Czasem trzeba umieć przyznać się do błędu. Rok właśnie się skończył i to najlepszy czas na to, aby rozliczyć się z przeszłością. Jeżeli mam być szczery, prawie dokładnie pół roku temu się pomyliłem. Teraz po prostu strasznie mi głupio.

 

Pół roku temu miałem możliwość zrecenzować poprzedni tom „Outcast”. Jestem z tytułem od początku, po części dlatego, że lubię horrory, a także dlatego, że lubię twórczość Roberta Kirkmana. Dziś mogę spokojnie podtrzymać twierdzenie, że rok 2017 był dla fanów komiksu dobry. Przynajmniej w tym miałem rację. Nie pomyliłem się też co do słabnącej popularności serialu powstałego na motywach komiksu, który nie został przedłużony na trzeci sezon w 2018 roku. Istotne jest, że myliłem się, co te pół roku zrobi dla „Outcast” jako komiksu, i to myliłem się bardzo.

Mucha Comics zachowało swój półroczny cykl wydawniczy i na koniec listopada zaprezentowało nam „Światełko”, trzeci tom swojej serii. Jeśli mam być szczery, to trudno o trafniejszy tytuł. Seria przeżywa(ła) swój trudny moment, ale widać przysłowiowe światełko w tunelu. Ten krok wstecz, zwolnienie tempa i wyjście z cienia adaptacji serialowej dobrze zrobiły komiksowej odsłonie przygód  Kyle’a Barnesa. Na ten tom również nie wyczekiwałem z niecierpliwością, nie był to przełomowy komiks roku 2017, nie załapał się na żadne zestawienia zamykające. I dobrze. Dzięki temu nie było tego ogromnego ciśnienia, wygórowanych oczekiwań. Trzeci album serii, bez zbędnego balastu, okazał się zaskakująco zadowalający. Może dlatego, że „Światełko” nie stara się już dźwigać na swoich barkach ogromnego melodramatu amerykańskiej prowincji, a przynajmniej nie tak bardzo. „Outcast” jest przede wszystkim dobrym komiksem grozy, który czyta się lekko i przyjemnie. To wprost idealna lektura na wolne popołudnie lub dłuższy zimowy wieczór. Niezbyt ambitna, gdzie poważne dramaty są bardziej tłem dla i tak trudnej walki z otchłanią i ciemnością. Wydaje się, że bez zbędnie wielkich słów, bez patosu seria odnalazła wreszcie swoje tempo. No i okazało się też, że polski wydawca od początku miał rację, stawiając na ten, a nie inny cykl publikacji.

Pozycja Roberta Kirkmana na polskim rynku zdaje się być niezagrożona. W 2018 roku kolejny jego tytuł trafi nad Wisłę. Co więcej, nowy ambitny wydawca wypuści premierowy album wraz jego debiutem w Stanach Zjednoczonych. „Oblivion Song” ukaże się już 7 marca, a Non Stop Comics obiecuje, że polscy czytelnicy otrzymają go dokładnie w tym samym momencie. Przedsięwzięcie tyle ciekawe, co szalone. Nauczony doświadczeniem śmiem twierdzić, że Kirkman sobie poradzi. W międzyczasie drugi twórca odpowiedzialny za „Outcast” zdobywa kolejne przyczółki na polskiej ziemi. Paul Azaceta doczekał się następnej publikacji ze strony Muchy i to zdecydowanie jest dobra wiadomość. Jego charakterystyczny, rozpoznawalny styl rysowania jest niewątpliwie mocną stroną wszystkich trzech tomów, ale „Światełko” pozwala naprawdę go docenić. Odważne, realistyczne przedstawienie horroru przeplata się z minimalizmem, budując niesamowitą atmosferę każdego kadru. Niezależnie od tego, czy mówimy o szpecącym skórę piętnie, czy też pełnej normalności scenie wyjętej z życia bohaterów, czy w końcu ukazaniu nieopisanej grozy tego, co wymyka się naszej percepcji. Tak duży wachlarz możliwości, utrzymany w jednym spójnym stylu, gdzie każdy kadr spełnia swoje zadanie, zasługuje na najwyższe uznanie. Tak, zdecydowanie Azaceta to artysta, którego warto obserwować.

Mogę więc z czystym sumieniem powiedzieć: pomyliłem się. Czasem tak się zdarza, nawet najlepszym. „Outcast. Światełko” na swój sposób jest bowiem przełomowym komiksem. Jest albumem, który wiele zmienia dla serii. Odchodzi od wątków obyczajowych na rzecz opowieści niesamowitych, utrzymując wysoki poziom scenariusza i oprawy graficznej. Staje się komiksem lekkim, nie tracąc nic ze swojej grozy. Zdecydowanie tom utrzymany jest w bardziej sensacyjno-przygodowym klimacie. Najważniejsze jednak, że te wszystkie zmiany wyszły tytułowi na dobre. Wraz z bohaterami poznajemy kolejne elementy niezwykle skomplikowanej układanki, a twórcy nie silą się na to, by nam to utrudniać. Zamiast tego prezentują logiczne i spójne zwroty akcji, które odkrywają przed nami następne warstwy tajemnicy. Tak jak ma to miejsce, gdy kolejne osoby są dotykane przez opętanie, a ciemność w subtelny sposób zaczyna nas otaczać ze wszystkich stron. Nieważne, gdzie jesteśmy, czy w szpitalu, który odwiedzaliśmy milion razy, czy w domu komendanta policji, który był naszym najlepszym przyjacielem. Może nie jest to najbardziej efektowny komiks tego roku, ale na pewno można docenić go za jego konsekwencję. Kirkman ma talent do tego typu fabuły. Nawet jego flagowa seria komiksowa, „Żywe trupy”, w pewnym momencie mogła ulec anulowaniu. Stałoby się tak, gdyby Image rządziło się jedynie komercyjnymi zasadami. Na nasze szczęście tak nie jest, a czasem odrobina czasu i zaufania jest tym, czego tytuł potrzebuje. Widzicie, czasem upór popłaca. Tak jest w przypadku „Outcast” i „Światełka”. Mucha w enigmatycznej grafice zdradziła swoje kolejne publikacje na rok 2018. Wydaje mi się, że wśród fragmentów okładek rozpoznałem „Outcast”. Mam nadzieję, że tym razem się nie mylę. Mam też nadzieję, że za kolejne pół roku nie będę musiał odszczekiwać swoich słów. Liczę, że seria utrzyma swoją dobrą passę. Jeżeli tak by się nie stało, byłoby mi strasznie głupio.

Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Rafał Pośnik

Outcast: Opętanie” tom 3: „Światełko”

Scenariusz: Robert Kirkman

Rysunki: Paul Azaceta

Kolory: Elizabeth Breitweiser

Tłumaczenie: Marek Starosta

Wydawnictwo: Mucha Comics

Data publikacji: 24 listopada 2017 r.

Liczba stron: 128

Oprawa: twarda

Papier: kredowy

Druk: kolor

ISBN: 978-83-65938-00-8

Wydanie pierwsze

Cena: 55 zł