„Giant Days” to obyczajowa seria komediowa opisująca życie trzech przyjaciółek, które połączyło wspólne mieszkanie na jednym z angielskich kampusów. Seria ta ukazuje się na polskim rynku nakładem wydawnictwu Non Stop Comics i dzięki bogom komiksów za to działanie. Bo „Giant Days” to komiks wyjątkowo zabawny, uroczy i nienachalny. A do tego z całkiem ciekawym przesłaniem.

Jednym z tematów, o których nie pisałem jeszcze przy okazji poprzednich tomów”, jest właśnie przesłanie ukryte (niezbyt głęboko) między rozbrajająco zabawnymi perypetiami głównych bohaterek. Czyli Susan, Esther i Daisy. Otóż seria, poza oczywistym efektem poprawy humoru, zmusza czytelnika do zagłębienia się w wiele tematów. Seksizmu (obustronnego), tolerancji, czy czasem po prostu uczciwego, ludzkiego traktowania ludzi wokół nas. I co rzadko spotykane, owo konfrontowanie czytelnika z chamskimi akcjami byłych chłopaków i dziewczyn naszych bohaterek jest wyjątkowo urocze i nienachalne.

Świetna zabawa przed wszystkim, ale nie tylko!

Nie ma tu moralizatorstwa, tylko żywe przykłady słabych akcji, które każdemu z nas zdarza się obserwować albo przeżywać. Gdyby nauka tolerancji zawsze odbywała się w tak zgrabny sposób jak w „Giant Days”, bardzo ciężko byłoby jej nie ulec.

Tom piąty serii przynosi nam jeszcze więcej świetnej zabawy, tym razem okraszonej dużą ilością błota. Do tego łatwo i nie do końca moralnie zarabianej kasy i zbliżania się do siebie pary zupełnie nieoczekiwanej. Po raz kolejny życie bohaterów pełne jest perypetii, z których z wdziękiem wychodzą dzięki swojej przyjaźni. Znów musiałem się uśmiechnąć, czytając, co te urocze wiedźmy wyprawiają. I chyba o to w „Giant Days” chodzi. O pokazanie, że uśmiech i przyjaźń to najlepsze lekarstwa na przeszkody, z którymi konfrontuje nas życie. Życie studenta w tym przypadku.

Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie jest to seria, do której będę często wracał. Czy też komiks, w którym każdy szczegół ma znaczenie. Jednak jedno spojrzenie na grzbiety tej serii sprawia, że się uśmiecham. Czy chodzi o sprawy związkowe, czy o naukę i samodzielne utrzymywanie się, lekkość narracji Allisona wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie.

Najbardziej mimiczne twarze w komiksie amerykańskim?

Tym razem nie zagłębię się w kwestię sposobu rysowania tła w rysunkach pani Treiman i opiszę jeden przykład jej sporego kunsztu.

W drugiej części komiksu jest scena, w której Daisy, najmniej przebojowa i pewna siebie z przyjaciółek, wreszcie odnajduje muzykę, do której lubi tańczyć. Scena tańca narysowana jest z cudowną lekkością i płynnością, sam chciałem tam być na miejscu Daisy. I z kolejnym tomem widzę wyraźnie, że rysowniczka coraz lepiej czuje swoje bohaterki, dzięki czemu ich cechy charakteru stają się bardzo widoczne. Tak, pomimo wspomnianego wcześniej problemu braku tła, bardzo lubię sposób, w jaki w „Giant Days” rysowane są postaci.

Podsumowując, muszę stwierdzić, że seria nie tylko utrzymuje swój wysoki poziom, ale wręcz coraz bardziej mi się podoba. Głównie dzięki biegłości rysowniczki w pokazywaniu mimiki bohaterów i ewidentnemu pomysłowi na całość. Ten komiks powinien poprawić nastrój każdemu, kto kiedykolwiek miał problemy sercowe czy ze zdobyciem pracy. A do tego „Giant Days” rozwija się tak jak życie głównych postaci. I znowu czekam na kolejny tom. Jeżeli podobały Wam się poprzednie rozdziały, to piątka zdecydowanie nie rozczaruje. Jeśli jeszcze nie czytaliście, gorąco polecam zapoznanie się z tą uroczą komedią obyczajową.

Michał Ostrowski

Scenariusz: John Allison
Rysunek: Lissa Treiman
Tłumaczenie: Bartosz Sztybor
Wydawnictwo: Non Stop Comics
10/2018
Tytuł oryginalny: Giant Days Vol. 5
Wydawca oryginalny: BOOM! Box
Liczba stron: 112
Format: 170×260 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788381106320
Wydanie: I
Cena z okładki: 42 zł