Wraz z Mucha Comics wyruszyłem w podróż. Towarzyszył mi „Nieśmiertelny Iron Fist”. Grudzień to zawsze miesiąc podsumowań. Teraz nie będzie inaczej. Nadszedł czas zamknąć rok komiksowy. Netflix zrezygnował z prawie wszystkich bohaterów Marvela. Powiem jedno: mam nadzieję, że moja przygoda z Iron Fistem od Mucha Comics nie skończy się po trzecim tomie. Byłoby cholernie szkoda.

 

Iron Fist: Historia Danny’ego Randa

Bohaterowie Orientu i sztuk walki zajmują szczególne miejsce w moim sercu. Miałem ogromne nadzieje. Przede wszystkim, gdy Netflix ogłosił, że zabiera się za adaptacje przygód mistrza kung-fu. Z tego powodu, chciałem aby to był hit na miarę pierwszego Daredevila. Jeżeli nie pamiętacie, jak jarałem się przygodami Matta Murdocka, przeczytacie o nich tutaj: recenzja: serialu „Daredevil”. W przypadku Iron Fista, serial po prostu się nie przyjął. W przeciwieństwie do Daredevila, Danny Rand nie miał szczęścia.

Z resztą Netflix właśnie wycofuje się z większości swoich marvelowskich produkcji. Na placu boju pozostał już tylko Punisher i Jessica Jones. Nieśmiertelny Iron Fist okazał się nie tak znowu nieśmiertelny i padł jako pierwszy. Nie ukrywając, nawet ja nie obejrzałem ostatniego sezonu. Utknąłem gdzieś na połowie kuloodpornego Luke’a Cage’a. Ten serial ‒ Iron Fist ‒ gdzieś po drodze stracił swój ogień. Jednak to, że Netflix wziął się za te adaptacje, miało niebagatelne znaczenie.

Mucha Comics wydała naprawdę fajne tytuły na polskim rynku właśnie z tymi bohaterami. Zarówno Luke Cage, Jessica Jones, Dany Rand, jak i Matt Murdock stali się znani szerszej publiczności. To zawsze zachęca wydawców do podjęcia ryzyka. Mucha już zapowiedziała nowy tytuł z Jessicą Jones. Mam nadzieję, że nie zrezygnuje ze swojego „Nieśmiertelnego Iron Fista”. Niestety jest się czego obawiać. Widzicie, najnowszy tom przygód Danny’ego Randa ‒ „Historia Żelaznej Pięści”, nie jest najlepszy.

Nieśmiertelny Iron Fist: Historia Żelaznej Pięści

Trzeci tom w serii trafił na okres stagnacji. W poprzednim albumie zakończyliśmy dość dużą fabułę, która przeniosła nas z powrotem do Nowego Jorku. Problem w tym, że teraz scenarzyści nie umieją podjąć opowieści na nowo. Widać to wyraźnie, gdy porównamy większość materiału trzeciego tomu do historii otwierającej. Pierwotnie ta opowieść, w wydaniach zeszytowych, została wydana jako numer siódmy i przypadała na najlepszy okres serii. Zaraz po zakończeniu pierwszego albumu wydań zbiorczych. Historia rybaka i żywej broni jest jedną z moich ulubionych. Możecie mnie nazwać frajerem, ale lubię historie o miłości. Szczególnie jeżeli trzymają się pewnej konwencji, są niebanalne i mają zaskakujący finał. Ta krótka opowieść taka właśnie jest. Po pierwsze, już samo zestawienie rybaka i mistrzyni sztuk walki jest ciekawym pomysłem. Po drugie, fabuła jest w odbiorze bardzo chińska. Popkulturowo chińska, tak jak większość dobrego kina kung-fu. Po trzecie, nie ma tam w ogóle Danny’ego Randa.

