Krótka rzecz o tym, jak pewien Ukrainec z niezaprzeczalnym talentem po świecie się tułał
Igor Baranko urodził się w Kijowie, na Ukrainie, 1 stycznia 1970 r. Jest zarówno rysownikiem, jak i scenarzystą komiksowym. Jak sam stwierdzał w wywiadach, decyzję o tym, że chce rysować komiksy, „podjął bardzo wcześnie pod wpływem kontaktu z pracami Hugona Pratta i Grzegorza Rosińskiego”. Tworzone przez niego opowieści są zazwyczaj dosyć nieszablonowe (zarówno w warstwie narracyjnej, jak i graficznej), być może dlatego, że sam artysta przeszedł w życiu ciekawą drogę. Po ukończeniu szkoły plastycznej w Kijowie był bowiem między innymi zawodowym żołnierzem, a w pewnym momencie (po uzyskaniu zielonej karty) wyemigrował i mieszkał przez kilka lat w Stanach Zjednoczonych. Potem jednak, jak się wydaje ostatecznie, powrócił do Europy.
Baranko rozpoczął tworzenie komiksów, jeszcze mieszkając na Ukrainie. Jego prace były drukowane na łamach wielu różnych fanzinów na terenie Starego Kontynentu, w tym także i u nas, głównie w kilkuletnim okresie na przełomie XX i XXI w – niestety nigdy w formie albumowej, lecz raczej (podobnie jak i w innych krajach) w prasie komiksowej. Dwie pełnometrażowe historie, „Skaggy Zatracony” (choć moim zdaniem powinno to zostać przetłumaczone jako „zagubiony”) oraz „Pifitiada”, prezentowane były w odcinkach, jedna po drugiej, w magazynie „AQQ” w latach 1999-2001. Natomiast inny komiks Baranki („Kiedy nikt nie patrzy”) trafił też do 119. numeru magazynu „Cyrkielna”. Baranko był też kilkukrotnie gościem MFKiG, np. w 2004 i w 2010 r., kiedy to wygrał bitwę komiksową. Jednak zważywszy na realia południowo-wschodniej Europy, ciężko mu się było przebić dalej, aby rozwinąć artystyczne skrzydła. Dlatego też w 1999 r. Baranko wykorzystał okazję, aby wyemigrować do Ameryki Północnej…
Tam też, około roku później, udało mu się nawiązać współpracę z amerykańskim wydawnictwem – Slave Labour Graphic Publishing. W 2001 r. opublikował tam opowieści stworzone jeszcze w czasach jego pobytu w Europie: „Pifitos: A Newly Found Unknown Poem of Homer” („Pifitos: Nowo odnaleziony poemat Homera”, u nas znany jako wspominana już „Pitifiada”), a także serię „Skaggy the Lost” („Skaggy Zatracony”). Pierwsza z nich opowiada o przygodach tytułowego Pifitosa w pseudostarożytnej Grecji. Jest to epicka historia o tym, jak bohater, w towarzystwie pięknej dziewczyny o imieniu Amitis, zostaje wysłany na klasyczną wyprawę, która ma z niego uczynić nowego bohatera jego kraju. Po drodze będzie się jednak musiał zmierzyć między innymi z pijanymi centaurami, kochającymi muzykę potworami i innymi dziwnymi stworzeniami. Pifitos żegluje potem na bezimienną wyspę, aby zmierzyć się z Hecate i ostatecznie dotrzeć do wrót Hadesu. Z kolei opowieść o Skaggym („Zatraconym”) Erikssonie to pełna humoru seria publikowana przez SLG w latach 2002-2003. W wydaniu amerykańskim została ona zebrana w czterech zeszytach. Komiks opowiada o przygodach grupy nieco postrzelonych wikingów, którzy pod dowództwem tytułowego bohatera docierają w XI w. do Ameryki Środkowej, rzecz jasna w poszukiwaniu złota. Eksplorują przy tym tereny prekolumbijskie, a wkrótce też napotykają na swojej drodze Indian, którzy za sprawą magii właśnie uciekają przed najeźdźcami do świata równoległego. Nigdzie nie udało mi się znaleźć informacji, aby ta seria ukazała się drukiem w Europie jako całość, w wydaniu zeszytowym lub albumowym, a szkoda.
