W Polsce w tym roku obrodziło imprezami komiksowymi. Jeszcze więcej było moich wizyt na imprezach komiksowych. Odwiedziłem w sumie cztery (pięć, jeśli liczyć jakiś prowincjonalny festiwal w Angoulême, poza granicami kraju), więc wypadałoby zdać relacje i podzielić się wrażeniami z tych, o których jeszcze nie pisałem (relacja z Krakowskiego Festiwalu tutaj).
Komiksowa Warszawa
Gorący maj, Warszawa, Targi Książki i przyklejona do nich Komiksowa Warszawa to już stały punkt kalendarza imprez. W tym roku znowu pod namiotami pod Pałacem Kultury i Nauki, więc tym bardziej cieszy, że dopisała pogoda. Bardziej mi się podoba taka formuła niż targi stadionowe sprzed kilku lat oraz jeszcze dawniejsze, gdy komiksy były zamknięte gdzieś w podpałacowych katakumbach. Przestrzeń otwarta dla wszystkich, bez konieczności kupowania biletów znacznie ułatwia dostęp gościom. Dzięki temu czasem w komiksowe getto wejdzie jakaś przypadkowa dusza i może nawet się zainteresuje lub coś kupi.

Imprezy komiksowe – Komiksowa Warszawa 2024
Mniejsze spotkania odbywały się w jednym z namiotów. Większe w sali konferencyjnej na piętrze pobliskiej Rotundy. Miejsce bardzo fajne. Klimatyzowane, co dawało ulgę od temperatury na zewnątrz. Jedynie na początku ciężko było znaleźć wejście i akustyka sali pozostawiała wiele do życzenia. Był straszny pogłos i dźwięk dziwnie się roznosił. W taki sposób, że siedząc przed prelegentami, słyszało się bardzo wyraźnie, jak ktoś zamawia kawę w części kawiarnianej lub zawędrowawszy tam omyłkowo, pyta ochronę o wejście do banku.
Same spotkania były bardzo dobre. Pierwsze ze Stefano Turconim i Teresą Radice (Zakazany port, Dziewczyny z Pillar, Ziemia, niebo, kruki). Opowiadali o swoich inspiracjach i powodach, dla których zaczęli tworzyć komiksy. Dla rysownika były to inspiracje wszystkimi wielkimi nazwiskami włoskiego komiksu (Toppi, Pratt, Battaglia, Miccheluzzi). Scenarzystka z kolei dość przypadkowo trafiła do Disneya, wygrywając konkurs, i tam zaczęła się jej kariera. Oboje podkreślali, jak ważne jest dla nich kreowanie opowieści, a komiks to medium, w jakim akurat tworzą. Stąd też różnorodność tematyczna i formalna, bo nie robią tego dla określonej grupy docelowej. To wychodzi w trakcie pracy nad kolejnym projektem.
Forma dostosowana jest do tematu, objętości i treści samej opowieści. Przykładowo Zakazany port rysowany jest ołówkiem, bo z jednej strony w podróży najczęściej się szkicuje, a z drugiej tuszowanie i kolorowanie tak dużej liczby stron zajęłoby mnóstwo czasu. Opowiadali też o przygotowaniach do pracy nad poszczególnymi pozycjami osadzonymi w różnych epokach historycznych oraz miłości do literatury, która często służy jako inspiracja dla ich twórczości. Przykładowo jedną z inspiracji dla Ziemi, nieba, kruków była wcześniejsza lektura prozy Lwa Tołstoja.

