„Rysunki Jamiego Hewletta mają uliczną jakość, są cyniczne, genialne i zabawne.”

                                    Neil Gaiman, „Wired”

Jamie Hewlett to angielski artysta komiksowy oraz grafik, który urodził się w 1968 r. Przyszedł na świat w Sussex i jest osiem lat młodszy od Neila Gaimana, który w tej chwili jest już weteranem świata komiksu i literatury. Na przełomie lat 80. i 90. Jamie stworzył wspólnie ze scenarzystą Alanem Martinem postać Tank Girl, która stała się ikoną kontrkultury, punka i buntu. To działo się jakiś czas temu (w roku 1988) i należałoby go wstawić do muzeum, ale jest też odpowiedzialny za stronę wizualną Gorillaz, dlatego uniknął losu jednej ze skamielin i nie uległ zapomnieniu. Za ocaleniem od artystycznego niebytu może stać właśnie to i fakt, że „Tank Girl” osiągnęła status pozycji kultowej i to dzięki jego oprawie graficznej. Nie ma przesady w słowach Gaimana, że rysunki tworzone przez Hewletta są po prostu genialne.

Drugi tom „Tank Girl” wydany przez Non Stop Comics wiele ze swojego sukcesu zawdzięcza właśnie artyście odpowiedzialnemu za oprawę graficzną. Alan Martin zdecydowanie nie ma już w sobie takiej mocy jak w pierwszym wydaniu zbiorczym. Fabularnie nie nadąża za ogromem pracy, jaką wykonał jego partner, aby uczynić komiks ciekawym. Kolejne epizody z życia Tank Girl są nierówne, chaotyczne i rwane. Oczywiście zdarzają się wśród nich perełki, które na długo zapadają w pamięć, ale stanowią one wyjątek na tle całego albumu. Więcej jest tam historii, które są po prostu niedokończone. Brak im energii albo pomysłu na siebie ‒ w wyniku tego są porzucane już na samym początku albo w połowie. Hej, nie ma w tym nic dziwnego, ten komiks zawsze opowiadał o tym, jak trudno jest być artystą. Zawsze był pewnego rodzaju podróżą, opowieścią drogi, jaką obaj twórcy musieli przejść lub przechodzili właśnie w tamtym momencie swojej historii. Niestety, w tym albumie widać tę niemoc twórczą przełamania schematów, aż czuć, jak Martinowi nie klei się historia, jak jego kolejne pomysły obracają się w proch. Seria niedokończonych wątków i fabuł jest przytłaczająca, wprost scenarzysta mówi, że porzuca swoje pierwotne zamysły. To nie odbija się pozytywnie na odbiorze komiksu.

Mimo to jednak jest to bardzo osobista opowieść. Artyści nie kryją się z tym, że pod płaszczykiem przygód Tank Girl, Boogie i spółki opisują własne przeżycia i doświadczenia. Może dlatego tak często towarzyszą swojej bohaterce, opowiadając de facto swoją historię. Ten komiks jest bowiem zapisem ich życia. Ich doświadczeń, miejsc, które odwiedzili, i ich komentarza do otaczającej rzeczywistości. Tank Girl nie rozbija się już nawet po bezdrożach Australii. Nie musi jeździć czołgiem, nie musi propagować bezsensownej przemocy ‒ to wszystko schodzi na drugi plan. Ważniejsza jest bowiem podróż do Stonehenge, to jak można inkorporować ją we własną twórczość, i pewien bardzo specyficzny model roweru. Mamy do czynienia z pewnego rodzaju przeniesieniem, Tank Girl czy też Booga staje się awatarem swoich twórców. Nośnikiem informacji, ich poglądów, marzeń i pragnień. Ten komiks nigdy bowiem nie opowiadał tylko historii pewnej punk dziewczyny. Jest w nim znacznie, znacznie więcej. Widać to szczególnie w tym tomie.

