Jedną z pierwszych propozycji startującego właśnie na polskim rynku wydawnictwa Nagle Comics jest Krok po kroku (Step by Bloody Step, pierwotnie wydane przez Image). Autorem scenariusza jest Simon Spurrier, a za rysunki odpowiada Mattias Bergara. To komiks prawie całkowicie niemy.
Wędrówka przez fantastyczną krainę
Jedyne fragmenty tekstu to wstęp do każdego z rozdziałów. Moim zdaniem odrobinę pretensjonalne i niepotrzebne. Opowieść jest podzielona na cztery części odpowiadające czterem porom roku. Luźno też odnoszą się do etapów życia głównej bohaterki. Ze strony na stronę zmienia się ona z małego dziecka w dojrzałą kobietę. Towarzyszy jej coś, co wygląda na wielkiego robota. Przynajmniej na początku chroni ją przed zagrożeniami, a tych pełno w dziwnym świecie fantasy, w jakim toczy się akcja. Flora, fauna, niegościnni mieszkańcy, dziwne obce rasy, jakieś ogromne imperium. To wszystko czyha na początkowo bezbronną bohaterkę.
Nie chciałbym tutaj za dużo pisać o całej historii, bo myślę, że najlepiej ją samemu przeczytać i spróbować zrozumieć, zinterpretować. Nie jest to szczególnie trudne. Mnie odgadnięcie, o co chodzi, i przewidzenie zakończenia zajęło może kilkanaście stron. Celem nie jest jednak to, żeby było ezoterycznie i skomplikowanie. Ten komiks raczej nie jest zagadką dla czytelnika, ale zaproszeniem na wędrówkę po fantastycznej krainie.
Inspirowana klasykami gatunku
Od razu przychodzą skojarzenia z Arzachem Moebiusa. Tam bohater leci na swoim skrzydlatym towarzyszu po równie obcej i dziwnej krainie. Jednak jest najczęściej tylko biernym obserwatorem tego, co dzieje się na powierzchni. Bohaterka Krok po kroku to czynna uczestniczka wydarzeń i nie może uciec w przestworza. Momentami przypominała mi się też Nausicaä Miyazakiego. W kilku miejscach nawet rysunki miały bardzo podobny kształt co w pozycjach, które według mnie były inspiracją dla twórców.
Są ludzie, którzy narzekają na nieme historie, bo za szybko się je czyta. Chciałbym im przypomnieć, że czytając komiks, sami mogą regulować prędkość jego przyswajania. Mogą się zatrzymać. Pomyśleć. Zastanowić nad tym, co zobaczyli. Czytelnik może też skupić się na podziwianiu detali w rysunku i próbować zrozumieć zasady, na jakich działa bogaty świat przedstawiony. Ten z kolei przypomina mi pod względem skali i pomysłowości Avatara albo najciekawsze pozycje science-fiction z rynku frankofońskiego, takie jak Cyann. Światotwórstwo było ważnym elementem tych pozycji. Dziewczyna przemierza krainy z odmiennym klimatem, mieszkańcami i roślinami. Każdy region został skonstruowany na tyle realistycznie i interesująco, że sprawia wrażenie prawdziwego.
Bogaty świat
Mattias Bergara musiał włożyć sporo pracy w wymyślenie tego świata. Nie sądzę, żeby dokładny opis wszystkiego i wszystkich znajdował się w scenariuszu. Bardzo się cieszę, że w materiałach dodatkowych umieszczono scenariusz, szkice i finalny wygląd niektórych stron komiksu. To przynajmniej odrobinę rozjaśnia, jak wyglądał podział pracy nad komiksem. Spurrier napisał dość szczegółowy scenariusz pod względem podziałów na panele, a czasem perspektywy i elementów, które powinny się na nich znaleźć. Ciekawi mnie, jak wiele z tego, jak wygląda świat, wynikało z jego pomysłów, a ile wyszło z wyobraźni Bergary. Przykładowo w Hard Boiled Franka Millera i Geofa Darrowa za miliony detali na panelach, którymi stwarzał świat przedstawiony, odpowiadał głównie rysownik. Miller po otrzymaniu rysunków do pierwszego tomu zaczął dostosowywać narracje kolejnych do tego, co zobaczył. Podejrzewam, że i tutaj największą rolę pełni Mattias Bergara, ale możliwe też, że to efekt wielogodzinnych rozmów przez telefon i wspólnego dopracowywania detali.
Świetny storytelling
Nie ulega jednak wątpliwości, że pomimo szczegółowości scenariusza, za jego wykonanie i za to, jak opowiedziana jest opowieść i jak zrozumiała, odpowiada rysownik. Nie ma dialogów, więc nie ma też miejsca na słaby storytelling. Postać nie może powiedzieć, że jest przebiegła lub że komuś czegoś zazdrości. Wszystkie uczucia, cechy charakteru, stany fizyczne i wiele innych rzeczy trzeba pokazać przez obraz. Wydaje mi się, że Mattias Bergara i Matheus Lopes, który nakładał kolory, świetnie się z tego wywiązali.
Zazwyczaj czytam komiksy bardzo szybko. Wiele detali mi umyka przy pierwszej lekturze. Dlatego często wracam do poszczególnych pozycji. Jeśli storytelling jest dobry, to wszystko, co potrzebne do zrozumienia historii, udaje mi się wyłapać. Nawet jeśli w przypadku niemych paneli spoglądam na nie przez ułamek sekundy. Po tym można poznać dobrego rysownika komiksów. Takim bez wątpienia jest Mattias Bergara.
Szkołą opowiadania obrazem
Ogólnie nieme komiksy to podstawa, od której powinien zaczynać każdy domorosły rysownik. Nie mogąc podeprzeć się tekstem, trzeba bowiem tak rysować, żeby wszystko było jasne i zrozumiałe. W tym wiele stanów fizycznych i psychicznych postaci, które można zobrazować odpowiednim gestem czy ułożeniem ciała. Rozwiązując takie problemy, rysownik nawet jeśli korzysta w innych komiksach z tekstu, sprawia, że lepiej on wybrzmiewa, bo współgra z obrazem, lub pozwala to zminimalizować jego ilość.
Warto przeczytać Krok po kroku, jeśli chce się przejść z bohaterką przez egzotyczną krainę fantasy, ale też właśnie dla kwestii technicznych i formalnych. Taki komiks można potraktować jako szkołę opowiadania obrazem, co jest bezcenne dla wszystkich mających więcej niż tylko czytelnicze aspiracje.
Dziękujemy wydawcy za przekazanie egzemplarza do recenzji
Konrad Dębowski