„Staruszek Logan. Strefy wojny” jest ostatnią odsłoną Bitewnego Świata, jaką dostajemy nakładem wydawnictwa Egmont. To opowieść o podróży Wolverine’a po tej przedziwnej ziemi. Jednak nie jest to Logan, który przychodzi nam na myśl w pierwszym skojarzeniu. Jest zmęczony, wręcz zgorzkniały, a walka, którą teraz toczy, nie odbywa się w klasyczny dla niego sposób – za pomocą szponów.

Staruszek Logan. Strefy wojny - okładka

Staruszek Logan. Strefy wojny – okładka

Gdy fan komiksów Marvela myśli o Loganie, najczęściej w jego głowie pojawia się wizerunek krępego mężczyzny w średnim wieku z problemami. Ewentualnie Hugh Jackman. Oczywiście wielu nieco bardziej zorientowanych czytelników zna starszą wersję Logana. Jeszcze bardziej zgorzkniałego, po takiej ilości przejść, która wielu by zabiła. Stworzył go Mark Millar w swoim „Wolverine: Old Man Logan” (Wolverine: Staruszek Logan). Komiksie dosyć kontrowersyjnym wśród fanów, bowiem albo go kochają, albo nienawidzą. Niemniej jednak postać starszego Logana zyskała na popularności na tyle, że zdecydowano się na wprowadzenie jej do głównego uniwersum.

Umarł Wolverine, niech żyje Wolverine!

„Staruszek Logan. Strefy wojny” jest albumem, w którym dostajemy pewnego rodzaju kontynuację pierwotnej wersji stworzonej przez Millara. Bendis, odpowiedzialny za scenariusz, wykorzystał okazję, by ponownie wprowadzić starego Logana do obiegu. Bitewny Świat jest zlepkiem wielu Ziem z różnych uniwersów. Co więc stoi na przeszkodzie, by znalazła się wśród nich także ta, na której Wolverine obciążony poczuciem winy za śmierć przyjaciół przemierza zniszczony, postapokaliptyczny świat?

Staruszek Logan. Strefy wojny - przykładowa plansza

Staruszek Logan. Strefy wojny – przykładowa plansza

Dostajemy więc niejako ciąg dalszy. Logan, gdy natrafia na granicę między poszczególnymi domenami, w dosyć bezczelny sposób, ale jakże typowy dla siebie, pokonuje ją i trafia do zupełnie innego świata. Tam jego dawni towarzysze broni, przyjaciele, rodzina wręcz – żyją i mają się całkiem dobrze. Co więcej, są wciąż młodzi. Ci sami X-Meni, o których zamordowanie przed pięćdziesięciu laty wciąż się obwinia. Oni są równie zdziwieni jego obecnością, zważywszy na to, że niedawno go pochowali. A przynajmniej jego młodszą wersję. No i jeszcze dochodzi kwestia z synem…

Opowieść drogi

Jeśli nie znaliście wcześniej historii przedstawionej w komiksie Millara, to początek
„Staruszek Logan. Strefy wojny” może być dla was małym problemem. Album rozpoczyna się od sceny, w której Wolverine udziela nauczki członkom pomniejszego gangu. Stosunkowo szybko jednak dochodzi do powiązania tej rzeczywistości ze światem „Tajnych wojen”. Jak wspomniałem, poprzez przedostanie się do innej domeny świata stworzonego przez Dooma, Staruszek niejako wraca do przeszłości. Albo raczej jej pewnej alternatywnej wersji. Młodzi X-Meni, futurystyczne wręcz miasta, jedna wielka niewiadoma.

Widzicie, „Staruszek Logan. Strefy wojny” to opowieść drogi o samym Loganie nękanym przez demony przeszłości, koszmary. Do tego jest zmuszony zmierzyć się z nową rzeczywistością, w której ostatnie 50 lat jego egzystencji nie miało znaczenia. Sytuacja nie do pozazdroszczenia.

Staruszek Logan. Strefy wojny - przykładowa plansza

Staruszek Logan. Strefy wojny – przykładowa plansza

Jednak w trakcie lektury tego komiksu czuć pewien brak. Niektórzy powiedzieliby, że zakończenia, inni, że sensu w tej całej podróży Logana po pustkowiach. Owszem, pojawia się pewien niedosyt. Ja jednak traktuję pierwszy tom przygód Staruszka Logana jako wstęp do nowej opowieści. Czym de facto ten komiks jest. I mam wrażenie, a może raczej nadzieję, że w kolejnych tomach dostaniemy rozwinięcie tej opowieści.

Mroczna strona wizualna

Jak przy każdym komiksie istotną częścią są rysunki. Za te odpowiada Andrea Sorrentino. Włoch ma bardzo rozpoznawalną, specyficzną kreskę. Z jednej strony momentami kadry wyglądają niczym dzieło sztuki. Z drugiej nieustanne eksperymentowanie z perspektywą czy też kompozycją może niektórym nie przypaść do gustu. Można powiedzieć, że Sorrentino ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Zupełnie jak pierwotna wersja Staruszka Logana napisana przez Millara.

Jednak na mnie ilustracje Włocha wywarły wrażenie. Spora w tym zasługa kolorów Marcelo Maiolo. Współpraca artystów przyniosła nam mroczne, nierzadko surrealistyczne wręcz ilustracje. I o ile szczerze muszę przyznać, że nie zaliczam się do fanów twórczości Sorrentino i jego stylu, to tworzą one niesamowitą atmosferę całej opowieści.

Staruszek Logan. Strefy wojny - przykładowa plansza

Staruszek Logan. Strefy wojny – przykładowa plansza

Trzymam kciuki za tę serię. Z przyczyn mniej lub bardziej subiektywnych. Wolverine to jedna z moich ulubionych postaci z uniwersum Marvela. Mamy niezwykłą okazję, by poznać jego bardziej dojrzałe oblicze. Owszem, zbyt zgorzkniałe, jest w tym jakaś eastwoodowska poetyka, ale także nadzieja na duży potencjał opowieści o psychologicznej naturze. Zwłaszcza że za kolejne tomy odpowiadać będzie m.in. Jeff Lemire, o którym wiemy, że umie pisać historie o takim nacechowaniu. Oby udało mu się wykorzystać potencjał drzemiący w tej postaci.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Staruszek Logan – tom 1 – Strefy wojny
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunek: Andrea Sorrentino
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: Egmont
12/2018
Wydawca oryginalny: Marvel Comics
Liczba stron: 132
Format: 165 x 255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788328126909
Wydanie: I
Cena z okładki: 39,99 zł