Imprezy komiksowe – Komiksowa Warszawa 2024
Z okazji polskiej (i światowej) premiery zbiorczego wydania Żeń-szeń. Zgniłe korzenie imprezę odwiedził też Craig Thompson. Dobrze znany polskim czytelnikom za sprawą Habibi czy wznawianego kilkukrotnie Blankets. Opowiadał głównie o swoim życiu, bo sporo jego komiksów zawiera elementy autobiograficzne. Dorastał na amerykańskiej prowincji, w bardzo religijnej ewangelickiej rodzinie. Jego rodzice zajmowali się hodowlą żeń-szenia. Chociaż w nowym komiksie stara się skupić na historii tej rośliny i temacie ekologii, to ze wspomnianego względu niemożliwa była ucieczka od własnego życia. Z drugiej strony dzięki osobistej relacji hodowlę tego korzenia znał od podszewki. Rozmawiano też o tematach politycznych, które odgrywają pewną rolę w jego komiksach. Wspominał o innej stronie małomiasteczkowej, biednej i konserwatywnej Ameryki, w której się wychował, a która jest pustoszona przez korporacje i uzależnienia. Co ciekawe, jego komiksy były na cenzurowanym zarówno z prawej strony (Blankets, za poruszanie tematów seksualności), jak i z lewej (Habibi za orientalizm).

Imprezy komiksowe – Komiksowa Warszawa 2024
Craig jest bardzo ciepłą i sympatyczną osobą. Bardzo chętnie dyskutował z czytelnikami w trakcie sesji rysografów, które rozdawał do oporu. Choć trochę rozluźniło to standardowy element każdego komiksowego konwentu w Polsce, czyli listy kolejkowe i rozmaite dramaty, które im towarzyszą. Problem kolejek do autorów sprowadzonych przez wydawców (est em, duety Radice/Turconi oraz Piątkowski/Adler i François Schuiten) rozwiązywały numerki lub dodatkowe sesje na stoiskach. Dzięki temu prawie każdy chętny dostał wpis.
Trochę mniejsza kolejka była do Josha Simmonsa, którego kompletnie odjechany Sen nietoperza również debiutował na festiwalu. Dzięki temu mogłem chwilę z nim porozmawiać, nie czując na plecach wściekłych spojrzeń kolejkowiczów. Dyskutowaliśmy o percepcji twórcy alternatywnych i potencjalnie kontrowersyjnych komiksów oraz o zombie i George’u Romero, których obaj jesteśmy fanami.

Imprezy komiksowe – Komiksowa Warszawa 2024
Więcej o samym Śnie nietoperza dowiedziałem się na spotkaniu z Joshem. Opowiadał o procesie twórczym i długim czasie powstawania komiksu, który zbiera kilka mniejszych opowieści. Inspiracją dla pierwszej był pobyt u znajomego, który miał pokój zastawiony figurkami Batmana oraz kontrast pomiędzy Nietoperzem (który nie jest Batmanem), który wszystko musi mieć pod kontrolą, a anarchistą – Klaunem (który nie jest Jokerem). Ostatnia powstała tuż po covidzie i przedstawia Nietoperza (który, przypominam, wcale nie jest Batmanem) oszalałego, bo nie mógł opuszczać swojej posiadłości. Wspominał też o nadchodzącej rezydencji w Angoulême, dzięki której będzie mógł się skoncentrować na pracy oraz na nachodzącej premierze Jesse’s Farm. Pracował nad tym komiksem 24 lata i, jak określa go wydawca (Fantagraphics), to „bardzo osobisty fantastyczny dramat z elementami psychologicznego horroru”. Można się z nim zapoznać, bo ukazał się pod koniec 2024 r.
Na spotkania z wydawcami chodzę głównie z dziennikarskiego obowiązku. Chyba przestanę to robić, bo na każdym mniej więcej dyskutuje się o tym samym. Jednolita cena książki, stan rynku, wpływ nagród, seriali telewizyjnych na sprzedaż. Jeśli ktoś śledzi rynek i wydawców w sieci lub się chwilę nad tym wszystkim zastanowi, to naprawdę nic nowego się nie dowie. Zwłaszcza jeśli, tak jak ja, był już na kilku. Te same odpowiedzi, te same komunały i anegdoty. Poza tym jeśli mamy sześciu prelegentów i jeden udzielił obszernej odpowiedzi, z którą wszyscy co do zasady się zgadzają, to naprawdę nie trzeba się na siłę produkować i próbować coś dopowiadać. Cieszy informacja o wpływie Paszportu Polityki na sprzedaż komiksów Jacka Świdzińskiego. Nakład 4000 tysiące egzemplarzy Festiwalu to ogromny sukces na rynku.

