Czary zjary były jedną z najciekawszych premier MFKiG cztery lata temu. Autor komiksu, Simon Hanselmann, to jedna z barwniejszych postaci, jakie odwiedziły łódzki konwent. Zwłaszcza że spotkanie z nim zorganizowano dość niefortunnie w niedzielny poranek, co wybitnie nie służyło artyście australijskiego pochodzenia. Wydawnictwo Timof Comics właśnie wypuściło na rynek kontynuację pod tytułem Drugi Dil.
Czary zjary kontratakują
Miłośników pierwszej części prawdopodobnie nie trzeba przekonywać do zakupu. Niedawno zresztą doczekała się ona limitowanego dodruku w wielkości ok. 200 egzemplarzy, więc ci, którzy przegapili wydanie, mieli okazję nadrobić zaległości. Jeśli jednak to wasze pierwsze zetknięcie z serią, to… usiądźcie wygodnie. Bohaterowie to grupa życiowych wykolejeńców mieszkająca na jakimś zadupiastym przedmieściu. Wiedźma Megg i jej chłopak, kot Moog, pomieszkują u Sowy. Życie mija im na imprezach, ćpaniu, ruchaniu i innych przygodach, które są spowodowane ciągłym poszukiwaniem nowych podniet.
Cóż innego można robić, mieszkając na zadupiu i będąc wyrzuconym poza margines „normalnego” społeczeństwa? Teoretycznie można próbować z tego wyjść. Jednak jedyna droga „rozwoju” czy „kariery” to odmóżdżająca praca w call center lub na kasie w sklepie. To średnio zajebista perspektywa. Zwłaszcza że oznaczałaby ponowne wtłoczenie w społeczne konstrukty i normy, których bohaterowie nie poważają lub nie rozumieją.
Sowa i jego drobnomieszczańskie pragnienia
Jedynie Sowa próbuje utrzymywać jakieś pozory „normalności”. Stara się zachowywać zgodnie z tym, jak został zaprogramowany przez społeczeństwo. Sprząta mieszkanie, ma stałą pracę i zainteresowania. Pewnie ma standardowe drobnomieszczańskie marzenia o karierze zawodowej, bezpieczeństwie finansowym, domku z ogródkiem, żonie, dziecku i w miarę spokojnym życiu. Najbardziej symptomatyczne jest, gdy zaprasza Megg i Mogga na kolację do wykwintnej francuskiej restauracji. Dla niego jest to coś szczególnego i wartego celebracji. Jak można się domyślać, jego towarzysze widzieli to bardziej jako okazję do darmowej wyżerki i najebki. Raczej nie podzielali jego nabożnego stosunku do świątyni gastronomii.
Pomimo tego, że Sowa jest najmniej a- lub nawet antyspołeczny, pozostali bohaterowie również nie pozostają wolni od wpływu otoczenia i posiadają też pragnienia, troski wspólne dla większości ludzi. Chociaż tego nie lubi, w jednym z odcinków Megg idzie ze Strachem na siłownię. Mogg martwi się przyszłością związku z Megg. Zwłaszcza że pojawiają się w nim coraz silniejsze pęknięcia. Jedynie Wilkołak Jones pozostaje niezmiennie autodestrukcyjnym agentem chaosu. Zarówno gdy uszkadza swój kręgosłup, próbując wykonać autofellatio, jak i nie mogąc znaleźć nieuszkodzonej żyły, żeby wbić strzykawkę.
Studium depresji na zadupiu
Dysonans pomiędzy definicją szczęścia i udanego życia oferowaną przez społeczeństwo a faktycznymi pragnieniami bohaterów powoduje ich kompletną alienację z tegoż. Przez to są skazani na sobie podobnych odmieńców. Zazwyczaj w takiej grupie jest śmiesznie i jest impreza. Na to kładł nacisk pierwszy tom. Chociaż pojawiały się mroczniejsze elementy, to jednak szybko ginęły w natłoku zabawnych sytuacji. Ofiarami stylu życia i żartów bohaterów byli normalsi. Nawet jeśli celem żartów był Sowa, który wciąż aspiruje do bycia „normalnym”, było to zazwyczaj utrzymane w lekkim, żartobliwym tonie.
Mam wrażenie, że drugi tom jest pod każdym względem cięższy. Megg otwarcie mówi o swojej depresji i leczeniu psychotropami. Mogg również wspomina o lekach. Ich związek coraz bardziej się sypie. Sowa jest coraz bardziej sfrustrowany i agresywny. Wilkołak Jones i jego dzieciaki coraz bardziej dokazują. W przeciwieństwie do wcześniejszych przygód coraz częściej zachowanie postaci względem pozostałych wynika z tłumionego gniewu i frustracji. Jest coraz mniej zabawne, a coraz bardziej złośliwe i chamskie.
To już nie są przyjacielskie docinki i głupie żarty, a czysta agresja. Bohaterowie nie wyglądają już jak, może trochę odjechana i ordynarna, ale wciąż paczka dobrych znajomych, a coraz bardziej jak ludzie, którzy nie do końca się lubią, ale nie mogą się od siebie uwolnić. Nawet jeśli chcieliby coś zmienić w swoim życiu, zmienić otoczenie, to brakuje im siły woli, motywacji i wsparcia. Opuszczając coraz bardziej toksyczne otoczenie, zostaliby wyalienowani z tej ostatniej grupki ludzi (zwierząt, robotów, stworów, niepotrzebne skreślić), która ich akceptuje. Znacznie wygodniej jest wspólnie pozostawać w bagnie, gdzie jest ciepło, miło, przyjemnie, a opary powodują niezłą fazę, ale coraz ciężej wypłynąć na powierzchnię.
Seks, dragi, disco polo
Z tego względu Czary Zjary – Drugi Dil nie jest już tak miłą i przyjemną lekturą jak tom pierwszy. Wciąż jest śmiesznie, ale coraz częściej jest to śmiech przez łzy. Jednak to właśnie sprawia, że ten komiks jest warty uwagi. To nie tylko zbiór fajnych gagów o imprezach, dragach i seksie, a o wyobcowaniu, życiu, które wymyka się spod kontroli, i depresji. Raczej nie trafi do każdego ze względu na rodzaj poczucia humoru. Nie wszystkich bawią żarty o rimmingu, analnym fistingu czy wstrzykiwaniu narkotyków w oko. Niemniej jednak to naprawdę fajny komiks. Idealny komiks dla całej rodziny. Świetny jako prezent komunijny. Najlepiej w pakiecie z Prison Pit #1.
Dziękujemy wydawcy za egzemplarz do recenzji.
Konrad Dębowski
Tytuł: „Czary zjary – Drugi dil”
Tytuł oryginału: „Megahex”
Scenariusz: Simon Hanselmann
Rysunki: Simon Hanselmann
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Timof comics
Data polskiego wydania: sierpień 2019
Wydawca oryginału: Fantagraphics
Data wydania oryginału: 2016-18
Objętość: 288 strony
Format: 165 x 235 mm
Oprawa: wtarda
Druk: kolorowy
Cena okładkowa: 99 złotych