Od Roberta Kirkmana

Od 1992 roku Image Comics jest domem dla wielu utalentowanych artystów. Wydawnictwo powstało z inicjatywy niezadowolonych twórców związanych z Marvelem. Było wyrazem buntu wobec sztywnych reguł Domu Pomysłów i przemysłu komiksowego. Dziś dało nam takie tytuły jak: „Spawn”, „Saga” i „The Invincible”. Jest trzecią siłą na rynku amerykańskim, która śmiało konkuruje z Marvelem i DC. Robert Kirkman nie należał do tych pierwszych buntowników, nie było go wśród ojców założycieli. Jest jedynym artystą, który uzyskał pozycję partnera dzięki swojej pracy. To jednak nie umniejsza jego zasług dla Image. Jest jedynym artystą, który uzyskał pozycję partnera dzięki swojej pracy.

Najsławniejszym tytułem Kirkmana są „Żywe trupy”. Dzięki nim Image Comics nawiązało ścisłą współpracę z grupą Fox i podbiło rynek telewizyjny. Teraz wiemy, że współpraca układa się dobrze. Zarówno sieć telewizyjna, jak i wydawnictwo są zadowolone, powstają kolejne projekty związane z „Żywymi trupami”. Kirkman ma ugruntowaną pozycję w przemyśle telewizyjnym i komiksowym. Jego nazwisko przyciąga fanów i jest rozpoznawalne w środowisku, co więcej, zapewnia niebagatelne zyski. Nie dziwi więc, że cała kampania marketingowa nowego tytułu „Outcast: Opętanie” została oparta właśnie o nie. Przecież nowy serial Roberta Kirkmana musi się sprzedać. Wytwórnia wierzy w sukces tytułu tak mocno, że jeszcze przed emisją premierowego odcinka zapadła decyzja o nakręceniu drugiego sezonu. Wszystko to w stacji, która jest znana z anulowania ciekawych produkcji tuż po pierwszym sezonie.

Outcast” na pewno zasługuje na uwagę. Nie dlatego, że stoją za nim ogromne pieniądze i tak samo duża machina korporacyjna, jaką jest Fox. Nie dlatego, że serial ten stworzył Robert Kirkman. Dobra historia powinna bronić się sama, niezależnie jakie nazwiska i narzędzia za nią stoją. Premierowy odcinek nie powala jednak na kolana, nie pomaga cała otoczka marketingowa. Obraz nie wywiera szokującego wrażenia, o jakim nas zapewniano. Nikt nie mdleje, jak na pierwszych pokazach „Egzorcysty”. Nikt nie wychodzi z pokazu w poczuciu obrzydzenia, jak miało to miejsce na wcześniejszych kinowych pokazach przedpremierowych premierowego odcinka. Mimo to, serialu nie należy ignorować. Dziś stacje telewizyjne prześcigają się, by przykuć uwagę widza do swoich pozycji. Czasem są to obietnice na wyrost, nie znaczy to jednak, że „Outcast” nie posiada potencjału, żeby odbiorców zachwycić i oczarować.

Wizualnie serial jest urzekający, magiczny. Kirkman, czerpiąc z własnych doświadczeń, w sposób niezwykle przekonujący kreśli wizerunek małego amerykańskiego miasteczka. Wszystko, co nas otacza, wydaje się nad wyraz żywe i prawdziwe. Szerokie kadry ukazują nam senną atmosferę, piękne pejzaże, w których wprost nie sposób się nie zakochać. Atmosfera normalności unosi się wokół, gdy wkraczamy w świat rodem z powieści Stephena Kinga. Ten autor powieści grozy ma niezwykły talent do uchwycenia ducha Ameryki w każdym ze swych horrorów. Podobnie Kirkman, jego „Rzym” doskonale odbija świat małej zamkniętej społeczności, ze wszystkimi jej niedomówieniami i sekretami. Wszystko to zamknięte w ciekawych zdjęciach, jeżeli chodzi o architekturę i przestrzeń. Niestety, w porównaniu ze swoim komiksowym pierwowzorem bohaterowie wizualnie zostali dobrani, by reprezentować przyjęty kanon piękna. Zdecydowanie mniej jest brzydoty, szpetoty, osób z nadwagą, tych ludzi tworzących przekrój amerykańskiego społeczeństwa. Wszystkie postacie zostały wybrane, by cieszyć oko widza. Kobiety są piękne, mężczyźni przystojni, tak jak śmietanka towarzyska Hollywood.