Jednak na naprawdę szerokie wody Igor Baranko zaczął wypływać po raz pierwszy w 2001 r. jako cover artist do amerykańskiego zeszytowego wydania serii „Przed Incalem”, będącej prequelem właściwego „Incala”. Baranko narysował trzy z ośmiu okładek do tej publikacji, wydawanej w USA przez Humanoids Inc., amerykański odłam słynnego szwajcarskiego wydawnictwa Les Humanoïdes Associés. I zdaje się, że był to początek bardzo dobrej i owocnej współpracy. Z tym właśnie wydawnictwem Baranko pozostaje bowiem silnie związany od przeszło dziesięciu lat… Dzięki tworzeniu okładek do serii „Przed Incalem” artysta wkrótce dostał też propozycję współpracy przy kontynuacji słynnego „Eksterminatora 17”. Opowieść „Exterminateur 17 – La trilogie d’Ellis” (“Eksterminator 17 – Trylogia Ellisa”) powstawała w latach 2003-2008. Baranko rysował historię według scenariusza Jean-Pierre’a Dionetta, który pracował też przy oryginale, będącym w latach 70. jednym ze sztandarowych tytułów pisma „Metal Hurlant”. W skład serii wchodzą albumy: „L’Alliance” (Alians) z 2003 r., „Retour à Ellis” („Powrót Ellisa”) z 2004 r. oraz „Des larmes de sang” („Krwawe łzy”) wydane w 2008 r. Opowiadają one o czasach, gdy Ziemia stała się zbyt mała dla zamieszkujących ją ludzi, a gdy zasobów przestało wystarczać, by wyżywić wszystkich, dzięki gwałtownemu rozwojowi techniki ludzkość uzyskała dostęp do podróży gwiezdnych, co rozpoczęło falę emigracji w przestrzeń kosmiczną w poszukiwaniu nowych możliwości. Szczerze powiedziawszy, to oryginalnością fabuła tego komiksu raczej nie grzeszy… Jednak przyznaję, że samego dzieła nie miałem okazji czytać, więc nie wiem, jak sztampowy scenariusz został finalnie przedstawiony w komiksowej formie.
W międzyczasie, po powrocie do Europy, Baranko zaczął też tworzenie kolejnej autorskiej serii, „L’Empereur-Océan” („Imperator oceanu”), która powstawała w latach 2003-2012. Jak przeczytałem w kilku wywiadach, artysta zajął się swoim prywatnym projektem z powodu wolnego tempa prac nad kontynuacją „Eksterminatora 17”, co było niestety spowodowane opieszałością scenarzysty. W mojej ocenie wyszło to Barance zdecydowanie na dobre i pomogło w rozwoju. W skład omawianej serii wchodzą albumy: „Le Horde” („Horda”) z 2003 r., „Réincarnation” („Reinkarnacja”) z 2003 r. oraz „Le Tombeau” („Grobowiec”) z 2004 r. Amerykańska edycja tej serii była wydawana pod wspólnym tytułem „Jihad” i to właśnie ten album ukazał się w 2012 r. – stąd moja wcześniejsza uwaga, że seria wydawana była w przeciągu niemal dziesięciu lat. Fabuła opowieści rozgrywa się pomiędzy rokiem 1206 a 2040. W wątku z trzynastego wieku założyciel imperium mongolskiego, książę Temujin, zostaje uznany za najwyższego Chana i w końcu przyjmuje tytuł Czyngis-chana (czyli właśnie tytułowego Imperatora Oceanu). W niedługim czasie, przy wykorzystaniu broni masowego rażenia, a także zakrojonym na szeroką skalę eksterminacjom ludności cywilnej, sieje postrach i narzuca swoją hegemonię. Dzięki