Era Apocalypse'a, tom 4 - okładka

Era Apocalypse’a, tom 4 – okładka

Czwarty tom, zatytułowany Zmierzch, kończy serię X-men: Era Apocalypse’a. Ten event był jedną z ostatnich prób zwiększenia sprzedaży w najpopularniejszej linii wydawniczej Marvel Comics tuż przed ogłoszeniem bankructwa w 1996 roku. Rzeczywistość pokazała, że tytuł był proroczy.

Marvel jednak, tak jak większość postaci w tym uniwersum, nie pozostał długo martwy. Sam koncept alternatywnej przyszłości, w której wszechpotężny mutant Apocalypse obejmuje władzę nad światem (czyli Ameryką Północną), był potem jeszcze wielokrotnie wykorzystywany w kolejnych iteracjach tej historii.

Manipulacje czasem

Wszystko zaczyna się, gdy obdarzony niemal nieograniczoną mocą Legion, syn Charlesa Xaviera, cofa się w przeszłość, żeby zabić Magneto, ale niechcący zabija swojego ojca. Na skutek tego Apocalypse’a nie udaje się powstrzymać, gdy zostaje wybudzony ze snu (patrz pierwsze numery serii X-Factor), i sprawuje zamordystyczne rządy na obszarze, który udało się opanować jemu i jego poplecznikom. Jednocześnie machinacje czasoprzestrzenne zagrażają istnieniu całej rzeczywistości, bo spowodowały pęknięcia w krysztale M’Krann.

Tyle dowiadujemy się z preludium do tego całego bałaganu. Potem miejsce zwykłej serii X-Men zajęło kilka równolegle wychodzących miniserii, które opowiadają o losach różnych frakcji mutantów. Głównie po to, żeby czytelnik zamiast jednej serii musiał kupować osiem. Ta zagrywka jest stosowana do dzisiaj i niezmiernie mnie irytuje. Dlatego pomimo tego, że (głównie z powodu nostalgii) jestem wielkim fanem przygód X-menów, nie kupuję żadnych nowych serii z ich przygodami. Omówmy pokrótce ważniejsze serie składające się na Erę Apocalypse’a. Jest ich osiem i towarzyszą im zeszyt otwierający i zamykający całą opowieść. Odpowiednio X-men: Alpha i Omega.

Era Apocalypse'a, tom 4 - przykładowa strona

Era Apocalypse’a, tom 4 – przykładowa strona

Zbiór licznych serii

Tytułowi Gambit and the X-ternals zamieszkują tunele Morlocków wraz z niedobitkami rasy ludzkiej. Są w stanie przetrwać dzięki drobnym potyczkom i kradzieżom zapasów z rąk żołnierzy Apocalypse’a. Magneto wysyła Gambita i jego towarzyszy z misją wykradnięcia kryształu M’Krann z Imperium Shi’ar. Nie są w tym zbyt subtelni, więc kończy się wielką potyczką ze Strażą Imperialną i Rictorem, członkiem oddziałów Apocalypse’a. Pojawiają się też kosmiczni piraci zwani Starjammers.

Generation Next to kolejna po niegdysiejszych New Mutants seria przedstawiająca najmłodsze pokolenie mutantów, które uczy się korzystać z mocy pod kuratelą Colossussa i Kitty Pryde. Wyruszają z misją odbicia Magik, która pracuje jako niewolnik w generatorze prądu dla całego imperium Apocalypse’a. Ma też mieć uśpione zdolności podróży w czasie, które są potrzebne do ocalenia świata. Jest to więc opowieść o włamaniu do jednego z najbardziej strzeżonych miejsc na Ziemi. W stylu Ocean’s Eleven albo historii o Parkerze, ale z mutantami w rolach głównych. Trochę szkoda, że nie ma tradycyjnej dla tego typu opowieści konstrukcji, gdzie plan napadu jest przedstawiony na początku, a potem się coraz bardziej sypie. Czytelnik, znając plan działania, jest trzymany w większym napięciu, gdy coś nagle nie wychodzi. Trochę nie wykorzystano potencjału tkwiącego w pomyśle.

Ta seria jest rysowana przez Chrisa Bachalo i wizualnie podoba mi się najbardziej z całego eventu. Tusz nakłada Steve Buckingham. Za kolory odpowiada Steve Buccelatto, a za liternictwo Richard Starking. To przede wszystkim stała, ale też najrówniejsza i chyba najbardziej doświadczona ekipa spośród tych tworzących serie składające się na event. Cały reaktor i jego obsługa (m.in. Quietus i Słodziak) jest jak z koszmarnej baśni. Projekty trochę przypominają twórczość Briana Frouda przepuszczoną przez Simona Bisleya. Znacząco różni się od większości nijakich pomysłów i rysunków w innych seriach.

Era Apocalypse'a, tom 4 - przykładowa strona

Era Apocalypse’a, tom 4 – przykładowa strona

Główny bieg wydarzeń

W Astonishing X-men jedna z grup rebeliantów próbuje powstrzymać rzeź niemutantów, którą zaplanował jeden z jeźdźców Apocalypse’a zwany Holocaust, oraz przy okazji zniszczyć jedną z instalacji produkujących cybernetycznych żołnierzy Infinites. Najbardziej warte uwagi są tu rysunki Joe Madureiry. Z widocznymi wpływami mangi. Znacznie bardziej cartoonowe i ekspresyjne niż to, co serwowali nam ojcowie-założyciele Image Comics. Styl Madureiry bardzo spodobał się czytelnikom i wkrótce doczekał się rzeszy naśladowców. Poza tym seria to głównie wielka bijatyka. Warto też wspomnieć o postaci Blink, która w następnych latach będzie się przewijać przez liczne publikacje ze świata X-men. Amazing X-men to druga główna seria eventu obok Astonishing. Obie koncentrują się na bezpośrednim starciu z Apocalypse’em i jego żołnierzami.