Outcast: Opętanie” to niewątpliwie horror, który jest wierną adaptacją komiksową. Kirkman od samego początku planował stworzyć serial na kanwie swoich pomysłów. Prace nad tytułem rozpoczęły się jeszcze przed jego publikacją w formie komiksowej. To na pewno wpłynęło na tak wierne odtworzenie historii zamkniętych na kartach komiksu. Mimo spekulacji i początkowych zmian, publika otrzymuje w premierowym odcinku serialu wszystko to, co spowodowało, że „Outcast” został tak ciepło przyjęty przez środowisko komiksowe. Można niemalże prześledzić fabułę rozgrywającą się na ekranie, porównując ją kadr po kadrze. Nie ma w nich genialnej oprawy graficznej Paula Azaceta, który odpowiedzialny jest za serię komiksową. Nie ma tam śladu jego topornego i prostego stylu, który niewątpliwie nadaje publikacji komiksowej swoisty charakter. Zamiast tego mamy dość dobre rzemiosło filmowe, wykonane na najwyższym poziomie. To i potencjalnie ogromną widownięe, której komiks nigdy nie miałby szans zdobyć, gdyby nie adaptacja telewizyjna.

Fox wiąże z tytułem ogromne nadzieje. Niewątpliwie chce powtórzyć sukces, jakim okazały się „Żywe trupy”. Posługuje się przy tym sprawdzoną metodą, która zapewniła sukces poprzedniej serii. Pozwala Kirkmanowi pracować. „Outcast” na pierwszych pokazach przedpremierowych posiadał zupełnie inny kształt. Sceny zostały wycięte i zredukowane. Wiadomo, że część zapowiedzianych już odcinków serii napisał Kirkman. Tylko jeden nie nosi tytułu zaczerpniętego z serii komiksowej. To zaufanie dobrze wróży na przyszłość. Nawet jeśli przy pierwszym zetknięciu z serialem nie czujemy miłości od pierwszego wejrzenia. Nie każda historia musi się zaczynać jak u Hitchcocka, od wybuchu bomby atomowej. Wystarczy, że będzie dość dobra, by utrzymać nas przed telewizorami przez godzinę. Wystarczy, że zachęci nas do sięgnięcia po kolejny odcinek. Fox na pewno dołoży wszelkich starań, by polska widownia była zadowolona. Studio poważnie podchodzi do promocji tego tytułu, który może stać się nowym potencjalnym hitem stacji. Polityka firmy gwarantuje też polskiemu odbiorcy, że otrzyma nowe odcinki tuż po ich amerykańskiej premierze. Nam pozostaje jedynie czekać i obserwować, jak ta ciekawa historia się rozwinie. Jest to przecież produkcja Roberta Kirkmana. Miejmy nadzieję, że nie zawiedzie pokładanych w niej nadziei.

Dziękujemy kanałowi Fox za możliwość uczestnictwa w pokazie premierowym.

Rafał Pośnik

Outcast: Opętanie”

na podstawie:
Robert Kirkman i Paul Azaceta, „Outcast”

Obsada:
Patrick Fugit
Philip Glenister
Gabriel Bateman
David Denman
Melinda McGraw
Grace Zabriskie
Catherine Dent
Lee Tergesen
Brent Spiner

muzyka:
Atticus Ross

zdjęcia:
David Tattersall
Evans Brown