zdobytym wpływom wkrótce ma u swego boku armię około 150 tys. ludzi – wcale nie tak wielką, jednak z jej pomocą udaje mu się objąć swym panowaniem rozległe terytorium rozciągające się od Pacyfiku aż do Morza Kaspijskiego. Wątek z 2040 r. opowiada natomiast o tym, jak były pisarz science fiction, niejaki Ivan Apelsinov, staje się dyktatorem Wszechrosji i przywołuje duchy Czyngis-chana oraz jego Złotej Hordy, którzy mają mu pomóc w urzeczywistnieniu ambitnego planu uzyskania nieśmiertelności…
W kolejnych latach zaczęła ukazywać się jeszcze jedna, chyba najbardziej znana, autorska seria Baranki: „La Danse du temps” („Taniec czasu”), publikowana w latach 2005-2011. W jej skład wchodzą albumy: „Le baiser du serpent” („Pocałunek węża”) z 2005 r. oraz „L’arme des demons” („Broń demonów”) i „Les trois reines sans visage” („Trzy królowe bez twarzy”) z 2006 r. Można powiedzieć, że jest to europejska odmiana popularnych w Stanach – szczególnie w uniwersum Marvela – serii typu „what if?” (czyli: „co by było, gdyby?”). W tym przypadku pytanie postawione przez autora jest następujące: A co, jeśli Kolumb nie odkryłby Ameryki, a zamiast tego to Indianie sami odkryliby Europę?… Ponadto zmiana paradygmatu nastąpiłaby nie poprzez rozwój techniki w społecznościach indiańskich i podróżom na statkach przez ocean, lecz raczej za pomocą magii i przenoszeniu się w czasie z pomocą tytułowego tańca. Głównym bohaterem opowieści jest dumny indiański wojownik o imieniu Cztery Wiatry, pochodzący z plemienia Lakota. Porywa on córkę wodza plemienia Pawneesów, piękną Księżycową Chmurę, aby siłą pojąć ją za żonę. Wkrótce jednak dziewczyna ginie, a zrozpaczony jej odejściem Cztery Wiatry wyrusza na poszukiwanie ostatnich z żyjących Paiutów, Mistrzów Czasu, chcąc, żeby ci po raz kolejny zmienili świat i przenieśli go w przeszłość, aby mógł uchronić dziewczynę od śmierci… Ale wersja rzeczywistości, do której trafia po odtańczeniu magicznego tańca czasu, jest znacznie inna od tej, którą znał. Tutaj bowiem Paiutowie spotykają się z chciwymi demonami o białej skórze, przybyłymi zza wielkiej wody…
W 2006 r. Baranko wziął także udział w pracach nad albumem typu oneshot, zatytułowanym „Astéroïde Hurlant” („Wrzeszcząca Asteroida”). Tytuł stanowi oczywiście nawiązanie do wspomnianego już sztandarowego magazynu komiksowego z wydawnictwa Les Humanoïdes Associés, „Métal hurlant” (dosł. „Wrzeszczący metal”). Album powstał przy okazji reaktywacji tego właśnie periodyku, po niemal trzydziestu latach nieobecności na rynku wydawniczym. Jest to zbiór krótkich komiksowych opowiadań science fiction, narysowanych przez różnych, głównie młodych i mało znanych twórców z wielu krajów – jednakże głównie z Europy – do scenariuszy Alejandro Jodorowsky’ego, którego chyba nie trzeba przedstawiać. Na liście rysowników pojawiają się nazwiska takie jak Riou, Vigouroux, William III, Alixe, Højgaard, Opena, Medellin, Granov, Ladronn, Meglia, Ciruelo i oczywiście Baranko.
