Wydawnictwo Egmont opublikowało niedawno kompletne wydanie przygód „Domana”. Komiksu z lat 80., który oparty jest na „Starej baśni” i kilku innych polskich legendach. Główny bohater na okładce wyglądał jak słowiańska wersja Conana. Przyznam, że gdy sięgałem po ten tytuł, spodziewałem się komiksu, który bez sentymentu dziś się nie broni. I wiecie co? Wspaniale się rozczarowałem!

„Doman” mnie ominął, chociaż jestem w takim wieku, że mogłem załapać się na któreś z wcześniejszych wznowień. Nie miałem więc żadnego sentymentu związanego z czytaniem tej pozycji za młodu. Wiadomo, że w takich sytuacjach do lektury po latach człowiek podchodzi inaczej. Można przez to przeoczyć pewne wady komiksu, co może być zarówno plusem, jak i minusem. Oczywiście recenzent powinien być możliwie jak najbardziej obiektywny, ale z drugiej strony trzeba mieć pewną perspektywę, pamiętać np. w jakich okolicznościach czy też czasach dane dzieło było tworzone. Stąd, przy recenzji pozycji sprzed kilkudziesięciu lat, należy mieć te aspekty na uwadze, nawet jeśli komiks, film czy książka po prostu się zestarzały i po latach bardziej się męczymy w trakcie lektury, niż czerpiemy z niej przyjemność. Obawiałem się, że będę miał właśnie taki problem z „Domanem”.

Stara Baśń opowiedziana na nowo

Na szczęście okazało się, że się myliłem. Pochłonąłem całość błyskawicznie, moje początkowo sceptyczne podejście szybko ustąpiło miejsca szczeremu entuzjazmowi. Andrzej O. Nowakowski (rysunek) i Janusz Florkiewicz (scenariusz) stworzyli naprawdę wciągającą opowieść, która może i ma archaiczne dziś momenty, ale zapewnia wiele satysfakcji w trakcie lektury i pozostawia pozytywne wrażenie po jej skończeniu.

Punktem wyjściowym dla „Domana” jest „Stara baśń” autorstwa Józefa Ignacego Kraszewskiego. W niej też pojawił się nasz tytułowy bohater, którego przygody śledzimy na stronach komiksu. W scenariuszu wychodzimy ponad to, co czytelnik może znać ze wspomnianej książki. Owszem, legenda o złym Popielu i Piaście to podstawa, ale do tego dowiadujemy się, że to Doman krył się za pseudonimem Szewczyka Dratewki!

Polski Conan

Wpisanie głównego bohatera w te słowiańskie podania wyszło bardzo dobrze. Sam pomysł na to, by z jednego z bohaterów „Starej baśni” uczynić naszą wersją Conana, chociaż wydaje się ryzykowny, sprawdza się znakomicie. Nowakowski przyznaje, że był to zabieg jak najbardziej celowy, świadomy, mający m.in. wykorzystać popularność filmów z Arnoldem. Zresztą jedną z historii opatrzono podtytułem „pastiszu heroic fantasy”. I muszę przyznać, że wzięcie formatu fabularnego, który do tej pory kojarzył mi się raczej z anglosaskimi warunkami, otoczeniem, i osadzenie go w naszych sprawdziło się znakomicie. Doman jest nieco naiwny, dobrotliwy, ale tak jak Conan bywa okrutny. Po prostu woj, co się zowie. Do tego wartka akcja, ale nie pędząca na złamanie karku.

Poważny problem miałem tylko z jednym aspektem tego komiksu. W trakcie lektury między kilkoma rozdziałami nie było pełnej ciągłości fabularnej. Żeby nie robić nikomu spoilerów, omówię to na prostym przykładzie. Pod koniec rozdziału 4 miało miejsce wydarzenie A. Tymczasem rozdział 5 cofa nas w czasie, tak jakby do wydarzenia A w ogóle nie doszło. Z taką sytuacją mamy do czynienia dwa razy. Okazuje się, że dostajemy przygody, które działy się niejako równolegle, ale opowiedziano o nich w osobnych zeszytach.

Rysunki Nowakowskiego do dziś robią wrażenie. Pojawiają się wprawdzie momentami mankamenty w postaci perspektywy czy przejrzystości akcji, jednak imponuje niesamowita dbałości o detale, takie jak wystrój wnętrz, ubiory, ozdoby czy scenografia. Nietypowy kwadratowy format był z pewnością wyzwaniem, nawet dla tak doświadczonego rysownika, ale zarazem pozwolił na przeprowadzenie kilku eksperymentów graficznych w sposobie narracji. A może powstałyby i bez tego?

Fantastyczne wydanie

Niemniej, pomimo kilku drobnych zgrzytnięć, „Domana” wciąż czyta się bardzo dobrze, na równi z tytułami współczesnymi. Między innymi to powoduje, że kompletne zbiorcze wydanie „Domana” opublikowane przez Egmont to „must have”. Zwłaszcza za tę cenę, okładkowa to 59,99 zł, twarda lakierowana oprawa, 180 stron. Do tego dodatki w postaci fragmentu scenariusza, oryginalnych szkiców, a także omówienia historycznego serii. Dla mnie to ostatnie było szczególnie ciekawe, pokazuje bowiem, jak momentami absurdalnie funkcjonował rynek komiksowy u schyłku poprzedniej epoki.

Jeśli ktoś przewinął od razu na koniec, albo chce, by napisać mu to w jednym zdaniu, to proszę bardzo. Po polskiego Conana, jak sam śmiał się z tego autor, zdecydowanie warto sięgnąć. Nawet jeśli nie ma się sentymentu do postaci z czasów młodości. To sprawnie napisany komiks, który stosunkowo niewiele się zestarzał i potrafi pozyskać nowego fana nawet po latach.

Wydawnictwo: Egmont
Wydanie: 2018 Seria/cykl: DOMAN
Scenarzysta: Janusz Florkiewicz
Ilustrator: Andrzej Nowakowski
Typ oprawy: twarda
Cena z okładki: 59,99 zł