"Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów" - plakat

„Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów” – plakat

Kapitan Ameryka: wojna bohaterów” to 13. film kinowego uniwersum Marvela, który rozpoczyna nowy rozdział tej serii (tzw. III Fazę). Od początku zapowiadany był jako przełomowy dla całego cyklu i taki, który wstrząśnie światem MCU. Czy faktycznie tak się stało? Czy też przysłowiowa „13” okazała się dla tego filmu pechowa? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w tej recenzji.

Na początku chciałbym zaznaczayć, że nie będę się odwoływał do komiksów Marvela i wydarzenia „Civil War”, które zostało w nich przedstawione i do którego nawiązuje film. Dlaczego? Ponieważ nie jestem specem od Marvela. Czytałem tylko historie wydane w Polsce, więc nie mam pełnego spojrzenia na to wydarzenie. Uważam też, że historie przedstawione w filmie i w komiksie są na tyle różne, że nie ma sensu ich porównywać. Z tego właśnie powodu oceniam tylko film. Komiks zostawiam w spokoju

WIELKI KONFLIKT DWÓCH NAJWIĘKSZYCH BOHATERÓW MARVELA

Obiecałem, że nie będzie spoilerów, więc tylko wspomnę o początku filmu, żeby zarysować fabułę. Otóż ostatnia akcja, w której udział wzięła drużyna Avengersów, nie skończyła się najlepiej. Zginęli ludzie. Z tego właśnie powodu,jak i wydarzeń z poprzednich filmów Organizacja Narodów Zjednoczonych postanowiła przyjąć uchwałę, dzięki której to ona będzie decydowała o działaniach drużyny superbohaterów.

Jak można się domyślić, nie wszyscy cieszą się z takiego obrotu spraw. Miejsce mają również inne wydarzenia, które powodują coraz większy podział między bohaterami. W rezultacie dochodzi do utworzenia dwóch drużyn ‒ Kapitana Ameryki i Iron Mana. W całą historię zamieszany jest również Zimowy Żołnierz i Baron Zemo.

Uważam, że cały ten konflikt został bardzo zgrabnie przedstawiony. Nie jest to motyw, w którym część bohaterów nagle staje się tymi złymi, a część pozostaje dobra. Każdy ma tutaj swoje racje i stara się przekonać do nich drugą stronę. Nawet wydarzenia na lotnisku (pokazane w zwiastunach, więc to nie spoiler) zostały przedstawione w bardzo umiejętny i przemyślany sposób pod względem fabularnym. Akcja jest równomiernie dawkowana, dzięki czemu nie odczuwa się zmęczenia tą częścią filmu. Nie ukrywam, że bardzo podobał mi się balans mocy czy też zdolności naszych superbohaterów. Nikt tutaj nie odstaje ani też się specjalnie nie wyróżnia. Wszyscy są sobie równi i świetnie się nawzajem uzupełniają. Nawet Czarna Wdowa, która jest przecież zwykłą kobietą znającą sztuki walki, idealnie wpasowuje się w drużynę.

"Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów" - scena z filmu

„Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów” – scena z filmu

NOWI BOHATEROWIE…

Wojna bohaterów” miała wprowadzić do MCU dwóch nowych bohaterów ‒ Czarną Panterę i Spider-Mana. Uważam, że w obu przypadkach film wywiązał się z tego zadania celująco. Spider-Mana jest całkiem sporo (jak na gościnny występ), a grający go Tom Holland wypadł naprawdę dobrze (również jako Peter Parker). Jednak moim zdaniem wisienką na torcie jest wspomniany wcześniej Czarna Pantera. Sceny akcji z tym bohaterem są w moim odczuciu najlepsze w całym filmie. Kostium jest fantastyczny, a i sam aktor (Chadwick Boseman) wydaje się czuć graną przez siebie postać.

Jeżeli zaś chodzi o grę aktorską pozostałych aktorów, to nie ma tu specjalnie o czym pisać. Jeśli oglądaliście poprzednie filmy z serii, wiecie, czego się spodziewać. Najwięcej czasu na ekranie dostali z pewnością Scarlett Johansson, Robert Downey Jr. i Chris Evans, którzy świetnie spisali się w swoich rolach. Pozostali bohaterowie nie mają może tyle czasu na ekranie co wspomniana trójka, ale nie są też wciśnięci na siłę.

Na minus jednak zaliczam rolę Martina Freemana, która dla całej historii była praktycznie nieistotna. Wypada również wspomnieć o postaci Barona Zemo, w którego wcielił się Daniel Brühl. Ktoś może powiedzieć, że jako czarny charakter wypadł słabo. Ja jednak uważam, że postać ta została przedstawiona dość… ciekawie. Być może nie jest to występ, którego niektórzy oczekiwali, ale nie da się ukryć, że umiejętnie podsyca on cały konflikt.

„Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów” – scena z filmu

…I ISTOTNE ZMIANY

We wstępie wspomniałem o tym, że według twórców film miał zmienić kinowe uniwersum Marvela o 180 stopni. Czy tak się stało? Moim zdaniem nie. Owszem, jakieś zmiany w przyszłych filmach z pewnością będą odczuwalne, ale nie tak mocno jak zapowiadano. Oczywiście mowa tutaj o relacjach między bohaterami. Czy zatem w ogóle coś się zmieniło? Tak. Uważam, że „Wojna bohaterów” zmieniła jedną ważną rzecz w całej serii ‒ ton  przedstawianej historii. Moim zdaniem jest to najpoważniejszy, najbardziej dojrzały i przemyślany film w całym MCU. Humoru w tym filmie nie zabrakło, jest go sporo, ale jest to humor dojrzały, pasujący do sytuacji, a nie wciskany na siłę, w dodatku niskich lotów.

Kończąc, wspomnę jeszcze o muzyce. Za ścieżkę dźwiękową (tak jak w przypadku „Zimowego żołnierza”) odpowiada Henry Jackman, który ze swojego zadania wywiązał się tylko poprawnie. Muzyka w filmie po prostu jest ‒ nie przeszkadza, ale też nie zapada w pamięć. Brakuje tutaj jakiegoś wyraźnego motywu, czegoś, czego chciałoby się słuchać poza filmem.

Podsumowując. „Wojna bohaterów” bardzo mnie zaskoczyła. Dostałem film przemyślany, dojrzały, pełen świetnych scen akcji, ale też ciekawych dialogów i dobrego humoru. Wprawdzie najnowsza produkcja Marvela nie spełniła wszystkich złożonych przed premierą obietnic, ale w moim odczuciu jest to jeden z najlepszych tytułów tego uniwersum.

Maciej Skrzypczak

Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów (Captain America: Civil War)

Scenariusz: Christopher Markus i Stephen McFeely

Reżyseria: Anthony Russo i Joe Russo

Muzyka: Henry Jackman

W rolach głównych:

Robert Downey Jr. ‒ Tony Stark/Iron Man

Chris Evans ‒ Steve Rogers/Kapitan America

Scarlett Johansson ‒ Natasha Romanoff/Black Widow

Don Cheadle ‒ James Rhodes/War Machine

Tom Holland ‒ Peter Parker/Spider-Man

Chadwick Boseman ‒ T’Challa/Black Panther

Paul Bettany ‒ Vision

Elizabeth Olsen ‒ Wanda Maximoff/Scarlet Witch