POMIDOROWA


Większości z nas zupa pomidorowa kojarzy się raczej pozytywnie. Bo cóż może budzić cieplejsze uczucia niż wspomnienie o talerzu tej kultowej wręcz potrawy? Gospodynie cenią ją sobie za szybkość i prostotę przygotowania. Natomiast niesłabnące zaangażowanie domowych smakoszy w spożywaniu tejże świadczy o jej niezachwianej popularności. Według powszechnej opinii zabarwiona na pomarańczowo zupa zapełnia nam żołądki przynajmniej raz w tygodniu, a w obliczu tego prawidła niejeden z nas położy nacisk na słowo „przynajmniej”. Wiadomo jednak, że co za dużo, to niezdrowo – zwłaszcza w kontekście mało urozmaiconego menu.

Gdyby z takiego założenia wychodzili rodzice głównego bohatera „Pomidorowej”, z pewnością nie doszłoby do dramatycznych wydarzeń przedstawionych na kartach komiksu. Pewnego dnia w jednym z mieszkań znajdujących się przy ulicy – a jakże – Pomidorowej, katowany pomidorówkową dietą osobnik postanawia położyć kres niekończącym się mękom i koszmarom. W napadzie szału zabija i ćwiartuje siekierą tych, którym zawdzięczał tendencyjny jadłospis. Rozpoczyna nowe życie wolne od zupy, której nazwy tym razem nie wymieniam z szacunku dla jej ofiary. Pomimo pozytywnej przemiany, do życia naszego „protagonisty” wkrada się apatia, co prowadzi do obłędu nieporównywalnego z drobnym impulsem, który zainicjował morderstwo otwierające opowieść.

Bezimienny bohater, krocząc gdzies pomiędzy snem a jawą, wyrąbuje drogę ku lepszemu jutru. Jednak okazuje się, iż rozwiązywanie problemów za pomocą siekiery w ostateczności również prowadzi do przygnębienia i poczucia pustki. Na domiar złego poczynaniami młodzieńca zainteresował się wymiar sprawiedliwości. Pomimo kryzysowej wręcz sytuacji, kolejna szansa nadchodzi wraz z pojawieniem się tajemniczego mężczyzny, oferującego świetlaną przyszłość w zamian za nic nieznaczący podpis na równie nieistotnym dokumencie. Marzenie bohatera ziszcza się, prowadząc przy okazji do kolejnych krwawych ekscesów. Wydarzenia te mają miejsce gdzieś na półmetku historii, której przebieg gwałtownie zmienia się jeszcze niejednokrotnie, prowadząc do zaskakującego finału z udziałem wielu barwnych postaci. Wśród nich między innymi przysłowiowa „kosa na kamień”, a także babcia bohatera opowieści, kobieta o wielu twarzach. Fabułę wieńczy nieco przewidywalny, lecz atrakcyjny ze względu na odmienną warstwę graficzną epilog.

Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, niewiele jest w pomidorowej w „Pomidorowej”. Zupa pojawia się w zależności od sytuacji jako fatum, element sennych majaków bądź narzędzie tortur, mające przypominać bohaterowi, że zawsze może być gorzej. Stanowi przede wszystkim pretekst do snucia opowieści, nie zaś podmiot fabuły sam w sobie. Jak można wywnioskować z powyższego, lapidarnego streszczenia, myśl przewodnia skupiona została wokół sadyzmu, makabry i kiepsko uzasadnionej przemocy. Gdyby termin „gore” wywodził się nie z filmu, lecz z komiksu to „Pomidorowa” mogłaby posłużyć za jego obrazkową definicję. Swoja drogą, w dołączonym do albumu wywiadzie, scenarzysta w osobie Łukasza Borowieckiego nie kryje inspiracji takim rodzajem kina.

W tym samym wywiadzie Łukasz podkreśla, że bardziej preferuje pozycje, w których przemoc i wiadra posoki nie stanowią esencji (jak w „Guinea Pig”) tylko okraszone są czarnym humorem i wynikają bardziej z konwencji (jak w „Braindead”). Patrząc na zdobiące ten album rysunki Nikodema Cabały, nie da się jednak nie ulec wrażeniu, że pomiędzy autorami zrodziła się pewna sprzeczność. Nikodem podszedł do tematu z chirurgiczną wręcz precyzją, nie szczędząc swemu rękodziełu makabrycznych szczegółów, a także elementów czysto erotycznych (zupełnie jak w słynnym „Guinea Pig”). Jednak ten rozdźwięk w najmniejszy nawet sposób nie wpłynął negatywnie na efekt końcowy. Złoty środek nigdy nie zawodzi.