Imprezy komiksowe – Komiksowa Warszawa 2024
Mniejsze spotkania odbywały się bliżej części targowej, w namiocie. Czasem ciężko było się wepchnąć, bo był otwarty tylko z jednej strony i większość zajmowała miejsca na wylocie, utrudniając dostęp do środka. Z drugiej strony plandeki choć trochę izolowały tę przestrzeń od otaczającego ją gwaru.
Hanami sprowadziło z Japonii est em. Autorkę komiksów dla kobiet oraz z gatunku yaoi/boys love. Te drugie zaproponował jej wydawca, bo niezależnie od zawartości dobrze się sprzedają. Później zainteresowała się inną tematyką i stąd m.in. Kobieta udon, która miała polską premierę na festiwalu. Gratisowo był też dostępny jeden z jej krótszych komiksów. Autorka opowiadała o współpracy z redakcjami japońskich magazynów i o dużym nakładzie pracy potrzebnym, żeby zaistnieć na tamtejszym rynku. Nawet 50-60 stron miesięcznie. Stąd konieczność korzystania z asystentów przy rysowaniu teł i bardziej mechanicznych czynnościach (np. nakładaniu rastrów). Wspominała też o pracy nad sztukami teatralnymi oraz o swoich studiach artystycznych ze specjalizacją komiksową. Ciekawostką jest, że jako pracę końcową przedstawiła komiks na kimonie. Częściowo wynikało to z faktu, że jej matka zajmuje się szyciem kimon. Chociaż zupełnie nie jestem targetem komiksów autorki, to zawsze cieszy mnie, gdy przyjeżdża do nas ktoś z Japonii.

Imprezy komiksowe – Komiksowa Warszawa 2024
Ogólnie była to bardzo udana impreza. Pogoda dopisała. Znowu zwiedziłem kawałek Warszawy. Przy okazji obkupiłem się też w książki (m.in. zbiorek opowiadań grozy Edogawy Ranpo, które doczekały się wielu komiksowych adaptacji i do dziś służą za inspirację dla japońskich twórców horrorów).
Białogard Comic Con
Jak można się domyślać, to impreza o zupełnie innej atmosferze i przede wszystkim kalibrze niż warszawska. Dominowali polscy twórcy. Nie ukrywam jednak, że tym, co mnie ściągnęło na Pomorze, była premiera komiksu CE i zapowiedziana z tej okazji wizyta jego twórcy, José Roosevelta. Przy całej mojej sympatii do twórców z rodzimego podwórka, ich samych lub ich komiksy mogę zobaczyć/kupić na większości pozostałych imprez komiksowych w Polsce. W samym Krakowie, gdzie mieszkam, w tym roku miały miejsce dwie (trzy, jeśli liczyć bardziej zinowe targi, gdzie czasem wystawiają się mniejsi twórcy komiksu) z silną reprezentacją polskich twórców. Możliwe, że dla mieszkańców północy Polski jest to większa gratka, bo Bałtycki Festiwal Komiksu i Rumia Comic Con po kilku edycjach przestały istnieć. Brakowało więc imprezy w tym regionie.