Tak po prawdzie nie ma sensu omawiać ich wszystkich. Wybrałem te, które wydały mi się z jakiegoś powodu interesujące. Większość sprowadza się do serii potyczek pomiędzy grupami mutantów. Rebelianci mają jakąś misję do wykonania, a Apocalypse próbuje im przeszkodzić. Z jednej strony pokazuje to rozmach działań i wielość frontów. Z drugiej niektóre najzwyczajniej można by sobie darować.

Za dużo, za długo

Na pewno event znacznie lepiej by się czytało, gdyby te 34 zeszyty zamknąć w spójnych i zwartych kilkunastu. Każda poboczna miniseria to materiał na maksymalnie dwa zeszyty. W obecnej formie czytelnik często zmuszony jest przebrnąć przez kilka mało interesujących, przegadanych i rozciągniętych przygód, by cała opowieść posunęła się naprzód. Liczne przypomnienia, co działo się w innych seriach, pewnie pomagały w przypadku czytania na bieżąco zeszyt po zeszycie ogarnąć całość fabuły, ale w wydaniu zbiorczym tylko męczą.

Dobrze, że dostaliśmy cały event w fajnym wydaniu od Mucha Comics, ale czasem się zastanawiam, czy nie dałoby się tego jakoś inteligentnie pociąć i przepisać tu i ówdzie, żeby uczynić tę serię bardziej zjadliwą i krótszą. To byłoby dopiero nostalgiczne nawiązanie do czasów TM Semic.

Era Apocalypse'a, tom 4 - przykładowa strona

Era Apocalypse’a, tom 4 – przykładowa strona

Ogromna mutancka nawalanka

Przez wszystkie serie przewija się gigantyczna liczba postaci. Oczywiście pierwsze skrzypce grają ulubieńcy czytelników, ale nawet mniej znane postacie mają swoje 5 minut. Zdarza się, że dawni złoczyńcy tacy jak Magneto czy Sabretooth stają się bohaterami w starciu z największym złem. Z drugiej strony liczni pozytywni bohaterowie z innych uniwersów przechodzą na stronę Apocalypse’a. To wprowadza trochę ożywienia w skostniałe waśnie i dawne zaszłości. Z jednej strony postacie przekonane o bezsensie walki z Apocalypse’em przechodzą na jego stronę, a z drugiej część jego sługusów zdradza go z różnych pobudek.

Większość misji podejmowanych przez rebeliantów jest samobójcza, więc trup ściele się gęsto. Scenarzyści mogą sobie na to pozwolić, bo jest to ślepa uliczka w multiwersum. Anomalia, która nie powinna się wydarzyć. Niestety gdy postacie się o tym dowiadują, towarzyszy temu nieskończona liczba patetycznych tyrad podkreślająca znaczenie misji. Ogólnie seria stoi nieznośnym patosem. Większej powagi mają jej dodać liczne i mało subtelne nawiązania do nazizmu i Holokaustu. Pomimo nich, pozostaje głównie ogromną mutancką nawalanką.

Event jakich wiele

Rysunki w większości cechują bardzo wyraźne nawiązania do Roba Liefelda, Todda McFarlane’a i Jima Lee oraz wszelkich zagrań stosowanych we wczesnych publikacjach Image Comics. Pisałem o tym trochę w recenzji tomu pierwszego. Pojawiają się jednak nowe wpływy, takie jak wspomniany Joe Madureira, który rysuje już zupełnie inaczej.

Era Apocalypse’a jest więc dość typowym wielkim eventem Marvela. Stwarza pozory zmian i epickości wydarzeń, ale ostatecznie to wyłącznie skok na kasę czytelnika. Jestem przeciwnikiem takich rozwiązań. Tak jak pisałem, gdyby była to spójniejsza i mniej przegadana maxi-seria, byłby to znacznie lepszy komiks. Takie rozwiązanie na początku świadczyło o sile uniwersum Ultimate, gdzie eventy sprowadzały się głównie do osobnych, krótszych serii.

Zagrajmy to jeszcze raz…

Najbardziej mierzi mnie w tym wszystkim to, że przez ostatnie 30 lat Marvel i DC nie wpadły na lepszy pomysł na zwiększenie sprzedaży. Regularnie wypluwają podobne eventy, a te przynoszą coraz mizerniejsze efekty. Trochę szkoda, bo chciałbym sobie normalnie czytać przygody X-men, którzy są moją ulubioną grupą bohaterów. Niestety odstręcza mnie potrzeba rozrysowywania zależności pomiędzy seriami i kolejności czytania w osobnym arkuszu kalkulacyjnym. Szkoda mi na to czasu, gdy zamiast tego mogę poczytać takie Naruto, które w gruncie rzeczy jest o tym samym (młodzież obdarzona nadludzkimi mocami).

Pomimo gorzkich słów dobrze się bawiłem w trakcie lektury tego komiksu. Jest to obraz Marvel Comics ze schyłkowego okresu po boomie początku lat dziewięćdziesiątych. Mamy szeroki przegląd twórców i stylów, które wówczas dominowały w komiksach tego wydawnictwa. Jest to ciekawe spojrzenie na pewien punkt w historii komiksu superbohaterskiego. Miłośników gatunku czy X-men pewnie nie trzeba do niego przekonywać, bo to jednak istotny moment dla historii tej grupy. Jeśli ktoś od komiksów superbohaterskich oczekuje czegoś więcej i szuka bardziej nowatorskich rozwiązań, na pewno będzie się lepiej bawił przy lekturze X-Statix, który również wydaje u nas Mucha Comics.

Dziękujemy wydawcy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Konrad Dębowski