Bouncer - okładka

Bouncer – okładka

Wydawnictwo Taurus kontynuuje swoją przygodę z westernową serią o perypetiach jednorękiego rewolwerowca. Tym razem Bouncer będzie musiał wytropić sprawców brutalnego mordu, uratować porwaną dziewczynkę i odnaleźć ukryty gdzieś na pustyni skarb. François Boucq, już bez Alejandro Jodorowsky’ego, umiejętnie prowadzi swojego bohatera ku niebezpiecznej przygodzie, rzucając mu kolejne kłody pod nogi.

Wytropię cię, znajdę i zabiję!

Punktem wyjścia opowieści jest drobne nieporozumienie wynikające z beztroskiej zabawy dwóch koleżanek. Oto Gretel, córka mieszkającego w Barro City zegarmistrza Martina Zeissa, poprosiła swoją przyjaciółkę Panchitę, by ta namalowała na jej twarzy taki sam tatuaż jak ten, który zdobi jej oblicze. Z tego zadania Panchita wywiązała się na tyle dobrze, że obie dziewczynki trudno było od siebie odróżnić. Właśnie to przypieczętowało tragiczny los Gretel. Tego samego dnia wieczorem napadnięto dom Zeissa, on sam został brutalnie pobity, a jego córka zamordowana i oskalpowana. To makabryczne zdarzenie od razu nastawiło mieszkańców miasteczka przeciwko miejscowym Indianom. W konsekwencji doszło do samosądów, które powstrzymał dopiero Bouncer. Jednoręki rewolwerowiec od razu zakwestionował odpowiedzialność Indian za makabryczny mord, a jego intuicja okazała się trafna. Co więcej, brutalne morderstwo Gretel okazało się jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Druga z dziewczynek, Panchita, została bowiem  uprowadzona przez morderców Gretel i jej życie też jest w niebezpieczeństwie.

Bouncer – przykładowa plansza

François Boucq do tej pory tworzył opowieść o jednorękim rewolwerowcu z Barro City według scenariuszy Alejandro Jodorowsky’ego, ale tym razem chwycił za pióro i napisał własną historię. I trzeba przyznać, że wyszło mu to całkiem dobrze. Opowieść zawarta w dwóch albumach, wydanych u nas w jednym tomie zbiorczym, jest bowiem prosta, ale pełna emocji i do końca trzyma w napięciu. Autor nie bawi się w żadne zawiłości czy retrospekcje, lecz konsekwentnie rozwija narrację, stawiając na drodze bohaterów kolejne przeszkody i prowadząc ich do intrygującego finału. Dzięki temu można faktycznie poczuć atmosferę tego szaleńczego pościgu, wczuć się w emocje jego uczestników i poznać ich motywacje. Jednych napędza żądza złota, podczas gdy inni kierują się chęcią zemsty. Bouncer natomiast chce za wszelką cenę uratować małą Panchitę i pomścić jej zamordowaną przyjaciółkę. Ryzykując własne życie, konsekwentnie dąży do tego celu.

Klasyczne ujęcia

Wizualna strona komiksu bez wątpienia zadowoli wszystkich miłośników westernów rysowanych klasyczną frankofońską kreską. Jeśli komuś podobał się „Blueberry” rysowany przez Jana Girauda, czy „Comanche” stworzony przez Hermanna, to na pewno spodoba mu się również kolejny tom „Bouncera”. François Boucq pozostaje wierny swojemu, wypracowanemu w poprzednich odsłonach tej opowieści stylowi, który stanowi nawiązanie do komiksowo-westernowej klasyki. Przepiękne, stworzone z ogromnym rozmachem krajobrazy, efektowne ujęcia miasteczka, doskonale zaprojektowane postacie i cała masa emocji goszczących na ich twarzach to znaki rozpoznawcze tej stylistyki. Co więcej, jego kreska jest wyjątkowo subtelna, dzięki czemu rysunki są bardziej realistyczne.

Bouncer – przykładowa plansza

Boucq nie posługuje się – jak na przykład Jean Giraud w pierwszych odsłonach przygód Blueberry’ego – grubymi liniami czy plamami tuszu. Cieniowanie zawsze ma tu formę precyzyjnego szrafowania wykonanego pędzelkiem. Widać, że ten element swojego warsztatu Boucq doprowadził do perfekcji. Ważnym elementem w jego rysunkach jest także kolor. Nie stanowi on bowiem jedynie dodatku do konturów, ale wchodzi z nimi w bezpośrednią interakcję. W konsekwencji nakładane pędzelkiem barwy powtarzają, rozwijają i wzbogacają układ kresek wykonanych tuszem. Szczególnie wyraźnie można to zaobserwować na przykład w efektownej sekwencji rozgrywającej się podczas burzy piaskowej.

Udany debiut

„Przeklęte złoto” i „Smoczy grzbiet”, czyli dziesiąty i jedenasty tom opowieści o przygodach Bouncera, to albumy, które ukazały się niedawno. Pierwszy z nich miał swoją premierę w roku 2017, a drugi rok później. Jest zatem szansa, że ta seria będzie kontynuowana, chociaż nie pracuje już nad nią dotychczasowy scenarzysta. Podstawy do optymizmu wynikają z tego, że debiut François Boucqa w roli scenarzysty jest bardzo udany. Jego stanowiąca nawiązanie do klasyki opowieść dostarcza solidnej porcji czystej, bezpretensjonalnej rozrywki. Problem polega tylko na tym, że na kontynuację trzeba będzie trochę poczekać. Jeśli założymy, że Boucq zachowa dotychczasowy rytm pracy, to kolejne albumy ukażą się, jak można przypuszczać, w roku 2019 i 2020, a wydawnictwo Taurus, o ile będzie nadal tę serię wydawać, opublikuje je zapewne w tomie zbiorczym za dwa lata.

Bouncer – przykładowa plansza

Warto zatem trzymać kciuki za autora i wydawnictwo, bo dobry western to gatunek, który zawsze znajdzie oddanych fanów. Po cichu można również liczyć na publikację w międzyczasie dwóch albumów niewydanych jeszcze na polskim rynku (szósty i siódmy) oraz mieć nadzieję na jakieś wznowienie tomu pierwszego, zawierającego pięć pierwszych albumów tej serii. Oczywiście czynnikami decydującymi są tu zapewne umowy licencyjne i kalkulacja ekonomiczna, ale trzymanie kciuków na pewno nie zaszkodzi.

Paweł Ciołkiewicz

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Tytuł: „Bouncer: Przeklęte złoto; Smoczy grzbiet”
Tytuł oryginału: „Bouncer: L’Or maudit / L’Echine du dragon”
Scenariusz i rysunki: François Boucq
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Taurus Media
Data polskiego wydania: 2018
Wydawca oryginału: Glénat
Data wydania oryginału: 2017/2018
Objętość: 160 stron
Format: 220 x 295 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie/internet
Cena okładkowa: 80 złotych