Imprezy komiksowe – Białogard Comic Con 2024
Ogólnie to wydarzenie przypominało mi konwent w portugalskim mieście Beja, który odwiedziłem kilka lat temu, gdy mieszkałem w tym kraju. Była tam średniowieczna wieża, kościół i niewielkie muzeum oraz jakieś 35 tysięcy mieszkańców. Białogard to miasteczko podobnej wielkości i z podobnej klasy atrakcjami. Tylko wieży brakowało (chociaż w oddali widziałem ciekawie wyglądającą wieżę ciśnień). Miło było się przespacerować po centrum po nocnej podróży pociągiem. Trafił mi się też całkiem przyzwoity hotelik ze smacznym i obfitym śniadaniem w cenie.
Rozkład atrakcji premiował zapoznanie się z miastem, bo część mangowa była w zupełnie innym budynku i chociaż były drogowskazy, łatwo się było pogubić. Z tego, co widziałem, gdy udało mi się tam trafić, spotkania pomimo oddzielenia od reszty festiwalu miały swoją publikę, która raczej nie uczestniczyła w reszcie festiwalu (i vice versa). Trochę szkoda, bo spotkania w sekcji komiksowej były bardzo ciekawe. Zaczęło się od trochę chaotycznego, ale pełnego entuzjazmu i informacji spotkania dotyczącego Żółwi Ninja. To była chyba jedyna prelekcja, na której byłem na tej imprezie, gdzie bohaterem nie był twórca.
Spotkanie z Kasią Niemczyk (vel Kate Niemczyk czy obecnie Kasią Nie) było trochę lepsze od warszawskiego, którego celowo nie opisałem powyżej, bo dużo wątków się powtórzyło (praca dla Marvela, marvel method, współpraca ze scenarzystami, gry komputerowe, których autorka jest fanką). Pozostałe zbiorę tutaj. Spotkanie było lepsze, bo bardziej wykraczało poza standardowe pytania, jakie autorce zadają prowadzący. Ogólnie Kasia dalej pracuje nad komiksami zachodnimi (ostatnio Wasp dla Marvela, Phantom, na rynek szwedzki). Wspomniała też o projekcie pixelartowej gry komputerowej, który robi ze znajomymi. Głównie po godzinach, bo poza komiksami zajmuje się pracą w gamedevie czy reklamie. Oczywiście tyle godzin siedzenia przy biurku przekłada się na zdrowie. W Warszawie miała problemy z nadgarstkiem, co jest typową przypadłością rysowników i osób spędzających dużo czasu przy komputerze.
Jednak najważniejsza była premiera pierwszego numeru Niezinu, który jest całkowicie autorską i niezależną propozycją. Wszystko robi sama łącznie z drukowaniem i zszywaniem egzemplarzy. W założeniu to kilkunastoodcinkowa seria fantasy, która będzie wychodzić po kawałku w ramach różnych imprez (przechrzczona później na Orcademia). Kolejna miała się ukazać mniej więcej jesienią. Pierwszy odcinek był zajawką, w której poznajemy część obsady. Kolejne już wkrótce. Na MFKiG nie było, ale na tejże imprezie wspominała, że może zdąży na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej.

Imprezy komiksowe – Białogard Comic Con 2024
Na imprezie pojawił się też Łukasz Kowalczuk, który miał dłuższą przerwę w publicznych wystąpieniach. Promował swoje komiksy wydane uprzednio poza granicami (Samurai Slasher i Frankenrocker), a które ukazały się nakładem wydawnictwa Kboom i miały polską premierę w Białogardzie. Kolejnym projektem ma być Hockeypocalypse Slashers powstały we współpracy z Jeffem Martinem. Ogólnie nie narzeka na brak pracy. Projektów multum. Głównie zagranicznych, bo jednak tam są pieniądze, a w Polsce z tym różnie bywa. Jeśli śledzicie social media Łukasza, to wiecie, że rysuje nie tylko komiksy, ale też wykonuje ilustracje na potrzeby gier RPG i robi milion innych rzeczy. Kiedyś organizował Comicon w Rumii, ale po kilku edycjach wypalił się. Jest to jednak ogromny nakład pracy, co w połączeniu z niewielkim budżetem musiało do tego prędzej czy później doprowadzić.