Jeżeli nie wiecie, o czym mówię, wystarczy, że przeczytacie obie części „Blue Helmet”, które są zawarte w tym tomie. Ta jedna opowieść podzielona na dwa odcinki stanowi apogeum tego, czym jest Tank Girl. Jest też najbardziej wyrazistą historią, która wybija się swoją strukturą na tle całego albumu. Opowiada o przemocy, miłości, podróży, znajdowaniu siebie. Jest monomitem – uniwersalną historią o przemianie, podróżą bohatera – gdzie najważniejsi są Hewlett i Martin. I tak naprawdę w tym tomie Martin podąża za Hewlettem. Obaj artyści mówią to wprost na planszach swojego wspólnego komiksu. Tank Girl nie jest głupkowata ze swoimi przygodami czy fabułą. Nie dajcie się zwieść i wmówić sobie tego. Mimo prostackiego poczucia humoru jest po prostu szydercza i autoironiczna. Warsztatowo to właśnie w „Blue Helmet” możemy obserwować wachlarz środków artystycznych oraz zabiegów z najwyższej półki ‒ takich jak opowieść szkatułkowa, elementy satyry i karykatury oraz wielowątkowej narracji. Ta historia pełna jest nawiązań do dzieł popkultury, klasycznych motywów czy toposów. Wszystko to zamknięte w spójnym punkowym stylu.

Drugi tom wprowadza plansze w kolorze. Są one zachwycające – nasycenie barw, przedstawienie bohaterów, kompozycja to istny majstersztyk. Można poczuć, fizycznie zobaczyć, dlaczego Tank Girl jest tak fascynująco pociągająca. Kto nigdy nie fantazjował o romansie z kontrkulturą, niech pierwszy rzuci kamieniem. To ikoniczne przedstawienie stylu, techniką, która przenosi nas głęboko w mistyczne przeżycie i świat niemal lirycznych fantazji. Niewątpliwie balans pomiędzy kolorem, czernią i bielą oraz odcieniami szarości czy też różnymi technikami stanowi doskonałe uzupełnienie opowieści. Reklamy żywcem wyjęte z kolejnych okresów i nurtów sztuki użytkowej to uczta dla oczu. Uczta, która na myśl przywodzi bardzo wysublimowane magazyny i ucieszy każdego konesera. Ilustracje, które przeplatają się z ostrą kreską, wprowadzają nas w nostalgiczny nastrój. Każdą kolorową planszę z kolejnych części „Summer Love Sensation” chciałbym zabrać ze sobą. Na długo pozostają w pamięci. To ilustracje, w których człowiek może się zakochać. Tak jak w wizji Tank Girl, która tam jest przedstawiona. Ludzka, bliska i niezwykła zarazem.

Drugi tom wydany przez Non Stop Comics według niektórych może być komiksem słabszym niż debiut Hewletta i Martina. Według mnie jest inny. Tak, posiada ten sam poziom humoru, ale jest dojrzalszy. Brak mu tego pazura, tego niewyartykułowanego obrazoburczego charakteru, za to miejscami jest głębszy. Choć momentami autorzy nie umieli uchwycić tej głębi, utrzymać tego poziomu. Nie szkodzi, gdyż pośród tych wszystkich historii podarowali nam prawdziwe skarby. To przez nie Tank Girl uzyskała status pozycji kultowej, to dla nich warto mieć ten komiks. Wszystko inne było wypadkiem przy pracy, który zdarza się najlepszym ‒ Hewlettowi, Martinowi czy nawet Neilowi Gaimanowi.

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Rafał Pośnik

Tytuł: Tank Girl tom 2

Scenariusz: Alan Martin

Rysunki: Jamie Hewlett

Tłumaczenie: Marceli Szpak

Wydawca oryginału: Titan Comics

Format: 190x260mm

Oprawa: miękka

Liczba stron: 120

druk: czarno-biały

Data wydania: 14.02.2018 r.

Cena: 42 zł