Promethea, superbohaterka z krainy wyobraźni, powróciła ze swojej podróży po zaświatach. Teraz jest gotowa przyjąć rolę, która została jej wyznaczona u zarania czasu: doprowadzić do Końca Świata. Nadchodząca wielkimi krokami Apokalipsa to główny temat trzeciego i ostatniego tomu wyjątkowego komiksu Alana Moore’a, J. H. Williamsa III i Micka Graya. Cała trylogia ukazała się nakładem Egmont Polska.
Dotyk absolutu
Postać Promethei przeszła interesującą drogę na łamach zaledwie 32 zeszytów, opublikowanych w ciągu sześciu lat. Chociaż początkowo wydawało się, że Alan Moore wykorzysta mistyczną heroinę do kolejnego rysunkowego metatekstu o naturze superbohaterów, po kilku „klasycznych” trykociarskich przygodach seria gwałtownie skręciła w zupełnie nowym kierunku. Najnowsze wcielenie Promethei, nowojorska studentka Sophie Bangs, porzuciła na jakiś czas swoje obowiązki obrończyni ludzkości i wyruszyła w podróż do krain na samej granicy Istnienia. Eksplorując kolejne gałęzie kabalistycznego Drzewa Życia, snuła zarazem kosmogoniczny traktat o okultyzmie, mitologii i naturze Boga.
Diatryba w obrazkach
Seria o Promethei jest jedną z najbardziej złożonych pod względem treści prac Moore’a. Większość zeszytów stanowi interdyscyplinarny wykład na temat osobistej filozofii scenarzysty i owoców jego poszukiwań magicznych. Niekonwencjonalne rozwiązania, zdecydowany prymat warstwy tekstowej i liczne eksperymenty formalne (przy jednoczesnej próbie zachowania estetyki mainstreamu) mogły zniechęcić wielu czytelników. W związku z tym łatwo zarzucić Moore’owi gadulstwo czy ignorowanie zasad narracji graficznej w służbie wywodu. Tym bardziej zachęcam każdego, kto przerwał swoją przygodę z Prometheą, do poznania zakończenia jej misji.
Kryzys na nieskończonych wszechświatach
Domykający trylogię tom przynosi odpowiedzi na postawione na początku serii pytania. Odmieniona po dotarciu do Absolutu Sophie zaczyna realizować swoją rolę wcielenia Apokalipsy. Próbują jej w tym przeszkodzić zarówno przedstawiciele władz, jak i społeczność herosów, tworząca (niemal nieznane w Polsce, niestety) uniwersum America’s Best Comics. Zanim świat się skończy, na drodze Sophie stanie zatem galeria sław „Tomorrow Stories” z Tomem Strongiem na czele. Przynoszony przez Prometheę Armageddon stał się bowiem dla Moore’a okazją do pożegnania z flagowymi postaciami własnego wydawnictwa. Niespodziewane „zniszczenie” uniwersum to także kolejny eksperyment scenarzysty, czyn bez precedensu w historii komiksowego biznesu, w którym nie zarzyna się dla potrzeb fabuły kur znoszących złote jaja.
Błogosławieni ciekawi
Podsumowując, „Promethea” zdecydowanie nie jest komiksem łatwym. Wymaga wielokrotnej lektury (przeprowadzonej na kilku płaszczyznach) i zachęca do samodzielnego zgłębiania źródeł. Nie nadaje się dla każdego i nie dziwię się nikomu, kto odbił się od poprzednich tomów. To nieco karkołomne (i szalenie ambitne) doświadczenie z formułą komiksu filozoficznego. Bezsprzecznie warto dać mu jednak szansę – choćby dla zobaczenia, jak daleko można przekroczyć granice medium bez ucieczki w czystą abstrakcję formalną. Złoty klasyk na półce i kolejny dowód na wybitne zdolności scenariopisarskie Alana Moore’a.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Format:170 x 260 mm
Liczba stron: 300
Oprawa: twarda
Druk: kolor
Wydanie: I
Cena z okładki: 99,99 zł