Wszyscy myśleli, że LastMan to francuska manga, ale trzeci tom autorstwa ekipy Balak, Sanlaville, Vivès, który ukazał się nakładem wydawnictwa Non Stop Comics, pokazuje, że inspiracje autorów sięgają także innych rejonów popkultury niż komiks japoński.
Francuska manga?
Po pierwszych dwóch tomach rzeczywiście mogło się wydawać, że mamy do czynienia z francuską wariacją na temat mangi shounen. To zbiór wszystkich najpopularniejszych motywów z komiksów dla młodych chłopców: bohater w wieku grupy docelowej, który rozwija swoje umiejętności w trakcie serii, turniej sztuk walki, specjalne techniki, tajemniczy wrogowie i grupka przyjaciół i rywali, która wzajemnie się motywuje w zmaganiach o rosnącym poziomie trudności. To wszystko widzieliśmy już w Naruto (które autorzy w posłowiu wymieniają jako jedną z inspiracji) czy Dragon Ball i praktycznie każdej mandze dla wspomnianej grupy wiekowej, która zdobyła popularność na przełomie wieków.
Od początku w oczy kuł Richard Aldana, element niepasujący do świata przedstawionego. Obcy spoza miasta, który wygrywał pojedynki prostolinijnymi metodami. Jego obecność sugerowała, że świat serii Lastman jest znacznie bogatszy, niż przypuszczamy. Końcówka drugiego tomu pokazała, że również Marianne Velba ma większą wiedzę o świecie niż jego przeciętny mieszkaniec i nie zawsze była członkiem tamtejszej społeczności. Warto wspomnieć, że każdy tom kończy się ekscytującym odkryciem lub zwrotem, który powoduje, że czytelnik nie może się doczekać kontynuacji.
Wzbogacona o Mad Maksa
Nie może też przewidzieć, w jakim kierunku potoczy się akcja. Po dwóch, a nie kilkudziesięciu tomach, jak to w mandze bywa, opuszczamy świat fantasy i przenosimy się w klimaty postapokaliptyczne. Marianne i jej syn Adrian w pogoni za Richardem Aldaną przebywają pustynię i docierają do dziwnej nadmorskiej osady, która równie dobrze mogłaby być częścią uniwersum Mad Maxa. Wykształciła równie dziwną i brutalną kulturę, którą rządzi prawo dżungli. Zakończenie sugeruje, że w kolejnym tomie znajdziemy się w wielkim, futurystycznym mieście Paxtown. Zdaje się to sugerować, że autorzy będą czerpać z Blade Runnera i jemu podobnych opowieści.
Co ciekawe na główną bohaterkę wyrasta Marianne. Chyba jeszcze się nie spotkałem z komiksem akcji, który w roli głównej umieściłby młodą matkę. To dość ciekawe zagranie, które stwarza scenarzystom nowe możliwości. Obawiam się, że zachwyt może być przedwczesny i jednak skupimy się na Richardzie Aldanie, który jest znacznie mniej interesującym i bardziej stereotypowym bohaterem.
Fenomenalnie narysowana
Jednak największe wrażenie zrobiły na mnie rysunki Bastiena Vivèsa. Bardzo dynamiczne, często minimalistyczne. Sprawiają wrażenie niedbałych, ale wydaje mi się, że nie ma tam żadnej niezaplanowanej kreski czy plamy. Rysownik korzysta z cienkiej jednolitej linii i jego postacie zarówno statycznie, jak i w ruchu wyglądają naturalnie. Podoba mi się, że w wielu przypadkach emocje wzmacniane są pozami, jakie przyjmuje całe ciało. Czasem opuszcza on mimikę twarzy, bo nawet bez niej można je odczytać. Za kolor i cienie służą trzy odcienie szarości. Z tego co mi wiadomo, całość powstaje cyfrowo. Zazwyczaj ten sposób kolorowania mnie odrzuca, bo kojarzy się z początkującymi rysownikami, którzy jakoś próbują wypełnić biel papieru (czy bardziej ekranu), ale Lastman pokazuje, że to nie narzędzie rysuje, ale korzystający z niego człowiek.
Czekam na kolejne tomy. Polubiłem bohaterów i chcę się dowiedzieć, jak dalej potoczą się ich losy. Zastanawia mnie, w jakie rejony świata zabiorą nas kolejne odcinki. Miejmy nadzieję, że dostaniemy je jak najszybciej.
Konrad Dębowski
Tytuł: „LastMan, tom 3”
Tytuł oryginału: „LastMan, tome 3”
Scenariusz: Balak, Bastien Vivès
Rysunki: Bastien Vivès, Michaël Sanlaville
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Non Stop Comics
Data polskiego wydania: kwiecień 2020
Wydawca oryginału: Casterman
Data wydania oryginału: 2013
Objętość: 216 stron
Format: 152 x 216 mm
Oprawa: miękka
Druk: czarno-biały
Cena okładkowa: 39 zł