrapienia Sów”. Nie jest to oczywiście komiks dorównujący przejmującym, gotyckim klimatem wyjściowej linii Snydera, ale też jego cel jest zupełnie inny. Zamiast celować w krzyżówkę opowieści detektywistycznej i horroru, „Szpon” jest całkiem udaną wycieczką w stronę „heist movies” i opowieści o genialnych włamywaczach. Rose to interesująco i, co najważniejsze, wiarygodnie zarysowana postać. Przewracając kolejne strony, czytelnik zaczyna kibicować Szponowi w jego osobistej krucjacie, a o to przecież chodzi w tego typu narracjach. „Utrapienie Sów” nie jest jednak także całkowicie pozbawione wpływów klimatu „Trybunału” i „Miasta Sów”. Przejawem tej mroczniejszej części całej opowieści jest postać tropiącego Calvina morderczego Szpona z przeszłości, który zostaje wskrzeszony w celu pochwycenia zdrajcy. I znów Snyder do spółki z Tynionem IV zgrabnie przeplatają oba elementy, serwując całkiem smakowitą końcową mieszankę.
Wielu czytelnikom nie podoba się jednak schematyzm i przewidywalność całej opowieści, nie wspominając już o klasycznym „skoku na kasę”, czyli doczepianiu się pod finansowy sukces „Trybunału Sów”, który musiał pociągnąć za sobą pokrewne serie. Co do pierwszego zarzutu, owszem – „Utrapienie Sów” podąża niekiedy zbyt blisko tropem historii pokroju „Ocean’s Eleven”, gdy w pewnym momencie czytelnik bez trudu zaczyna przewidywać, że genialny włamywacz sam staje się obiektem spisku. Sęk w tym, że historia i główny bohater są na tyle umiejętnie prowadzeni przez scenarzystów, że mnie osobiście ów schematyzm wcale nie przeszkadzał, a wręcz dostarczał małej satysfakcji z odczytywania kolejnych fabularnych tropów. Jeśli zaś chodzi o bycie pokłosiem pierwotnego pomysłu Snydera – niestety (lub na szczęście) popkultura rządzi się nieubłagalnymi prawami seryjności i, szczególnie w ostatnim czasie, transnarracyjności, co oznacza, że przebojowe tytuły z marszu są skazane na ciąg sequeli, prequeli i spin-offów. Zwycięstwem w takiej sytuacji jest, jak sądzę, zaserwowanie odbiorcy czegoś więcej niż powtórka z rozrywki, a „Utrapienie Sów” z pewnością wnosi nowe, ciekawe elementy do mitologii Sów z miasta Gotham. Nawet jeśli nie jest to produkt najwyższej komiksowej jakości, to i tak zaręczam, że miłośnicy spuścizny Snydera będą bardziej niż usatysfakcjonowani przygodami Calvina Rose’a. A warto po nie sięgnąć właśnie teraz – gdy za sprawą Egmontu możemy odkryć kolejny element całej układanki (w drugim tomie „All-Star Western” pt. „Wojna Lordów i Sów” oraz oczywiście w kontyuacji „Szpona”, czyli „Upadku Sów”, która właśnie trafia do księgarń). Opowieść – ku radości czytelników – nadal trwa.
Tomasz Żaglewski
Tytuł: „Szpon. Utrapienie Sów”
Tytuł oryginału: „Talon. Scourge of the Owls”
Scenariusz: Scott Snyder, James Tynion IV
Rysunki: Guillem March
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont
Data polskiego wydania: listopad 2014
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania oryginału: 2013
Objętość: 192 strony
Format: 170 x 260 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 75 zł
Zgadzam się w pełni. Też byłem zaskoczony tak negatywnym ocenianiem „Szpona”. Nie jest to dzieło wybitne, ale z pewnością dobry komiks rozrywkowy. A biorąc pod uwagę, ile popłuczyn po tytułach, które odnoszą sukces, powstaje wyłącznie z chęci zysku, trzeba przyznać, że „Szpon” jest historią wyjątkowo udaną serią poboczną.