Gdy rozstawaliśmy się z bohaterami „Sagi winlandzkiej”, pod koniec drugiego tomu Kanut i Thorfinn wraz z Askeladdem wędrowali przez spowite śniegiem tereny Walii i zachodniej Anglii. Przez wielu uznani za straconych, nie poddają się losowi i kontynuują swoją podróż na północ, w kierunku terenów opanowanych przez Duńczyków. W tym momencie rozpoczyna się trzeci tom znakomitej mangi Makoto Yukimury.
Mamy grudzień roku 1013. Wikingowie opanowali znaczną część głównej z Wysp Brytyjskich, zajmując tereny na północ od Mercji, wraz z takimi miastami jak Leicester, Derby, Chester czy Gainsborough. W tej ostatniej miejscowości kwaterę główną dla swoich wojsk urządził właśnie Swen Widłobrody, król duński i norweski. Gdy doszły do niego słuchy, że jego syn ‒ Kanut ‒ najprawdopodobniej zginął, odetchnął z ulgą. Taki był bowiem jego plan ‒ chciał pozbyć się słabowitego, mającego problemy z pewnością siebie, bojącego się innych chłopaka.
Kanut, jak wiemy jednak, wcale nie zginął. Nie uwierzył w to również stacjonujący w Gloucester w Murcji Thorkell. Dla osób, które mogą nie kojarzyć tej postaci, krótka lekcja historii. To postać historyczna, która w kronikach występuje jako Thorkell Wysoki, duński możny, earl Anglii Wschodniej. Gdy latem 1013 roku władzę w Anglii przejął Swen Widłobrody, Thorkell nie pomógł swojemu dawnemu zwierzchnikowi, lecz sprzymierzył się ze zwolennikami Ethelreda.
Thorkell, usłyszawszy o wiosce, w której miał stacjonować oddział wikingów, natychmiast domyśla się, że może chodzić o Kanuta i Thorfinna. Wyrusza więc ze swoim wojskiem na spotkanie przeznaczenia. Większość trzeciego tomu to właśnie różnego rodzaju podchody, starcia, potyczki i pojedynki między dwiema frakcjami. Nie mogło oczywiście zabraknąć tak charakterystycznych dla Yukimury retrospekcji. Tym razem cofamy się do 987 roku i poznajemy kolejne przygody Thorsa, nieżyjącego ojca Thorfinna.
Trzeci tom ma dla mnie nieco odmienny klimat od poprzednich. Poza oczywiście zbrojnymi starciami i pełnymi dramaturgii pojedynkami następuje tutaj po sobie kilka wydarzeń, które w efekcie prowadzą do całkowitej przemiany Kanuta z przestraszonego księcia w prawdziwego przywódcę. Jak można się domyśleć, jest to przemiana okupiona krwią i stratami, ale po szczegóły odsyłam do tomiku.
Jeżeli do tej pory nie mieliście styczności z tym tytułem, zdecydowanie przestrzegam przed sięgnięciem po ten tom bez znajomości poprzednich. Autor tak prowadzi historię, że nie znając wcześniejszych wydarzeń, można się bardzo pogubić. Dla wszystkich pozostałych to po raz kolejny wspaniała dawka mangi historycznej o wikingach. Zdecydowanie mniej jest tutaj jednak knowań politycznych czy intryg, a intencje bohaterów są raczej widoczne jak na dłoni. Co absolutnie nie przeszkadza, ale nadaje inny wydźwięk temu tomowi. Dla mnie to akurat na plus, gdyż autor nie pozwoli się tak szybko znudzić swoją opowieścią, odpowiednio ją dozując.
Jedyne, czego mi brak, to tytułowa Winlandia, ale na to muszę jeszcze chwilę poczekać. Na kartach dwudziestu już tomików bohaterowie wciąż nie dotarli do miejsca przeznaczenia. Mam nadzieję, że kiedy polskie wydanie (nasze grube tomiki to odpowiednik dwóch oryginalnych wydań) dogoni już zachodnie edycje, Thorfinn odnajdzie już swoje miejsce za oceanem. Jak możemy przeczytać w XIII-wiecznej islandzkiej sadze o Grenlandczykach. Ale to już zupełnie inna historia.
Dziękujemy wydawnictwu Hanami za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Michał „Emjoot” Jankowski
Autor: Makoto Yukimura
Oryginalny wydawca: Kodansha
Format: 150 x 210 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: offset
Druk: cz.-b. + kolor
ISBN-13: 9788365520135
Wydanie: I