Imprezy komiksowe – Białogard Comic Con 2024
Bardzo dobrze wypadło spotkanie z José Rooseveltem. Twórcą kompletnie mi nieznanym. Nie wiem, skąd go wytrzasnęło Studio Lain. W wydanym CE urzekł mnie styl rysunku, mocno inspirowany Moebiusem. Fabuła jednak zupełnie mu nie ustępuje. Komiks okazał się dziełem wielowarstwowym i niezwykle misternie skonstruowanym pod względem formalnym. Trochę przypominał mi prozę Umberto Eco i chciałem nawet o to zapytać w trakcie spotkania, ale autor mnie uprzedził i sam wspomniał, że jest to jedna z inspiracji. Wszelkie inne pytania, jakie miałem, zadała prowadząca Kasia Kamieniarz. Ogólnie José z pasją i w bardzo rozbudowany sposób odpowiadał na pytania. Tłumaczowi momentami brakowało miejsca na notatki.
Najbardziej podobało mi się stwierdzenie, że czytelnik wcale nie musi wszystkiego zrozumieć i wyłapać z lektury oraz że sam wszystkiego do końca nie rozumie. Tego mi czasem brakuje w komiksach, które czytam. Jakiegoś niedopowiedzenia, liryczności czy oddziaływania, którego człowiek nie przyjmuje w sposób logiczny czy świadomy. Wspominana misterność i wielowątkowość CE prowadzi też do tego, że lektura może być zrozumiała i atrakcyjna zarówno dla młodzieży, jak i dla kogoś bardziej oczytanego, kto doszuka się czegoś więcej w zebranych w komiksie symbolach i treściach. Stąd też np. wykorzystanie antropomorficznych zwierząt (głównie kaczek), które są wyrazistymi symbolami pewnych postaw i wartości. Nie powinno wobec tego dziwić to, że jako inspiracje autor wymienia Carla Barksa, Vermeera, Davida Lyncha czy Stanleya Kubricka.
Ze względu na rozmaite negatywne przejścia z wydawcami zdecydował się sam wydać CE. Oferowało mu to również wolność artystyczną, bo wydawca czasem wymusza pewne zmiany w celach komercyjnych. Ostatnie co można powiedzieć o wielowątkowym, miejscami potencjalnie kontrowersyjnym, prawie 800-stronicowym komiksie, który powstawał 14 lat, to to, że jest komercyjnie atrakcyjnym przedsięwzięciem. Nie odżegnuje się jednak całkowicie od współpracy z wydawcami i poleca to szczególnie młodszym twórcom, bo niekoniecznie może się ona potoczyć źle, tak jak w jego przypadku. Planuje kolejne komiksy, ale już nie o takim epickim, wagnerowskim, totalnym rozmachu i też raczej sam je wyda. Miejmy nadzieję, że Studio Lain też je wyda (właśnie zapowiedziano Tablicę Wenus – dop. red.) i José ponownie odwiedzi nasz kraj.

Imprezy komiksowe – Białogard Comic Con 2024
Autor rozdawał piękne, szczegółowe wrysy. Trochę żałuję, że nie udało mi się załapać, pomimo dodatkowych sesji. Tak się zdarzyło, że w sobotę po południu, zmęczony po nocnej podróży i całym dniu, poszedłem w końcu coś zjeść i obejrzeć półfinał mundialu, a w niedzielę po porannych spotkaniach udałem się na pół dnia do Kołobrzegu zamoczyć nogi w Bałtyku. Trochę mnie smuci, a trochę też zastanawia, że wielu spośród łowców autografów nie widziałem potem na żadnej innej części festiwalu, w tym na spotkaniu z autorem CE. Z jednej strony fajnie byłoby, gdyby czytelnicy chcieli też się czegoś dowiedzieć o medium, rynku i ludziach, którzy je tworzą, a z drugiej strony nie da się przecież nikogo do tego zmusić. Każdy jest takim fanem komiksu, jakim chce być.
Dzięki bardziej kameralnej naturze konwentu zawsze można było zamienić kilka słów o komiksach i innych głupotach z twórcami obecnymi na stoiskach. Na większych wydarzeniach czasem brakuje na to czasu, bo bywają oblegani, a ja też staram się nie narzucać. Całkiem fajna impreza, mam nadzieję, że będzie się rozwijać. Każda zaczynała od niewielkich rozmiarów. Jeśli tylko organizatorom uda się utrzymać poziom i ściągnąć równie ciekawych gości, to kolejne edycje powinny być równie owocne.
MFKiG w Łodzi
Sama impreza zaczęła się dla mnie w pociągu, bo okazało się, że miejsce obok zajmuje Bartłomiej Rabij z wydawnictwa Mandioca. Zawsze dobrze go posłuchać, więc przegadaliśmy całą podróż o komiksach. 2,5 godziny przeleciały jak z bicza strzelił. Pobyt na największej komiksowej imprezie w Polsce zacząłem od kilkukrotnego obejścia Atlas Areny i zrobienia najważniejszych zakupów.

