Panta rhei, chciałoby się powiedzieć, spoglądając na okładkę drugiego tomu „Księżycówki”. Wiele bimbru upłynęło, od kiedy ostatnio przerzucałem strony z przygodami Pirlo. Wiele krwi przelali też bohaterowie tej historii, wiedzeni coraz bardziej rozbieżnymi potrzebami. Czas więc postawić walizkę przy nodze i przez swoiste okno kolejnych stron sprawdzić, dokąd zmierza „Pociąg rozpaczy”.

A pędzi w strony nietypowe i nieoczekiwane. Pierwszy tom „Księżycówki” stwarzał wrażenie standardowej opowieści kryminalno-przygodowej, z lekką jeno nutką fantastyki. Teraz po trosze rezygnując z dużej liczby wprowadzonych uprzednio bohaterów, fabuła skręca w stronę wręcz westernową.

Ciężko oczywiście odnosić się do wydarzeń bez zdradzania elementów historii, czego żaden z czytelników raczej sobie nie życzy. Dość powiedzieć, że jest to raczej dobra zmiana, pozwalająca na bliższe przyjrzenie się głębszym aspektom poszczególnych postaci.

PROSZĘ NIE ZACZEPIAĆ PASAŻERÓW

Drugi tom kolekcji od Mucha Komiks sunie po szynach zdecydowanie wolniejszym tempem niż pierwszy. Mniej też zarzuca. Historię śledzi się łatwiej, mroczne aspiracje i motywacje uczestników dramatu pozwalają lepiej zaangażować się w wydarzenia. Nadal oczywiście wiele elementów opowieści pozostaje pod płaszczem tajemnicy, którego nie strącają nawet wiadra lejącej się krwi.

Świat ten jednak ewoluuje i pomimo olbrzymiej mocy wilkołaczej, samo zjawisko nie jest już zaskoczeniem i może trafić na godnych przeciwników. Brania jeńców na pewno nie będzie tu zbyt dużo. Co najwyżej sporo jęków, w tym trochę moich.

PRZEDZIAŁ Z WIDOKIEM NA ZEWNĄTRZ

Będą dotyczyły przede wszystkim strony graficznej. Na większości kart odnaleźć można piękne twory, pełne ekspresji i detali. Wiele scen uderza w monochrom, grając ładnie wyeksponowanymi elementami. Niestety równie często są równoważone przez dość rzucające się w oczy braki.

Tło jest najczęściej po prostu nieobecne. W chwilach, w których historia toczy się na przestrzeni otwartej, można to jeszcze zrzucić na karb ciemnego nieba, zwłaszcza że czasem silnym kontrapunktem dla niego stają się mocno zaznaczone elementy otoczenia. Bardzo często jednak cały panel okazuje się zawierać jedynie postaci, unoszące się w monolitycznym kolorystycznie niebycie. Te zaś wydają się niekiedy narysowane mało uważnie. Ot, tak żeby wiadomo było, że to ten konkretny bohater.

JEDZENIE NIE DOŚĆ ŻE NIEDOBRE, TO JESZCZE MAŁE PORCJE

Pomimo jęków nie mogę powiedzieć, żeby lektura drugiego tomu „Księżycówki” nie była przyjemna. Historia i jej bohaterowie są angażujący, emocje przedstawiane na panelach pomagają wciągnąć czytelnika do świata przedstawionego. Niektórych odstraszyć może strona wizualna. Kreska jest wyrazista i bardzo sycąca dla oka, zwłaszcza z zastosowaniem mocno „pastelowej” kolorystyki, co nie każdemu może przypaść do gustu. Można śmiało powiedzieć, że od strony fabularnej projekt się rozwija.

W którą stronę zaniosą nas szyny i czy pociąg faktycznie okaże się przyczyną rozpaczy ‒ najlepiej będzie sprawdzić samemu.