„Jupiter’s Legacy – Dziedzictwo Jowisza” Okładka

Mark Millar oraz Frank Quitely kontynuują swoją opowieść o nieporozumieniach w wielkiej superbohaterskiej rodzinie. Ponieważ chodzi o rodzinę osób obdarzonych mocami, te nieporozumienia zmieniają oblicze świata. „Jupiter’s Legacy – Dziedzictwo Jowisza” pozostaje bardzo dobrym, dającym do myślenia komiksem, ale drugi tom tej serii nie przynosi już takich emocji jak jej pierwsza odsłona.

Nowy ład

Chloe Sampson wspólnie z mężem Hutchem oraz synem Jasonem zbierają ekipę złoczyńców do ostatecznej rozprawy z superbohaterami. Niestety, po tym jak jej wujek Walter Sampson zakwestionował władzę swojego brata Sheldona i posłużył się jego synem Brandonem do osiągnięcia swoich celów, superbohaterowie weszli w rolę tych złych. Zaczęli wpływać na losy świata, ale niestety w sposób daleki od wyidealizowanych wyobrażeń rodem ze złotej ery. Dlatego teraz dziewczyna musi stanąć do walki ze swoim wujkiem, bratem oraz zastępem służących im superherosów.

„Jupiter’s Legacy – Dziedzictwo Jowisza”. Przykładowa plansza

Narracja Millara nadal jest intrygująca i nie brakuje w niej zaskakujących zwrotów akcji oraz wnikliwych komentarzy na temat superbohaterskiej konwencji. Jednocześnie podczas lektury odczuwa się pewien niedosyt. Po pierwsze, wszystko dzieje się tutaj trochę za szybko. Można mianowicie odnieść wrażenie, że zdarzenia, które w typowej komiksowej serii ciągnęłyby się przez kilkanaście odcinków, tu zostały trochę na siłę skondensowane do pięciu zeszytów.

„Jupiter’s Legacy – Dziedzictwo Jowisza”. Przykładowa plansza

Oczywiście nie zawsze konieczne jest rozciąganie akcji na siłę, ale w tym przypadku przydałoby się więcej przestrzeni na rozwinięcie niektórych wątków. Po drugie, nie ma tu już elementu zaskoczenia. Po lekturze tomu pierwszego wiemy, jak wygląda świat, w którym herosi postanowili robić coś więcej niż tylko uganiać się  za złoczyńcami. Wiemy również, że Millar doskonale rozpisał toksyczne relacje panujące w rodzinie superbohaterów. Oba wątki są umiejętnie kontynuowane i rozwijane, ale nie pojawia się nic nowego.

Warsztat mistrza

Nie ma również żadnych niespodzianek – i tu akurat można się tylko cieszyć – w graficznej warstwie komiksu. Frank Quitely znów kreuje precyzyjne i pełne szczegółów krajobrazy oraz panoramy miast. Sceny walk są niezwykle dynamiczne i choreograficznie dopracowane. Smukłe sylwetki i charakterystyczne twarze bohaterów niezmiennie stanowią znak rozpoznawczy jego stylistyki. Co więcej, w tomie znalazła się także garść interesujących materiałów dających wgląd w warsztat pracy artysty. Widzimy zatem dwie strony maszynopisu scenariusza z odręcznymi notatkami i miniaturowymi rysunkami zestawione z dwiema gotowymi planszami w wersji ołówkowej.

„Jupiter’s Legacy – Dziedzictwo Jowisza”. Przykładowa plansza

Pozwala to zrozumieć, jak Quitely przekłada narrację Millara na własny język obrazów. Poza tym, znalazło się tu także miejsce na dwie dodatkowe plansze. Jedna przedstawiona jest w dwóch wersjach – ołówkowej oraz z cyfrowym tuszem nałożonym przez Roba Millera, a druga (dwustronicowa) tylko częściowo pokryta została tuszem. Można zatem dokładnie przyjrzeć się różnicom i przeanalizować specyfikę współpracy rysownika z inkerem. Te materiały okażą się interesujące dla wszystkich amatorów rysowania zadających sobie odwieczne pytanie, „jak to jest zrobione”.

Superbohaterowie są z Marsa, a złoczyńcy z… Jowisza

„Dziedzictwo Jowisza” to bez wątpienia jeden z ciekawszych komiksów superbohaterskich, jakie ukazały się na naszym rynku w ostatnim czasie. Mark Millar podjął udaną próbę odświeżenia schematu narracyjnego tego typu opowieści. Scenarzysta zapewne nieźle się bawił, wplatając do swojej historii liczne odniesienia do komiksowej klasyki i ukazując ją w zupełnie nowym świetle, a rysownik śmiało poczynał sobie z gatunkowymi zasadami. Frank Quitely posługuje się delikatnym, nieco rozedrganym konturem, który stanowi zdecydowane przeciwieństwo grubej i często topornej amerykańskiej kreski z lat trzydziestych dwudziestego wieku.

„Jupiter’s Legacy – Dziedzictwo Jowisza”. Przykładowa plansza

W rezultacie dostajemy komiks łączący w sobie dwa sprzeczne żywioły. Z jednej strony jest to dobra, rozrywkowa opowieść wypełniona akcją i superbohaterskimi nawalankami. Z drugiej zaś mamy tu wiele subtelności narracyjnych, które zmuszają do myślenia i refleksji na istotne tematy. Co ważne, te elementy nie gryzą się ze sobą, ale tworzą spójną i interesującą całość.

Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego

Paweł Ciołkiewicz

Tytuł: „Jupiter’s Legacy. Dziedzctwo Jowisza. Tom drugi”
Tytuł oryginału: „Jupiter’s Legacy. Book Two”
Scenariusz: Mark Millar
Rysunki: Frank Quitely
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Mucha Comics
Data polskiego wydania: 2018
Wydawca oryginału: Image Comics
Objętość: 136 stron
Format: 190 x 280 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie/internet
Cena okładkowa: 59 złotych