Imprezy komiksowe – MFKiG 2024
Potem, zwłaszcza w sobotę, poruszanie się po obiekcie było ciężkie ze względu na tłumy odwiedzających. Równie tłumnie stano w kolejce do wejścia. Co roku widzę podobne sceny. Może dałoby się jakoś usprawnić dostanie się do obiektu. W Łodzi odkryłem, że chyba byłem na zbyt wielu imprezach komiksowych w tym roku. Zwłaszcza że na tej edycji nie było jakichś szczególnych gości czy atrakcji, które by mnie porwały. Owszem, hucznie zapowiedziano nowe wydanie Produktu, ale jego wydawanie to akurat czasy mojego rozbratu z komiksem i nie mam żadnej emocjonalnej więzi z tym pismem. Równie hucznie promowano projekt Joker: Świat, który jest zbiorkiem rozmaitych interpretacji postaci przez twórców z całego świata. Polskę reprezentowali Tomasz Kołodziejczak i Jacek Michalski z komiksem m.in. o Stańczyku Jana Matejki.
Z zagranicy przyjechało kilku twórców. Mniej niż to dawniej bywało. Spośród nich interesował mnie głównie Marc Torices, którego Cornelius miał premierę na festiwalu i przygotowana część nakładu się wyprzedała. Niedzielne spotkanie z autorem prowadził tłumacz komiksu, więc wgłębiono się bardziej w dzieło, niż to zazwyczaj bywa w tego typu rozmowach. Bardzo dobrze. Wykroczono bowiem poza schemat: opowiedz coś o sobie, dlaczego robisz komiksy. Twoje inspiracje. Plany na przyszłość. Trochę jednak szkoda, że zrobiono to z komiksem, z którym mało kto mógł się zapoznać, bo premierę miał dzień wcześniej.

Imprezy komiksowe – MFKiG 2024
Wpadłem jedynie na końcówkę spotkania z Kasią Niemczyk, bo gdybym trzeci raz w tym roku usłyszał, jak zaczęła pracować dla Marvela i czy dostaje pełne scenariusze, czy mniej szczegółowe, to mógłbym sobie zrobić krzywdę. Akurat trafiłem na najciekawszy fragment dotyczący algorytmów uczących się (błędnie zwanych sztuczną inteligencją czy AI) i ich wpływu na rynek sztuki, komiksu itp. Związane to było poniekąd z programem festiwalu, w którym pierwotnie znalazły się warsztaty o tej tematyce. Na szczęście zrezygnowano po proteście praktycznie całego środowiska. W tym Kasi, która nie tylko była gościem festiwalu, ale zaprojektowała plakat i festiwalowi miała towarzyszyć wystawa jej prac. Ze względu na pogodę niestety odwołano wernisaż i przesunięto otwarcie wystawy. Trochę szkoda, że prowadzący spotkanie Radosław Pisula mówił obok, a nie do mikrofonu, przez co nie było go słychać nawet w połowie salki.

