CZEGO MOŻNA DOŚWIADCZYĆ NA BYDGOSKIEJ SOBOCIE Z KOMIKSEM?


Na początku powinienem odróżnić od siebie dwie rzeczy. Jestem zachwycony konwentem, który odbył się 31 marca 2012 r. Przeżywałem na nim swoistą euforię, ale przecież z drugiej strony to święto było pod znakiem pesymizmu spowodowanego przesunięciem terminu premiery „Awantury 2.0”, problemami edytorskimi, wydawniczymi i niską sprzedażą rysowanych tudzież malowanych opowieści. Najważniejsze jednak było dla mnie spotkanie z Tadeuszem Baranowskim, poznanie Jacka Michalskiego… i uzupełnianie mojej prywatnej kolekcji comic books, i na tym skupię się w niniejszych wspomnieniach.

Baranowski jest niezwykle skromny, a przy tym zna swoją wartość. W wywiadzie przyznał, ze nie dziwi go niska sprzedaż jego komiksów, bo ich cena jest zbyt wysoka jak na przeciętną polską kieszeń. Podkreślił jednak długość czasu liczonego w latach, spędzonego na tworzeniu jednego albumu, i problemy, jakie stwarzają wydawnictwa. Wypowiedział tragiczne słowa: „Dla mnie już nie ma szansy”. Oczywiście fani wiedzą swoje, ale jak tu kłócić się z Mistrzem…? Na piętrze do rozdawania autografów sam wybrał sobie zwykłe krzesło i mały, okrągły stolik, na którym ledwo mieścił się jego otwarty album. Obok były wolne dwie o wiele większe sofy i stosowniejszy stół. Po króciutkiej rozmowie i wpisaniu się do swoich komiksów podał mi rękę i podziękował za zainteresowanie. Cóż to był za brak wyniosłości i nonszalancji! Tak postępuje prawdziwy Mistrz!

Michalski jest podobnie skromny, ale ma o wiele mniej pesymistyczne podejście do komiksowego rynku (chociaż Baranowski pewnie nazwałby swój pesymizm realizmem). Rozmawia się z nim jak z prawdziwie „ojcowskim tatusiem”. Prawie trzydzieści plansz „Wolnej Polski – 650 m pod ziemią” narysował w dwadzieścia sześć czy dwadzieścia osiem dni (przepraszam za brak dokładności, ale jeden z podanych terminów jest pewny)! Rozmawiał też na osobiste tematy. To właśnie w rozmowie z tym Twórcą poczułem „komiksową więź”. Rozmawialiśmy zaledwie kilkadziesiąt minut, ale szczerze pisząc, to nigdy wcześniej nie doświadczyłem tak dobrego zrozumienia w komiksowej sferze. Myślę, że jest to również zasługa otwartości Jacka na ludzi. Z nim naprawdę można swobodnie rozmawiać. No i w końcu rzucił palenie, co prywatnie mnie ucieszyło.

Arkadiusz „Kirkor” Klimek prowadził warsztaty rysunku i z grona około dwudziestu uczestników na pewno co najmniej paru jest utalentowanych. Widziałem nawet, jak pewien chłopak rysował profesjonalny szkic w superbohaterskim stylu.

Zagoniony Michał „Śledziu” Śledziński wpadł w środku imprezy, a ja musiałem wyjść wcześniej, bo wracałem autem z inowrocławskim wydawcą. Wcześniej zdobyłem autografy wspomnianego Tadeusza Baranowskiego, Jacka Michalskiego, Łukasza Ciaciucha, Bartłomieja Kuczyńskiego i Macieja Jasińskiego.

Cieszy mnie przede wszystkim nabycie dwóch pierwszych zeszytów „Białego Orła”, pierwszego polskiego „Spawna” i „Batmana” 8/96 (Giarrano, druga część „Knightquest”). Wymienionego „Spawna” w idealnym stanie nabyłem za pięć złotych, a komiks ten 15 listopada 1997 roku na Krakowskich Dniach Komiksu zdobył nagrodę czytelników za najlepszy scenariusz, rysunek i samodzielną historię. Bezkonkurencyjny jest „Web of Spider-Man” #56 narysowany przez uwielbianego przeze mnie Alexa Saviuka. Kupiłem go za kolejne „bezcenne” pięć złotych.

Wyświetlany był film „Paths of Hale” Damiana Nenowa i „Comic Book Confidential” Rona Manna. Jak można się domyślić, ten drugi mnie szczególnie interesował, ale na żadnym już nie zostałem.

Wszyscy, którzy choć trochę lubią komiksy, powinni kiedyś znaleźć się na takim konwencie. Można przede wszystkim zamienić słowo ze swoimi ulubionymi twórcami i nabyć komiksy w promocyjnych, a nawet bardzo niskich cenach. Dla każdego fana z co najmniej bliskich okolic Bydgoszczy to jest impreza z serii „musiszbyć”.

Martin Strauchmann