Ojciec Brown, dr Gideon Fell, inspektor Hanaud, lord Peter, detektyw Molly i Hercules Poirot. Galeria sław klasycznego kryminału. Umysły, którym nie oprze się żadna zagadka. Jednak czy ich twórcy dorównają swoim bohaterom w godzinie próby? Czy legendy literatury detektywistycznej rozwikłają tajemnicę zbrodni przyszłości? O tym wyjątkowym dochodzeniu opowiada Jean Harambat w komiksie „Klub Detektywów”, wydanym właśnie przez Marginesy.
Łubu-dubu, niech nam żyje prezeska klubu!
Klub Detektywów istnieje naprawdę. To elitarne brytyjskie stowarzyszenie zostało założone w 1930 roku przez poczytnych autorów kryminałów. Pisarze spotykali się regularnie w celu wymiany doświadczeń, literackich dyskusji oraz wspólnych inicjatyw wydawniczych. Przede wszystkim jednak członkowie Klubu toczyli dedukcyjne pojedynki, zadając sobie nawzajem złożone zagadki do rozwiązania. W ten sposób, nad filiżankami herbaty i kieliszkami sherry, wykuwały się fabuły przyszłych powieści. Stowarzyszenie funkcjonuje nieprzerwanie do dziś, a jego wieloletnią przewodniczącą (aż do śmierci w 1976 roku) była Agatha Christie – jedna z założycielek Klubu.
Dekalog
W komiksie Jeana Harambata poznajemy oryginalny skład Klubu z 1936 roku. Trwa właśnie złoty wiek prozy kryminalnej. Album otwiera scena zaprzysiężenia na członka Johna Dicksona Carra: pierwszego Amerykanina w brytyjskim gronie. Dzięki temu możemy poznać szczegółową treść wyznawanych przez pisarzy „dziesięciu przykazań”, sformułowanych przez Ronalda Knoxa – duchownego katolickiego i zarazem znawcę Sherlocka Holmesa. Zasady nie zezwalają m.in. na rozwiązanie zagadki przy pomocy zjawisk nadprzyrodzonych, używania (zbyt często) motywu tajnych przejść czy futurystycznej technologii. Wytyczne dekalogu Knoxa stanowią fabularną oś całego albumu – zwłaszcza w obliczu zagadki, przed którą znienacka stają literaci.
Wyzwanie
Członkowie Klubu zostają zaproszeni do posiadłości bogatego ekscentryka, miłośnika robotyki i wizjonera. Miliarder chce zaprezentować swoje najnowsze cacko: wyposażonego w sztuczną inteligencję androida, który na podstawie szczątkowych danych i listy poszlak jest w stanie rozwikłać dowolną zagadkę kryminalną i w ciągu kilku sekund bezbłędnie wskazać sprawcę. Rychło zresztą nadarzy się okazja do wypróbowania umiejętności robota – w położonej na wyspie willi dojdzie bowiem do nagłej śmierci… Obecni na miejscu literaci – eksperci od intryg i artyści dedukcji – stają do walki przeciwko maszynie, stawiając własne hipotezy i poszukując tropów.
Antykryminał
„Klub Detektywów” jest specyficzną historią kryminalną. Pisarze zabierają się za swe śledztwa niespiesznie, z iście brytyjską flegmą. Większość czasu spędzają na przekomarzaniu się (lub zażartych kłótniach), kontemplacji kornwalijskich krajobrazów i smakowaniu obfitych posiłków. Ze strony na stronę rośnie dezorientacja – zarówno bohaterów, jak i czytelnika. Narrator ukrywa swą tożsamość i skąpi wskazówek, znalezione poszlaki pisarze zachowują dla siebie, odkrycia dokonywane są „poza kadrem”, nazwisko winnego podpowiada szósty zmysł, na wyspie pojawia się zagadkowy przybysz, a android ujawnia inne oblicze. Absurdalnie wręcz przypadkowe rozwiązanie zagadki nie przynosi zatem spodziewanej satysfakcji.
„Nie będziesz brał imienia Sherlocka nadaremno”
Skoro więc ciężko czerpać radość z dochodzenia, jaki jest sens całego przedsięwzięcia? Gdzie poczucie spełnienia, gdy wszystkie elementy układanki trafiają na swoje miejsce, a prawda zostaje ujawniona? Komiks Harambata jest w istocie ogromnym hołdem dla minionej epoki, złotej ery (przerwanej gwałtownie przez II wojnę światową). Swoją przewrotną narracją udowadnia czytelnikom, jak wielką wagę dla radości z lektury ma przestrzeganie reguł dekalogu Knoxa, łamiąc po kolei każdą z nich. „Powieść kryminalna jest jak gra planszowa, w ramach której czytelnik nie mierzy się z przestępcą, ale z autorem!” – konstatuje na łamach komiksu G.K. Chesterton.
Krotochwila
„Klub Detektywów” jest komiksem pomysłowym i filuternym. Pozwala czytelnikowi osiąść w znajomej konwencji, by po chwili zamącić mu w głowie i zmylić tropy. Żartobliwą lekkość historii i jej pogodny (mimo zbrodni w tle) charakter podkreśla charakterystyczna kreska, odwołująca się do tradycji brytyjskiej karykatury i prasowych historyjek obrazkowych z epoki. Warto sięgnąć po komiks Harambata także dla cudownie napisanych dialogów, błyszczących literackim polorem i naszpikowanych inteligentnym dowcipem.
Dla fanów klasycznego kryminału i amatorów opowiastek „w starym stylu” – pozycja obowiązkowa.
Dziękujemy wydawnictwu Marginesy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Tytuł oryginału: Le Detection Club
Tłumaczenie: Paweł Łapiński
Format: 195 x 260
Liczba stron: 136
Cena z okładki: 49,90 zł