Z uwagi na dodatkową zawartość – wywiad z Ł. „Borufem” Borowieckim oraz przedruki jego wcześniejszych prób komiksowych, jak również krótkich form we współpracy z innymi rysownikami (m.in. Zygmuntem Similakiem), album wydaje się być zadedykowany scenarzyście. Choć z wyczuciem i pomysłem rozpisał tę opowieść, należą się słowa krytyki za liczne rażące potknięcia natury językowej, co nie pozostało bez wpływu na płynność narracji. Choć opowieść rytmicznie pulsuje, pełno w niej zgrzytów. W połączeniu z paskudnym liternictwem zawartym w mało stylowych ramkach, powstaje wyraźny dysonans, co nie pozwala ocenić „Pomidorowej” w sposób jednoznacznie pozytywny. Łukasza pochwalić jednak należy za dosłowny żart oraz liczne, humorystyczne nawiązania do segmentów popkultury powiązanych zarówno z gore, jak i z komiksem. Warto też wspomnieć o obrazoburczych żartach kościelnych (w żadnym wypadku religijnych), które w konfrontacji z literalną satyrą w przeuroczy sposób ubogacają historię.

Brawa dla Nikodema Cabały, który swoimi rysunkami doprawił „Pomidorową” niczym dobry szef kuchni. Bardzo drobiazgowy twórca z ogromną wyobraźnią, która wręcz wymaga tego typu scenariuszy. Fabuł z odpowiednią dawką przemocy i cierpienia wypisanego na twarzach, jako że Nikodem bardzo naturalnie oddaje mimikę i nienaturalne grymasy. Równie dobrze wypada mowa ciała, podkreślana silnie zarysowaną, ale anatomicznie naturalną muskulaturą. Dla przykładu – głowny bohater wyrzeźbiony jest w stylu greckiego posągu, nie zaś King Konga nadużywającego sterdyów. Przywołując cechy charakterystyczne rysownika, nie powstrzymam się przed swierdzeniem, iż praktycznie każda postać męska posiada mocno uwydatnione zakola – również dzieci przypominające zminiaturyzowane wersje dorosłych. Nieco gorzej wypadają próby zabawy z perspektywą, ale powszechnie wiadomo, że na tym polu błędy zdarzają się nawet najlepszym. Czy do najlepszych możemy zaliczyć Nikodema? Z pewnością, bo pomimo nielicznych wpadek, jego stylu nie da się pomylić z żadnym innym. Etatowy rysownik „Strefy komiksu” święci dziś triumfy za sprawą znakomitych występów w serii „Biocosmosis”, co niewątpliwie nie jest dziełem przypadku. Warto mieć również na uwadze, że niezwykle atrakcyjna „Pomidorowa” ma już parę lat na karku, podczas których talent pana Cabały stale się rozwijał.

„Pomidorowa”, która pierwotnie ukazywała się w „Magazynie fantastycznym”, to nie tylko śmiały popis dwójki twórców, którzy, mniej lub bardziej przypadkowo, stworzyli dzieło równie barwne (choć utrzymane w czerni i bieli), co niszowe. Album należy również rozpatrywać jako świadectwo tendencji, którą charakteryzują się pozycje ze „Strefy komiksu”. W serii stawia się na pomysły i różnorodność. Przy atrakcyjnej cenie, słusznym formacie wydania (A4) oraz stale rosnącym poziomie edytorskim, „Strefa” sama sprowadza się do kategorii „warte nabycia”. Choć nakład „Pomidorowej” od dawna jest wyczerpany, zachęcam do poszukiwań i zakupu chociażby z drugiej ręki. Tak specyficznej wariacji komiksowego dania ze świecą szukać.

Pozycje ze „Strefy komiksu” nie były jak dotąd rozpieszczane na łamach KZ. Patrząc na ostatnie recenzje („Zawisza Czarny”, „Bitwa pod Grunwaldem” – oba komiksy autorstwa wspomnianego wcześniej Zygmutna Similaka), można ponadto dojść do dalekiego od prawdy wniosku, iż rzeczony periodyk skupia się na komiksie historycznym. Nic bardziej mylnego, czego najlepszym dowodem jest zaprezentowana tu „Pomidorowa”, której zgoła odmienną zawartość zdradza chociażby wymowna okładka. Jak widać, dla każdego coś miłego, co tylko podnosi walory „Strefy” jako magazynu.

Michał Mucha

„Pomidorowa”
Scenariusz: Łukasz Borowiecki
Rysunek: Nikodem Cabała
Wydawca: Wydawnictwo Roberta Zaręby
Data premiery: lipiec 2007 r.
Liczba stron: 64
Format: A4
Oprawa: miękka, lakierowana
Papier: matowy
Druk: czarno-biały.
Wydanie: I
Cena z okładki: 18 zł