Piąty tom kończy świetną serię kryminalną Księżycówka autorstwa duetu Brian Azzarello i Eduardo Risso. W Polsce wydaje ją Mucha Comics. Oto kilka słów o ostatniej odsłonie i podsumowanie moich wrażeń z całości.
Horror czasów prohibicji
Poprzednie tomy to liczne przygody nędznego gangsterzyny, Lou Pirlo, który pechowo padł ofiarą wilkołaczej klątwy. Równocześnie Tempest Holt, na której rodzinie ciąży owa przypadłość, prowadzi ekscytujące życie karierowiczki u boku Joego, dawnego szefa Pirlo. Bohaterowie weszli w relacje na skutek tego, że Joe chciał dystrybuować w Nowym Jorku bimber starego Hirama Holta. To w czasie prohibicji zapewniłoby mu ogromne zyski. Nieudolność Pirlo jako negocjatora sprawiła, że Joe ostatecznie uwięził nestora rodziny Holtów.
W piątym tomie wszyscy bohaterowie trafiają do Nowego Jorku. Dodatkowo policja poszukuje tajemniczego mordercy rozszarpującego swoje ofiary, który wcześniej zaatakował w Cleveland. Jeśli dobrze pamiętacie, tam też niegdyś mieszkał Pirlo. Temu z kolei najwyraźniej odwaliło do końca, bo widzi zmarłych i z nimi rozmawia. W tych ostatnich kilku zeszytach nie można więc będzie narzekać na brak emocji. Jako że Księżycówka utrzymana jest w konwencji noir, wiadomo, że nie wszyscy doczekają szczęśliwego zakończenia.
Geniusz Eduardo Risso
Już to podkreślałem w każdym poprzednim tekście dotyczącym serii, ale powtórzę. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak rysuje Eduardo Risso. Na tyle podobają mi się te rysunki, że zacząłem kompletować jego wcześniejsze dzieła. Nie czytałem jeszcze 100 naboi, ale z tego, co widzę, od tamtej serii coraz bardziej redukował liczbę szczegółów i zbędnych kresek. Wydaje mi się, że obecnie dużo więcej czerpie z Mike’a Mignoli (operowanie czernią). To fenomenalne, że jedną linią idealnie potrafi określić np. zarys włosów Tempest, architekturę budynku albo obrys postaci. Nigdy nie czuję, żeby czegoś w tym rysunku brakowało. Kompozycję tylko czasem dopełnia kolorem.
Właściwie ten komiks mógłby się obejść bez kolorysty. Cała kompozycja powstaje w czerni i bieli. Poszczególne ich warstwy to kolejne plany w danym kadrze. Do tego dochodzą po prostu atrakcyjne dla oka obrazy. Gdy drzewa Central Parku rzucają cienie na nagą Tempest ruszającą na polowanie na tle panoramy Nowego Jorku. Gdy Holtowie dokonują egzekucji kilku mafiosów i oświetla ich tylko błysk strzałów. Cienie na twarzy Delii w trakcie rozmowy z Pirlo w kawiarni. To jak światło świec rozświetla jej postać w trakcie późniejszego rytuału. Zarys postaci i drzew na tle łuny płonącej bimbrowni. W innej scenie skąpane w świetle Księżyca morze odbija się w sylwetkach Tempest i Pirlo. Tam akurat większość roboty wykonują kolory. Samochody pędzące w stronę zamglonej części Mostu Brooklińskiego. Kiczowaty, ale równie dobry zarys wilkołaków walczących na tle Księżyca w pełni. Nawet scena, w której Pirlo siedzi na oświetlonym dworcu kolejowym. Trywialna, ale rysunki Risso sprawiają, że po prostu dobrze wygląda.
Realistyczna scenografia, ciekawe kadry
To zasługa sporej pracy, jaką włożono w oddanie realiów tych burzliwych czasów. Stroje, architektura, pojazdy, broń, fryzury, wzory tapet, typografia. Wszystko wygląda na właściwe i nie jest nudno. Jeśli mamy kilka postaci w garniturach czy sukienkach, nigdy nie jest to dokładnie ten sam krój, model czy wzornictwo. Fryzury nie leżą zawsze idealnie, a czasem w trakcie bójki czy innej napiętej sytuacji wymykają się niesforne kosmyki. Wydaje się, że to drobiazgi. Jednak przez dbałość o te i setki innych szczegółów komiks przez cały czas jest interesujący wizualnie.
Całość domykają interesujące kompozycje całej strony i podziały na panele. Rzadko komiks jest zamknięty w sztywnej ich siatce. Różna wielkość, otwarte panele oraz ciekawe kadrowanie, ukośny punkt widzenia (tzw. dutch angle) wzmacniają odczucia wizualne. Najciekawsza sekwencja w tym tomie to wirujący panel z kobietą pod latarnią czekającą na swojego kochanka. Obroty panelu mają symulować obroty jego głowy, która wcześniej została brutalnie odczepiona od reszty ciała. Oczywiście te uwagi dotyczą całej serii, która bardzo mi się pod tym względem podoba.
Rysunki towarzyszą niezłej historii, ale to właśnie one najbardziej mnie przekonały do Księżycówki. Mam nadzieję na jakieś powiększone wydanie od Image Comics, bo serię zakończono stosunkowo niedawno. Tymczasem z przyjemnością będę wracał do wydania od Muchy.
Dziękujemy wydawcy za przekazanie egzemplarza do recenzji.
Konrad Dębowski