Z kontynuacjami znanych serii jest często jak z hobbitami. Wydaje się, że znamy je na wylot, a one w każdym kolejnym tomie potrafią nas jednak zaskoczyć. Czy tak właśnie jest z trzecim tomem przygód wspaniałego rudego kocura? Na półki trafił właśnie „Garfield. Tłusty koci trójpak. Tom 3”, wydany przez Egmont.
O Garfieldzie napisano setki, jak nie tysiące artykułów, tekstów, analiz. Ja również nieraz opisywałem przygody tego rozkosznego zwierzaka, więc po więcej szczegółów na jego temat odsyłam do swoich recenzji tomu pierwszego i drugiego. Przybliżyłem w nich kilka mniej lub bardziej znanych faktów na temat samego Garfielda, jak i innych postaci z tej sympatycznej serii.
Garfield, czyli boki zrywać ze śmiechu
Czworonożny futrzany balon, którego czule nazywamy Garfieldem, zawsze chce więcej. A daje z siebie, co może, żeby w trakcie lektury tego solidnego tomu można było boki zrywać. Czy tłucze Odiego gazetą, ciska w Jona ciastem, stosuje dietę „tyle kawy, ile tylko wypijesz”, czy przemyka do samolotu. Bez względu na powód Garfield zawsze dba o to, żeby jego nieszczęsny właściciel się nie nudził, a wygłodniali czytelnicy znaleźli powód do śmiechu.
W pierwszej z trzech części o podtytule „Garfield się rozsiada” poznajemy nocny rozkład zajęć naszego milusińskiego. Dowiadujemy się, kogo nienawidzi bardziej od Odiego (którego w skrytości serca kocha, jak nikt nie patrzy). Spotykamy też kolejnego członka rodziny, a mianowicie babcię Jona, która… łamie nasze stereotypowe wyobrażenia niewinnej staruszki. No i standardowo ‒ Garfield trafia na dietę. Następne dwie, czyli „Garfield przechyla szalę” oraz „Garfield traci stopy”, to kolejny popis kochanego rudzielca. Wpada w tarapaty, tzn. w ręce czterech dziewczynek, po raz kolejny rywalizuje z najsłodszym kociakiem na świecie, czyli Nermalem, a także razem z Jonem odwiedza Liz w gabinecie weterynaryjnym. Oczywiście za każdym razem w coś się wpakowując.
Powtórka z rozrywki, a nawet ciut lepiej
Zastanawiam się, czy jeśli po raz kolejny dostajemy produkt, który jest tak samo znakomicie wydany jak poprzednie tomy oraz jest tak samo ciężki, to czy w ogóle powinienem o tym pisać. Zaznaczę więc tylko, że 288-stronicowy tom w twardej oprawie prezentuje się znakomicie, stojąc obok swoich poprzedników.
Pierwszy raz natomiast pochwalę w pełni tłumacza. Wszystkie paski brzmiały naturalnie i wiarygodnie. Nie miałem zgrzytów przy czytaniu. Piotr W. Cholewa świetnie oddał ducha oryginału.
Mój problem z Garfieldem
Z przygodami rudego kocura mam jeden duży problem. Jak w przysłowiu: „Co za dużo, to i świnia nie zje”, nastąpił u mnie przesyt Garfieldem. Ponad 700-stron pasków przeczytanych w kilka miesięcy może to uczynić z człowiekiem. Doszedłem do takiego momentu, gdy czytanie było jak ponowne oglądanie odcinka serialu, który widziałeś już dziesięć razy i znasz wszystkie wątki fabularne na pamięć.
Uważam, że historyjki z naszym milusińskim trzeba sobie mocno dozować. Ja popełniłem ten błąd, że czytałem na szybko jeden pasek za drugim. Niektórzy mówią, że biorąc do ręki kolejny zestaw opowieści, czeka nas dużo szaleńczej radości z nienasyconym kotem, ponieważ nigdy dosyć zabawy. Ja się niestety nasyciłem. Mimo że to wciąż ten sam znakomity rudy kocur, którego kochają miliony.
Jeżeli nie macie go dość, nie zastanawiajcie się nawet chwili i maszerujcie do księgarni. W przeciwnym wypadku zastanówcie się, bo to więcej dobra, ale jednak tak bardzo podobnego do poprzednich tomów. Decyzję pozostawiam wam.
Dziękujemy Wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Michał „Emjoot” Jankowski
Tytuł tomu: Garfield. Tłusty koci trójpak, tom 3
Scenariusz: Jim Davis
Rysunki: Jim Davis
Przekład: Piotr W. Cholewa
Oprawa: twarda
Objętość: 288 stron
Format: 200 × 223
Cena: 79,99
ISBN: 9788328135949
Premiera: 27 marca 2019 r.