Ultimate Spider-man - tom 4 - okładka

Ultimate Spider-man – tom 4 – okładka

„Ultimate Spider-Man” to jedna z tych serii, które utrzymują równy poziom. Owszem, pojawiają się pewne zgrzyty, które są wynikiem głównie zderzenia komiksu z dzisiejszą perspektywą. Mam tu na myśli zarówno wiek, w którym to czytam, jak i czas. Początek tego wieku to były zupełnie inne czasy. Minęło raptem kilkanaście lat, ale sporo się zmieniło. Jednak to wciąż komiks, który można polecić fanom superhero.

Już w pierwszym zeszycie, zamieszczonym w czwartym zbiorczym tomie „Ultimate Spider-Man”, dostajemy wszystko to, co jest tak charakterystyczne dla komiksu Bendisa. Idealny miks akcji, sensacji, dramatu, a także miłosnych zawirowań w wydaniu nastolatków. To wszystko zdecydowanie na plus.

Jak ona w tym wyszła z domu?!

Jednak pojawia się w nim coś, co nieco mnie odrzuciło. Mianowicie „alternatywna” wersja Mary Jane, która chciała zwrócić na siebie uwagę Petera Parkera wyzywającym strojem. Udało jej się. I to jest jeden z moich głównych „zgrzytów”, o których wspomniałem wcześniej. Być może, gdybym czytał ten zeszyt jako nastolatek, to zareagowałbym podobnie jak nasz główny bohater – z wytrzeszczonymi oczami. Jednak dziś widok niemal nagiej nastolatki w skórzanej obcisłej mini i topie rodzi we mnie pytania typu „jak ona wyszła w tym z domu?!”. Zwłaszcza biorąc pod uwagę napiętą atmosferę, jaka w nim panuje. Co zresztą później jest ważnym elementem fabuły. Potem oczywiście zaraz pojawia się sensowniejsze „co Bendisowi strzeliło do łba?”.

Z dzisiejszej perspektywy odebrałem to też jako niepotrzebną erotyzację postaci. Jasne, mówimy o nastolatkach, którym buzują hormony. Ona chciała zwrócić na siebie jego uwagę itp. Jednak zarówno zachowanie, jak i strój Mary Jane w tym momencie totalnie nie pasował do jej charakteru. Być może skupiam się na tym przesadnie, ale bardzo zapadło mi to w pamięć. Wyglądało to jak przejaw tzw. „fanserwisu”, czyli niepotrzebne etapowanie nagością czy też erotyzmem, w sytuacji, gdy nie jest to niezbędnym, istotnym elementem fabuły. Nie jest to nic nowego w komiksach z gatunku superhero, wystarczy przyjrzeć się, jak rysowane są kostiumy bohaterek. Niepraktyczne szpilki w bojowym stroju czy też dekolt lub odsłonięty brzuch przy każdej możliwej okazji. Na szczęście powoli się od tego odchodzi. Tylko Mary Jane nie jest żadną tajemniczą mścicielką, to zwykła nastolatka z kłopotami.

MJ czy nie MJ?

Ok, pomarudziłem sobie trochę. Być może przesadnie, ale ta sytuacja uzmysłowiła mi jeden mankament serii, którego wcześniej nie dostrzegałem. Przynajmniej nie aż tak. Otóż, gdy pojawiła się wersja Mary Jane po metamorfozie, to kompletnie jej nie poznałem. Inna fryzura, kolor włosów, no i wspomniany już strój. Przez dobrą chwilę myślałem, że właśnie została wprowadzona nowa postać. Jednak nawet z taką ilością zmienionych cech powinienem rozpoznać jedną z głównych postaci, prawda? Okazuje się bowiem, że Markowi Bagleyowi, jakkolwiek do tej pory jego rysunki raczej kupowałem, zdarza się nieco pewne cechy twarzy upraszczać. Tak, że później niektóre z postaci tracą pewną charakterystyczność, jeśli zmieni się jakiś detal w sposobie, w jaki są przedstawiane. Chociaż być może to tylko pewne zmęczenie materiału i narzekania stetryczałego 30-latka?

Nie jestem targetem, ale…

Wiem, że narzekania do tej pory było sporo, ale pragnę podkreślić, że to „Ultimate Spider-Man” wciąż czytało się bardzo dobrze. Po prostu po raz pierwszy miałem okazję napisać coś bardziej krytycznego o tej świetnie prowadzonej serii. Pomimo tego, a także faktu, że nie jestem przedstawicielem grupy docelowej, to lektura kolejnych zeszytów serii była przyjemną rozrywką. Bendis wciąż serwuje nam idealną mieszankę tych wszystkich elementów, które powodują, że nastolatkowie i dorośli sięgają po komiksy superbohaterskie od dziesięcioleci. Akcja, dramat, miłość, odkupienie, no i przede wszystkim odpowiedzialność, która przychodzi z wielką mocą. Jeśli poszukujecie dłuższej serii o trykociarzach, która ma stały poziom, to USM albo Invincible powinny być waszym pierwszym wyborem. Zwłaszcza jeśli macie ochotę poczuć nieco nostalgii.

Dziękujemy wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Wydanie: 2019
Seria/cykl: MARVEL CLASSIC
Scenarzysta: Brian Michael Bendis
Ilustrator: Mark Bagley
Tłumacz: Marek Starosta
Typ oprawy: twarda
Data premiery: 17.07.2019