„LastMan” powraca w wielkim stylu! Tworzona przez francuską ekipę, lecz na wskroś mangowa w duchu franczyza o niepokonanym kickbokserze nie zwalnia. Od ubiegłej wiosny, dzięki wydawnictwu Non Stop Comics, możemy poznawać oryginalny cykl komiksowy o Richardzie Aldanie także po polsku.
Wszystkie twarze Aldany
Tak jak pisałem przy okazji premiery pierwszego tomu serii, „LastMan” to prężnie rozrastająca się marka. Oprócz głównego cyklu komiksowego we Francji ukazał się również spin-off poświęcony początkom kariery Richarda Aldany, oparty na nim serial animowany oraz gra wideo. Póki co dzięki Non Stop Comics możemy poznać same początki franczyzy, która zapewniła Bastienowi Vivèsowi światową popularność. Tempo jest niezłe – w ubiegłym roku ukazały się dwa tomy, a premiera trzeciego już niebawem. W sam raz, by podtrzymać zainteresowanie czytelnika, a zarazem nie zmęczyć jego portfela nadmiarem.
Prawo i pięść
Tom drugi rozpoczyna się w tym samym momencie, w którym skończyło się rozwijane w poprzedniej części wprowadzenie do historii. W istniejącym poza czasem królestwie trwa doroczny wielki turniej sztuk walki. Miejscowy chłopiec, uczeń sztuk magicznych, dostaje od losu szansę na udział w turnieju dzięki tajemniczemu przybyszowi. Zmuszony zasadami osiłek tuż przed zamknięciem zapisów bierze malca na partnera. Żaden z nich nie przypuszcza, że obaj mogą wiele zyskać na tej niespodziewanej współpracy.
Oko tygrysa
Przyznam, że drugi tom historii bardzo mnie zaskoczył. Przede wszystkim wydarzenia nabierają tempa znacznie szybciej, niż zakładałem. Chociaż spodziewałem się tomu w całości wypełnionego zmaganiami turniejowymi i mozolnej drogi bohaterów do wielkiego finału w którejś z kolejnych odsłon „LastMana”, zdobywców królewskiego pucharu poznajemy już teraz. Prący naprzód z gracją (i skutecznością) czołgu Aldana musi zacząć doceniać coraz potężniejszych przeciwników. Brutalna siła i tłuczenie na odlew nie zawsze sprawdzi się w starciu z magią. Niekiedy natomiast w zwycięstwie pomóc może… osobisty urok.
Tajemniczy Aldana jako włóczęga z innego świata budzi coraz większe zainteresowanie wśród mieszkańców królestwa – także tych, którzy chcieliby mu zaszkodzić. Chociaż on sam nie zdradza póki co zbyt wiele, w drugim tomie cyklu znajdziemy kilka drobnych wskazówek co do miejsca, skąd pochodzi. I na dodatek wygląda na to, że przemilczana przeszłość zaczyna go doganiać…
Francuzi nie gęsi, własną mangę mają
Całe twórcze trio (czyli drugi scenarzysta Yves Bigerel, piszący pod pseudonimem Balak, i drugi rysownik Michaël Sanlaville) pozostaje w dalszym ciągu wierne formalnym założeniom cyklu. Mimo francuskiego rodowodu nie tylko wygląda jak rasowa manga, ale i podobnie się go czyta. Kadry są pełne werwy, pojedynki urzekają bijącą z każdej kreski energią, a humorystyczne przerysowanie dodaje postaciom uroku.
Podsumowując, drugim tom „LastMana” nie tylko doskakuje do zawieszonej przez jedynkę poprzeczki, ale i stara się sięgnąć wyżej. Turniej (z kilkoma niespodziankami) dobiega końca, Aldanę zaczynają ścigać widma z dawnego życia, a zakończenie… cóż, nie zdradzając zbyt wiele, powiem tylko, że na pewno zachęci do sięgnięcia po tom trzeci nawet najbardziej sceptycznego czytelnika. Polecam wszystkim miłośnikom bezpretensjonalnych historii o twardzielach ze złotym sercem, przyjaźniach mimo różnic i olśniewających rozmachem bijatyk.
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Liczba stron: 216
Format: 148 x 205 mm
Oprawa: miękka
Druk: cz.-b.
Wydanie: I
Cena z okładki: 39