Dawno, dawno temu, za siedmioma lasami, za siedmioma górami… Tak mogłaby zacząć się nasza opowieść. „Klaus” jest ciekawą, krwawą, pełną akcji opowieścią. To swobodnie opowiedziana geneza Świętego Mikołaja. Grant Morrison przedstawił nam swoją wizję powstania Świętego, która jest w stanie porwać czytelnika. Tym bardziej że polskie wydanie KBOOM jest po prostu przepiękne.

Klaus - okładka

Klaus – okładka

Zazwyczaj recenzując jakiś komiks, trzymam się prostego porządku – scenariusz, kreska, polskie wydanie. Tym razem zacznę od końca, bowiem to, w jakiej formie dostaliśmy dzieło Morrisona i Mora… To jest przepiękne. „Klaus” został wydany w twardej oprawie i ze złoconym tytułem, który ma czcionkę przypominającą fantastyczne tematy. Do tego pozłacane brzegi kartek, w sposób przywołujący na myśl świąteczne ozdoby. Poważnie, dawno nie widziałem tak ładnie wydanego komiksu. O ile zdobienia mogłyby kojarzyć się w przypadku innej pozycji z kiczem, to nie tym razem. Biorąc pod uwagę tematykę „Klausa”, jest to zabieg jak najbardziej słuszny. Jeśli ktoś jeszcze wątpił w wydawnictwo KBOOM, to właśnie udowodniło ono, że nie ma do tego powodów.

Ho, ho, ho… zdychajcie okrutnicy

„Klaus” Granta Morrisona jest wariacją na temat genezy Świętego Mikołaja. Tak nieco w tonie prawdziwych opowieści braci Grimm. Dziś Święty kojarzy nam się z jowialnym siwym brodaczem, który co roku w Święta Bożego Narodzenia przynosi radość dzieciom. Scenarzysta zaś pokazuje nam znacznie bardziej mroczną wersję w duchu przygodowego fantasy. Morrison daje nam swoją wizję genezy Mikołaja, który według niego nie zawsze był tym sympatycznym staruszkiem w czerwonym kubraczku. To rzecz oczywista, nikt nie rodzi się z siwymi włosami, ale by wojował, walczył z okrutnikami i „tańczył z wilkami”? A jednak…

Od strony fabularnej „Klaus” nie jest niczym odkrywczym. To klasyczna opowieść operująca na bohaterskich schematach. Mamy mężnego wojownika, który widząc okrucieństwo pana na włościach, postanawia się mu sprzeciwić. Do tego dodamy wątek miłosny, trochę czynienia dobra i mamy gotowy przepis na mitycznego herosa. Tym, co odróżnia go od większości tego typu postaci, jest fakt, że zajmuje się dostarczaniem prezentów dla dzieci. Czyli, gdyby sprowadzić to do podstaw, to banał czynienia dobra. Jednak, pomimo pewnej prostoty głównego wątku fabularnego, komiks ten wciąż bawi.

Klaus - przykładowa plansza

Klaus – przykładowa plansza

Prawdziwa „Szklana pułapka”

Nie zrozumcie mnie źle, film z Bruce’em Willisem nie ma wiele wspólnego z fabułą „Klausa”. Oczywiście gdyby sprowadzić ją do pewnych totalnie absolutnych prawd, to mamy w obu walkę dobra ze złem. Z powodu tej znaczącej dawki akcji, jaką dostaliśmy w komiksie, skojarzenie to jednak mi się nasunęło. Być może na wyrost.

Święty Mikołaj Morrisona to nordycki druid, który działając na skraju prawa, wymierza sprawiedliwość. Jego imię oznacza „zwycięstwo ludu” i te dwa słowa całkiem nieźle mogłyby oddać przebieg fabuły komiksu. Otóż gdy Klaus widzi niesprawiedliwość, która pojawiła się w znanym mu niegdyś miasteczku, postanawia z nią walczyć i przeciwstawia się oprawcy ciemiężącemu lud. Niektórym mogłoby się to skojarzyć z działaniami Robin Hooda, przy czym Święty, bo tak go też czasem nazywają, nie strzela z łuku i nie grabi bogatych. Tylko rozdaje biednym. Prezenty mianowicie, które powstały przy pomocy leśnych duchów. Jednak pozwolę sobie zaznaczyć, że pierwsze skojarzenia mogą być bardzo mylące – są one bardziej… nordyckie.

Klaus - przykładowa plansza

Klaus – przykładowa plansza

Wspomniałem o prawdziwym znaczeniu imienia Klaus – zwycięstwo ludu. Faktycznie, komiks ten nacechowany jest bardzo antykapitalistycznie. Poświęcono sporo miejsca wątkom wykorzystywania biednych mieszkańców miasteczka przez złego barona, który za nic ma ludzkie życie. Czy jest w tym coś złego? Śmiem wątpić. Zwłaszcza że chociaż motyw to w gruncie rzeczy banalny, to jednak przedstawiony dosyć ciekawie. Święty Mikołaj jako wyzwoliciel z niewolniczych okowów. Warto jednak zaznaczyć, że nie mamy tu do czynienia z łopatologicznym podejściem.

Święty Mikołaj charyzmatycznie narysowany

Tę nordycką, bojową wersję Św. Mikołaja narysował Dan Mora. Początkowo byłem jego kreską zachwycony i nie zrozumcie mnie źle przez użycie słowa „początkowo”, które może sugerować, że coś jest nie tak, zrobił świetną pracę. Po prostu w niektórych momentach widać pewne niedociągnięcia. Tak jakby jednak Dan poddał się presji terminów lub miał gorszy dzień. Nie jest to jednak rzecz, która łatwo rzuca się w oczy, bowiem kolory nałożone przez niego skutecznie ukrywają drobne niedociągnięcia. Summa summarum, całość można określić jako bardzo porządną robotę. Poza tym, cholera jasna, Klaus przez niego narysowany ma dla mnie niezłą charyzmę. Napiłbym się z nim miodu.

Klaus - przykładowa plansza

Klaus – przykładowa plansza

Mam nowy rytuał na święta

O niesamowitej jakości polskiego wydania już wspomniałem, więc nie będę się powtarzał. „Klaus” ma pewną cechę, która jest jednocześnie jego wadą i zaletą. Czyta się go fantastycznie w okresie zimowym. Gdy za oknem prószy śnieg, temperatura jest na minusie, a pod stopami skrzypi. Nie jestem póki co sobie w stanie wyobrazić lektury latem.

Czy „Klaus” to rzecz wybitna? Nie. Ale bardzo porządna, dająca satysfakcję w trakcie lektury. Co więcej, jestem przekonany, że będę do tego komiksu wracał. W Święta Bożego Narodzenia oczywiście, bo jakże by inaczej. Wydawnictwo KBOOM opublikowało komiks, który ma szansę zastąpić u mnie w tym świątecznym okresie seans „Kevin sam w domu” czy też wspomnianą „Szklaną pułapkę”, a to, biorąc pod uwagę moje przywiązanie do świątecznych rytuałów, już sporo.

Scenariusz: Grant Morrison
Rysunek: Dan Mora
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawnictwo: KBOOM
12/2018
Tytuł oryginalny: Klaus: How Santa Claus Began
Wydawca oryginalny: BOOM! Studios
Rok wydania oryginału: 2016
Liczba stron: 208
Format: 185×285 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788395172137
Wydanie: I
Cena z okładki: 109 zł