„Bloodshot Odrodzenie” to jedna z trzech pozycji zaproponowanych nam na dobry start przez polskie wydawnictwo KBOOM z oferty Valiant Comics. Jeśli ktoś czytał „Walecznych”, to już zna tytułową postać. Człowieka, który był obiektem naukowego eksperymentu w ramach projektu „Duch”. W ciele Bloodshota żyją nanoboty, które czynią go niepowstrzymaną maszyną do zabijania.

Bloodshot - okładka

Bloodshot – okładka

Jeśli ktoś, czytając powyższe słowa, pomyślał o Wolverinie od Marvela, jest to skojarzenie jak najbardziej uzasadnione. Od razu zaznaczę, że nie jest to jednak poważny zarzut. W latach 90., gdy powstawało Valiant, kopiowanie pewnych wzorców, schematów wciąż było w dobrym tonie. I o ile skojarzenie z rosomakiem jest na miejscu, to Bloodshot nie jest bezmyślną kalką. To po prostu wykorzystanie pewnego archetypu. Człowieka po przejściach, który próbuje odnaleźć swoje miejsce w świecie.

Ponowne narodziny

Dzięki udziałowi w tajnym projekcie Bloodshot stał się kimś więcej niż człowiekiem. Jego ciało wypełniają małe maszyny, które nieustannie wpływają na głównego bohatera. Oddziałują na niego nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Dzięki nanobotom Bloodshot zyskał nadludzką siłę, szybkość, wytrzymałość i zdolność regeneracji. Klasycznie, można by rzec. Niestety przez program „Duch” Bloodshot nie pamięta, kim był wcześniej, zanim poddano go eksperymentom. Ceną była też utrata jego człowieczeństwa.

Po wydarzeniach z komiksu „Waleczni” Bloodshot stracił nanoboty, które czyniły go tym, kim był. Odciął się od świata i próbuje wieść normalne, do bólu nudne życie. Stara się odnaleźć w tej nowej sytuacji, pogodzić ze swoją historią i porzucić dawne życie. Jednak nie jest to łatwe, o ile w ogóle możliwe. Przeszłość upomina się o swoje, gdy dochodzi do serii masowych morderstw. Ich sprawcy… wyglądają jak Bloodshot. Czy wskrzeszono program „Duch”? A może odpowiedź jest znacznie prostsza? Nasz główny bohater nie zamierza jednak pozostawać bezczynny, chociaż nieco to go kusi, i decyduje się na podjęcie walki z mordercami. Niestety cena, jaką przyjdzie mu za to zapłacić, jest wysoka. Jednak jednocześnie Bloodshot ma świadomość, że tylko on może podołać.

Bloodshot - przykładowa plansza

Bloodshot – przykładowa plansza

 Lemire pokazuje swój talent

Wiem, że powyższy opis brzmi nieco sztampowo. Podobnych historii za pomocą różnych mediów opowiedziano pewnie dziesiątki. Także w formie komiksu superbohaterskiego. Jednak autor scenariusza, nie kto inny jak Jeff Lemire, zrobił to więcej niż dobrze. Pomimo tego, że mamy do czynienia ze znanym schematem, to „Bloodshot Odrodzenie” czyta się bardzo dobrze. Nawet gdy w trakcie lektury przyłapywałem się na tym, że to wygląda jak w tytule X lub Y, kompletnie mi to nie przeszkadzało. Opowiedzieć historię opartą na klasycznych zagrywkach, tak by czytelnik ich świadomy dobrze się bawił – to jest prawdziwa sztuka. Świetnie rozłożone akcenty, odpowiednie tempo opowieści. I chociaż od początku wiemy, jaki będzie jej finał, chociażby z powodu podtytułu tomu, to jednak jest w niej coś przejmującego.

Bloodshot - przykładowa plansza

Bloodshot – przykładowa plansza

Pasująca zmiana stylów

Za warstwę wizualną odpowiada dwójka artystów. Pierwsze cztery zeszyty narysował Mico Suayan, który pracował m.in. przy Moon Knightcie. Zaś ostatni z tego tomu stworzył Raul Allen, który współpracował z Fractionem przy Hawkeye’u. Suayan ociera się w swojej twórczości wręcz o fotorealizm. Momentami przeraża szczegółowością, by po chwili zaprzeć dech w piersiach. Dostajemy idealną mieszankę realizmu i dynamizmu. Zeszyt narysowany przez Allena znacząco różni się od poprzedzających go i o ile nie przepadam za zmianami rysownika w trakcie serii, tak było to odświeżające. Jest tu porównywalnie mniej detali, momentami artysta idzie wręcz w symbolizm ocierający się o oniryzm. Wciąż pamiętam lekki szok z powodu zmiany stylu, ale jednocześnie sprawdza się to idealnie. Do tego rozdziału i historii w nim zawartej pasuje jak ulał.

Bloodshot - przykładowa plansza

Bloodshot – przykładowa plansza

Na koniec tomiku dostajemy kilka stron szkiców i okładek. Mniej niż w takim „X-O: Manowar”, ale moje potrzeby w tym temacie zostały zaspokojone. Wydawnictwo KBOOM, bodajże najmłodsze w tym momencie na rynku, jakością wydania po raz kolejny udowodniło, że dorównuje innym. Także gigantom.

„Bloodshot Odrodzenie” nie jest może komiksem odkrywczym, ale to naprawdę świetna pozycja z gatunku superhero. Nie zawodzi zarówno pod względem scenariusza, jak i warstwy wizualnej. W trakcie lektury nie tylko tego albumu, ale każdego komiksu od Valiant Comics, który dostaliśmy od KBOOM, miałem wrażenie, że wszystko jest na swoim miejscu. Na tle chaosu, serwowanego nam czasem przez dwójkę gigantów dominujących do tej pory na polskim rynku, jest to bardzo miła niespodzianka. Czegoś takiego mi brakowało. Ostatnio tak zaskoczony spójnością tematu przy lekturze superhero byłem jedynie podczas czytania „Invincible”.

Dziękujemy wydawnictwu KBOOM za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunek: Raul Allen, Mico Suayan
Wydawnictwo: KBOOM
11/2018
Tytuł oryginalny: Bloodshot Reborn Vol. 1: Colorado
Wydawca oryginalny: Valiant Entertainment
Rok wydania oryginału: 2015
Liczba stron: 140
Format: 170 x 260 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 978-83-951721-1-3
Wydanie: I
Cena z okładki: 49 zł