Matt Fraction oraz Ed Brubaker faktycznie przedstawiają nam historię Iron Fista, a nie tylko Danny’ego Randa. Robią to w inteligentny, pomysłowy sposób, budując kolejne warstwy opowieści szkatułkowej, która nie zaburza ogólnej narracji. Za to należy się im cześć i chwała. Nie da się ukryć, że to właśnie dlatego „Nieśmiertelny Iron Fist” zdobył uznanie krytyków. Szczególnie że naprawdę przy lekturze tej historii można się poczuć jak w prawdziwej opowieści kung-fu. Wejście Smoka może się schować.

 

Orson Randall and the Green Mist of Death: Miłe złego początki

Problem z trzecim tomem Iron Fista jest taki, że im dalej w las, tym więcej drzew. Ten album, im zagłębiasz się w niego dalej, staje się gorszy. Zazwyczaj scenarzystom udawało się uzyskać klimat fajnej pulpowej opowieści. Mieszali eklektyczne style. Teraz jak w przypadku produkcji Netflixa nie zyskało uznania. Mimo że dostajemy to, za co kochaliśmy Iron Fista wcześniej, efekt nie jest ten sam. Wprost przeciwnie, tym razem mozaika historii bardziej drażni niż cieszy. Doskonały przykład tego, co z tym tomem jest nie tak, to „Zielona mgła”. Opowieść rysowana przez kilku artystów, z wyraźnie odrębnymi stylami. Historia wydaje się wyrwana z kontekstu. Pulpowe, awanturnicze elementy, które w poprzednich tomach były subtelne, tutaj rażą. Nic dziwnego, gdyż pierwotnie była to oddzielna publikacja luźno nawiązująca do głównego tytułu.

Mamy tutaj Iron Fista wrzuconego w wir wydarzeń, które w żaden sposób nie wynikają z poprzedzającej je fabuły. Szczytem wszystkiego jest opowieść inspirowana motywem dr. Frankensteina, która nie ma żadnego wstępu. Autorzy nie oferują żadnego wyjaśnienia. Ot, kolejna przygoda komiksowego bohatera w stylu wird tales rodem z najgorszego okresu komiksu. Nie tego się spodziewałem po tak utytułowanym duecie scenarzystów.

Immortal Iron Fist: Geneza

Może słaba jakość była podyktowana legendarnymi opóźnieniami ze strony głównego rysownika. Aja mimo ogromnego talentu nie raz nie dotrzymywał terminu. Taka sytuacja w historii komiksu zdarzała się często. Prawie zawsze, scenarzyści są zmuszeni łatać dziury w fabule pojedynczymi wstawkami, ze względu na opóźnienia. Tym razem dla Iron Fista skończyło się to tragicznie. Dostaliśmy kiepski album serii, która przyzwyczaiła nas do wysokiego poziomu. Sytuację nieco ratuje zamykająca „Geneza Iron Fista”. To historia nawiązująca stylem graficznym i scenariuszem do początków postaci. Jest jakby na osłodę. Niestety, nawet ona nie potrafi zabić gorzkiego niesmaku, jaki pozostaje po lekturze tego tomu. Czuję niedosyt. Fabuła nie posunęła się do przodu nawet o krok. Jako fan jestem zawiedziony.

Karmi się mnie przysłowiowymi zapychaczami. Zamiast krwistej, konkretnej historii mam coś, co jest w większości niestrawne. Dlatego boję się o Iron Fista. Mam nadzieję, że nie podzieli losu swojego telewizyjnego odpowiednika. Z drżeniem serca oczekuję kolejnego tomu. Liczę na to, że seria wróci do poprzedniej formy i następny tom będzie o niebo lepszy. „Historia Żelaznej Pięści” nie zachwyca, a szkoda.

Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za egzemplarz do recenzji.

Rafał Pośnik

 

Wydawnictwo: Mucha Comics

10/2018

Tytuł oryginalny: Immortal Iron Fist, Vol. 3: The Book of Iron Fist

Wydawca oryginalny: Marvel Comics

Rok wydania oryginału: 2009

Liczba stron: 160

Format: 180 x 275 mm

Oprawa: twarda

Papier: kredowy

Druk: kolor

ISBN-13: 9788365938251

Wydanie: I

Cena z okładki: 65 zł