Czwarty tom LastMan, autorstwa grupy francuskich twórców: Balaka, Vivèsa, Sanlaville’a, przenosi nas w ciemne zakamarki wielkiego miasta, z którego wywodzi się część bohaterów (w szczególności Richard Aldana).
Nie do końca cyberpunk
Bohaterowie opuścili idylliczną Dolinę Królów (tomy 1 i 2) i postapokaliptyczne miasto Nillipolis (tom 3) i dotarli do Paxtown. W recenzji tomu trzeciego sugerowałem, że autorzy wraz ze zmianą lokacji eksplorują najróżniejsze popkulturowe konwencje oraz że w czwartym będzie to cyberpunk. Pomyliłem się nieznacznie, bo miasto jest trochę mniej futurystyczne, niż zakładałem. Napotykamy jednak kilka nieodłącznych elementów tego typu dystopicznych opowieści.
Głównym są ogromne nierówności społeczne. Bogaci (Milo Zotis, Tomie Katana) żyją w niewyobrażalnym przepychu. Jednocześnie miasto pełne jest bezdomnych, żebraków, ćpunów, ale też złodziei i innych szumowin. W tak mrocznym miejscu główne źródła rozrywki to seks i przemoc. Pierwszy reprezentuje idolka Tomie Katana, która jest bezlitośnie eksploatowana przez producenta. Jej problemami emocjonalnymi i uzależnieniami nikt się nie przejmuje. Ile razy widzieliśmy to w naszym świecie. Innym przejawem jest chociażby kostium, jaki proponują Marianne Velbie, gdy ta wraz z synem zostaje wkręcona w uczestnictwo w turnieju walki.
Brutalna gra
Oczywiście te zawody to drugi typ rozrywki niesamowicie popularnej wśród mieszkańców Paxtown. Chociaż większość bohaterów w nich startuje (Marianne, Adrian, Richard Aldana i tajemniczy Cristo Canyon), stosunkowo niedużą część tomu zajmują same pojedynki ‒ zostają rozstrzygnięte jednym lub dwoma ciosami. Większość czasu spędzamy na poznawaniu świata i rozbudowywanej intrygi. Jej centrum pozostaje tajemnicza mapa. Część bohaterów z nieznanych przyczyn szuka Doliny Królów. Pojawia się też kwestia tożsamości ojca Adriana.
Nie ma sensu, żebym po raz kolejny rozpływał się nad rysunkami Bastiana Vivèsa. Są świetne, tak samo jak w poprzednich tomach. Miał może trochę mniejsze pole do popisu, bo akcja toczy się właściwie we współczesnym wielkim mieście. Średnio pasuje mi design Milo Zotisa, który ma farbowane ciemne włosy i siwy zarost. Jest to rysowane w taki sposób, że bohater wygląda, jakby cierpiał na bielactwo. Vivès w przypadku ciemnego zarostu u pobocznych postaci też rysuje go jako płaski kolor naniesiony na powierzchnię twarzy. Wystarczyło nadać brodzie odrobinę objętości, a nie rysować jako plamy na twarzy, i nie zwracałoby to tak bardzo uwagi.
Kolejny świetny tom
Ten tomik jest też sygnałem, że Adrian przestaje być niewinnym dzieckiem. W bajkowej Dolinie Królów jego życie było idyllą, pozbawioną większych trosk i problemów. W Paxtown styka się z nimi na każdym kroku i odkrywa, że życie to nie bajka. Mimo tych podtekstów LastMan raczej nie aspiruje do bycia niczym więcej niż komiks rozrywkowy, ale w tej kategorii jest zdecydowanie bardzo solidną i wartą poznania pozycją.
Konrad Dębowski
Tytuł: „LastMan, tom 4”
Tytuł oryginału: „LastMan, tome 4”
Scenariusz: Balak, Bastien Vivès
Rysunki: Bastien Vivès, Michaël Sanlaville
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Non Stop Comics
Data polskiego wydania: październik 2020
Wydawca oryginału: Casterman
Data wydania oryginału: 2014
Objętość: 216 stron
Format: 152 x 216 mm
Oprawa: miękka
Druk: czarno-biały
Cena okładkowa: 41 zł