Imprezy komiksowe – MFKiG 2024
Mówiłem znajomym, że nie pójdę na spotkanie z wydawcami mangowymi, bo sam mógłbym odpowiadać na zadawane im standardowe pytania, ale jednak poszedłem, bo straciłem rachubę czasu i już nie było sensu iść na końcówkę równoległego spotkania z Filipe Andrade. Nie zawiodłem się. Ten sam problem co w przypadku wydawców niemangowych. Kolejny raz usłyszałem to, co już dobrze wiem.
Domyślam się, że jest sens prowadzenia takich spotkań, bo wśród czytelników mang, zwłaszcza okazjonalnych, istnieje niewielka świadomość rynku i tego, co się dzieje na nim oraz za jego kulisami. Wielokrotnie widziałem jak np. przy stoisku Waneko pytano o mangi innych wydawnictw. Może się przyda, żeby na choćby tak niewielką skalę edukować czytelników. Z mangowych wydarzeń interesujące było spotkanie z Radosławem Bolałkiem, na którym Jarosław Drożdżewski dyskutował z nim o rozmaitych aspektach komiksu japońskiego. Rozmowa opierała się na jednym z tekstów wydawcy i poruszała trochę bardziej dogłębnie tematykę mangi w Japonii i w Polsce.

Imprezy komiksowe – MFKiG 2024
Bardzo fajne było spotkanie z Akaą (Yaoi market) i Kiriesławą (Jastrzębia pieśń) o publikowaniu swoich komiksów w sieci i przekładaniu ich na papier. Bardzo dużo konkretnych i praktycznych informacji o tym, jak, gdzie, za ile i po co wydawać swoje komiksy. Jak się promować oraz co może pomóc lub przeszkodzić w udanej promocji i sprzedaży komiksu.
Oczywiście nie zabrakło spotkania z Egmontem. Chodzę na nie wyłącznie z obowiązku, bo gusta moje i oferta wydawnictwa coraz bardziej się rozmijają. W tym roku zapowiedziano kilka fajnych rzeczy. Z drugiej strony już prawie znam na tyle dobrze francuski, żeby przeczytać niektóre komiksy, których wydanie sugerowano jeszcze, gdy spotkania prowadził Tomasz Kołodziejczak. Nie na darmo każde spotkanie zaczyna się od mantry: „Plany wydawnicze mogą ulec zmianie”.
Pomimo moich narzekań to była całkiem niezła impreza. Doskwierał mi brak atrakcji lub gości, których nie mogłem doświadczyć nigdzie indziej. Pod tym względem Komiksowa Warszawa była dużo atrakcyjniejsza. W Łodzi nawet zakupy zrobiłem mniejsze niż zwykle. Jednak jeśli ktoś nie jeździ na milion imprez komiksowych lub popkulturowych, to pewnie bawił się lepiej i znalazł dla siebie coś ciekawego. Rozmawiałem trochę więcej niż zwykle ze znajomymi i nieznajomymi. Opinie były raczej pozytywne, a torby i walizki ciężkie od komiksów.

Imprezy komiksowe – MFKiG 2024
Podobało mi się też oddzielenie części komiksowej i growej (w pobliskim pawilonie), więc na płycie Areny było trochę spokojniej. Było też co zjeść na miejscu. Piwo festiwalowe było w porządku. Lepsze niż zeszłoroczne. Chociaż ja ogólnie jestem prostym człowiekiem i preferuję najzwyklejszego lagera lub pilsnera od kraftowych wynalazków. Duży wybór foodtrucków. W sobotę korzystanie z nich trochę pokrzyżowała pogoda. W pobliżu dworca Łódź Kaliska otworzono Lidla, którego nie pamiętam z poprzednich edycji, więc pod dachem można też było się zaopatrzyć w tańsze wiktuały, jeśli ktoś już wszystkie pieniądze przepuścił na komiksy.
Dobrze się dzieje, że mamy tyle zróżnicowanych komiksowych wydarzeń w Polsce. W przyszłym roku planuję jednak mniej wyjazdów. Głównie dlatego, że dla tak doświadczonego bywalca po prostu standardowa formuła polskiej komiksowej imprezy się wyczerpała.
Konrad Dębowski