Komiks „Przysięga” autorstwa Fabrice’a Davida recenzowałem rok temu. Wówczas niezbyt mi się spodobał. Teraz, gdy wydawnictwo Lost In Time postanowiło wydać drugi i ostatni tom tej serii fantasy, postanowiłem przeczytać całość za jednym razem. Czy moje odczucia uległy zmianie? Nie bardzo.
„Synowie Ziemi stracili króla, a być może nawet przegrali wojnę podczas straszliwej bitwy pod Al Astan, z której zwycięsko wyszli diuk Omelu, a także jego sojusznicy.
Osaczony w tym kupieckim mieście i ciężko ranny, Kiriel – dzięki opatrznościowemu przybyciu iccrińskiego statku oraz interwencji Fl’ar – znajduje dość osobliwą drogę ucieczki.
Lecz jaka jest w rzeczywistości przeszłość tajemniczej pani generał Peloris? I jaką rolę mają do odegrania słudzy Aniołów w tej ponurej intrydze, w wyniku której na całym kontynencie szerzy się chaos?”
Pierwszy tom ponownie nie zachwycił
„Przysięga” to tytuł, który na pierwszy rzut oka czerpie garściami ze słynnej „Gry o tron” George’a R.R. Martina. Mamy tutaj wielowątkową opowieść, intrygujący świat i ciekawych bohaterów, czyli właściwie wszystko to, co powinna zawierać dobra opowieść. Niestety, pierwszy tom serii okazał się dla mnie narracyjnym chaosem, w którym autor chciał zmieścić zbyt dużo wątków. W rezultacie dostaliśmy wiele niepotrzebnych postaci, ciągłe przeskoki pomiędzy bohaterami i poszczególnymi wydarzeniami. Dodatkowo historia prowadzona była bardzo nierówno i niekiedy komiks potrafił znużyć. Miałem nadzieję, że powracając do tego tytułu po roku, będę miał inne odczucia, ale niestety nie.
Nierówna narracja opowieści
W przypadku drugiego tomu jest odrobinę lepiej, ale tylko trochę. Plusem kolejnych zeszytów jest to, że część z tych mało wnoszących do fabuły postaci została przez scenarzystę zepchnięta na dalszy plan albo zniknęła w ogóle. To wprawdzie pozwoliło na dokładniejsze poprowadzenie wątków u niektórych bohaterów, ale sprawiło też, że momentami robiono to trochę na siłę, sztucznie przedłużając daną sytuację. Zabrakło mi równowagi w tym temacie, tak jakby autor nie do końca wiedział, komu aktualnie chce poświęcić czas. Uważam, że w komiksie poruszono zbyt dużo wątków politycznych, które chociaż są ciekawe, to jednak niepotrzebnie rozwlekane, co ponownie powoduje uczucie znużenia. W pierwszym tomie, jak już wspomniałem, działo się dużo, ale zabrakło czasu na dokładniejsze rozpisanie wszystkich wątków. Natomiast mam wrażenie, że w kontynuacji scenarzysta miał tego czasu za dużo i nie do końca wiedział, co z nim zrobić. Nierówne tempo opowiadanej historii to chyba mój największy zarzut wobec tego komiksu.
„Przysięga” jest piękna wizualnie, ale…
Rysunki Erica Bougiera są piękne, to nie ulega wątpliwości. Bardzo podobały mi się różne krajobrazy, sceny batalistyczne czy też wykorzystana kolorystyka. Niestety, podobnie jak w przypadku tomu pierwszego prezentowane postacie potrafią być do siebie łudząco podobne, co w dalszym ciągu potrafi zdezorientować. Na szczęście w tomie drugim nie mamy aż tak częstych przeskoków pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami, więc wizualnie komiks jest dużo bardziej przystępny.
„Przysięga” to seria, która budzi we mnie bardzo mieszane odczucia. Z jednej strony to tytuł piękny wizualnie, z ciekawą osią fabularną i światem przedstawionym. Z drugiej jest komiksem bardzo nierównym narracyjnie, z dużą liczbą wątków, które nie zostały odpowiednio przedstawione. Czy polecam ten tytuł? Cóż, mnie nie zachwycił. Wprawdzie drugi tom okazał się lekturą trochę lepszą od poprzedniego, ale oceniając „Przysięgę” jako całość, uważam, że to bardzo zmarnowany potencjał. Szkoda.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Lost in Time za przekazanie komiksu do recenzji.