„ORBITAL”, tom 6

„Opór”

okladka-1270

Kiedy cztery lata temu wydawnictwo Taurus Media wydało pierwszy tom frankofońskiej serii „Orbital”, w polskich fanach komiksu science fiction zapłonęły nadzieje na kolejną świetną opowieść rodem z europejskiego podwórka. Dziś, gdy na nasz rynek trafiła już szósta odsłona przygód Caleba Swany’ego i Mezoke Izzui, można założyć, że nadzieje te zostały w jakimś stopniu spełnione. Oczywiście wszystko zależy od tego, czego się po komiksie oczekuje.

Po wydarzeniach opisanych w poprzednich odcinkach dwoje politycznych uchodźców, Caleb i Mezoke, ukrywa się na Schemie, zapomnianej przez Konfederację planecie, w nadziei, że kiedyś uda im się wrócić do domu i oczyścić z zarzutów. Tropem zbiegów podążają oddziały Acherodów oraz bezwzględnie eliminująca swoich informatorów przemytniczka, a wszystko to dzieje się na tle politycznych przewrotów i aktów terroru. Dla osób, które nie miały wcześniej styczności z serią Sylvaina Runberga i Serge’a Pellégo, zaczynanie przygody z „Orbitalem” od szóstego tomu jest pomysłem bardziej niż nietrafionym. Choć autorzy zadbali o to, by przypomnieć czytelnikowi wydarzenia z poprzednich tomów, a także zawarli w dialogach dość informacji dla nowych czytelników, by i oni mogli cieszyć się lekturą, z występującymi w „Oporze” postaciami ciężko nawiązać więź, nie będąc z serią na bieżąco. Powodem tego jest fakt, że akcję rozbito tu na kilka wątków zakorzenionych we wcześniejszych tomach, składając ciężar niesienia historii na barki jej najsłabszego ogniwa – Caleba Swany’ego, ale o tym za chwilę.

 skan1-800

Najmocniejszą stroną fabuły są bez wątpienia solidnie nakreślone elementy political fiction. Na obleganej przez kosmitów Ziemi trwa spór między konfederatami a izolacjonistami o przynależność planety do międzygalaktycznego ugrupowania. Nieustająca partyzantka izolacjonistycznych ekstremistów w końcu przechyla szalę na jedną ze stron, w wyniku czego ziemscy dyplomaci zostają objęci aresztem domowym, a wszelka pozaziemska technologia musi zostać wycofana z naszej planety. Podobnie jednak jak na Ziemi, głosy o izolacji ludzi nie są zgodne w światach Konfederacji. Trudno nie doszukiwać się w politycznym chaosie „Orbitala” analogii do sytuacji w Unii Europejskiej i antyunijnej polityki prowadzonej przez rozmaite partie polityczne, czy to w Polsce, czy w innych krajach zrzeszonych. Na tle tego międzygalaktycznego, ale jakże współczesnego nam konfliktu perypetie bohaterów wypadają blado, a próba rozłożenia plansz równomiernie na wszystkie wątki sprawia, że te najbardziej interesujące fragmenty pozostawiają ogromny niedosyt.

Czytelnik zmuszony jest niestety przez długi czas obcować z Calebem Swanym, bohaterem nie dość, że niezbyt interesującym, to jeszcze pozbawionym jakiejkolwiek mocy decydowania o własnym losie. Zainfekowany cząsteczkami Varosasha zbiegły agent przez cały tom jest zupełnie zależny od swoich towarzyszy i nawet w momencie, gdy staje przed człowiekiem odpowiedzialnym za śmierć swoich rodziców, podejmuje działania podyktowane przez dominującego w jego ciele pasożyta. Jedyną postacią „Orbitala” zdającą się posiadać jakąkolwiek osobowość jest wspomniana wcześniej przemytniczka. Niestety, nawet ona przez swój wielki żal do świata za doznane w przeszłości krzywdy bardziej irytuje niż intryguje.

 skan2-800

W warstwie graficznej „Orbital” tom 6 jest komiksem bardzo nierównym. Z jednej strony nie sposób nie pochwalić zachwycającej okładki i otwierających tom plansz stworzonych przez Pellégo. Artysta naprawdę dobrze radzi sobie z tłami, zwłaszcza jeśli może w nich uchwycić budynki. Nic dziwnego, że zostały one użyte w ilustracji okładkowej. Z drugiej zaś strony, postaci pozostawiają nieco do życzenia, obnażając pewne braki warsztatowe rysownika. Są to co prawda drobiazgi, ale trudno nie odnieść wrażenia, że przedstawienie bohaterów od frontu wychodzi Pellému zdecydowanie lepiej niż z profilu, zwłaszcza jeśli chodzi o ludzkie nosy. Użyty w „Orbitalu” kolor przywodzi na myśl typowo frankofońską szatę graficzną – szarości, błękity i pomarańcze tu i ówdzie przybrudzone brązem. Pellé aplikuje kolor bezpośrednio na ołówek, co przy okazji wielu tytułów, czy to europejskich, czy amerykańskich, wychodziło zazwyczaj naprawdę dobrze. Niestety, czytając „Opór”, można odnieść wrażenie, że produkt został z jakiegoś powodu niedopracowany, i choć wizualnie nie jest źle, Pellému daleko do takich postaci jak duet Tomás Giorello i José Villarrubia, pracujący przy „Conanie” dla wydawnictwa Dark Horse.

 skan3-800

Koniec końców, „Orbital” tom 6 nie jest być może komiksem słabym, ale z całą pewnością nie jest też najmocniejszym frankofonem dostępnym na polskim rynku. Interesujące tło fabularne szpecą nieciekawi bohaterowie, a duży format, na jakim wydrukowano komiks, przy olbrzymiej liczbie paneli rozrzuconych po planszach wcale nie sprzyja podziwianiu i tak nie do końca dopracowanej warstwy wizualnej. Historia Runberga i Pellégo stanowi świetny dowód na to, że komiks europejski, podobnie jak amerykański, ma swoje słabsze momenty i nie jest wcale tak doskonały, jakim niektórzy chcieliby go widzieć.

Dariusz Stańczyk

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Wydawnictwo: Taurus Media
Rok wydania
:2016
Tytuł oryginału: „Orbital: Résistance”
Wydawca oryginału: Dupuis
Rok wydania oryginału: 2015
Liczba stron: 56
Format: 215 x 290 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 978-83-64360-73-2
Wydanie: I
Cena okładkowa: 38 zł