Kolejną, ponownie stricte autorską pozycją w dorobku Baranki jest kozacka opowieść „Maksym Osa”. U nas album ten został wydany w 2009 r. przez wydawnictwo Timof i cisi wspólnicy, zaledwie rok po ukazaniu się pierwotnego, francuskiego wydania. Maksym Osa to inteligentny i oczywiście zadziorny Kozak z siedemnastowiecznego Dzikiego Pola – terenu stanowiącego w tamtym czasie ziemię niczyją na południu Ukrainy (choć faktycznie ten obszar był częścią państwa polskiego). Na Dzikich Polach Kozacy założyli małą „zbójecką republikę” i zapuszczali się z wyprawami łupieżczymi do tureckich portów. Rząd polski tolerował tego typu działania, ponieważ osłabiały one wrogą wówczas Turcję. Po powrocie z jednej z takich wypraw Osa zostaje wplątany w zawiłą intrygę. Z zaskoczeniem odkrywa, że wszyscy byli pewni, iż on sam już nie żyje (i nawet istnieje grób, w którym podobno spoczywa jego ciało)! Z wciąż świeżą raną głowy, a przez to nie do końca pewny, co jest jawą, a co snem, Osa stwierdza, że nawet jego własna żona nie poznaje go ani nie chce z nim rozmawiać… Wkrótce potem musi się samotnie zmierzyć z wieloma niepokojącymi pytaniami: Czy wilkołaki istnieją naprawdę? Gdzie jest zaginiony skarb? Jednak przede wszystkim musi dowiedzieć się, kto lub co kryje się w jego grobie.
Ostatnia, znacznie już nowsza seria, której Barnako jest zarówno scenarzystą, jak i rysownikiem, to „Les Princesses Égyptiennes” (“Egipskie Księżniczki”). Powstała ona w latach 2010-2011. W skład serii wchodzą aktualnie dwa albumy. Pierwszy z nich został u nas wydany we wrześniu 2013 r. (ponownie przez wydawnictwo Timof i cisi wspólnicy). Akcja rozgrywa się w Egipcie, w czasach dwudziestej dynastii. Podczas gdy panowanie Ramzesa III zbliża się ku końcowi, niektóre osoby w pałacu chcą ten koniec znacznie przyśpieszyć i zrobić miejsce dla dziedzica tronu, który zasiądzie tam z ich wyboru. Tytułowe księżniczki to Kiki-Nefer i Titi-Nefer, córki odchodzącego właśnie w cień Wielkiego Faraona, które muszą stawić czoło pałacowym intrygom, pozostać przy życiu i w końcu postarać się przejąć władzę. Jak to u Baranki, we wszystkich wydarzeniach mają swój doniosły udział siły nadprzyrodzone, a w szczególności niespokojne duchy zmarłych.
Przedstawione powyżej zarysy fabuł autorskich serii Baranki jednoznacznie wskazują na ulubione tematy tego artysty. Niewątpliwie należy do nich kreowanie autorskich, alternatywnych wizji pradawnych społeczeństw, eksplorowanie towarzyszących tym ludom wierzeń, praktyk magicznych i zagadnień związanych z metafizyką czy ezoteryką. Z kolei styl graficzny tworzonych przez niego opowieści zmienia się dosyć elastycznie, zależnie od tematyki, i tym samym trudno go jednoznacznie zaklasyfikować. A jednak prace Baranki są w gruncie rzeczy dosyć charakterystyczne. Przede wszystkim, przez wiele lat autor chyba najlepiej czuł się, tworząc opowieści w czerni i bieli. Taką techniką były tworzone opowieści o Maksymie Osie, Skaggym Zatraconym czy Pitifosie. ale także i najmłodsza seria, rozgrywająca się w Egipcie. Dopiero późniejsze prace, te tworzone już dla „Les Humanoides”, zaczęły być publikowane w kolorze, nawet jeśli początkowo powstały tylko w czerni i bieli (np. „Taniec czasu”). Kolejną charakterystyczną cechą stylu wypracowanego przez Barankę są karykaturalne, łatwo rozpoznawane postacie, z niezwykle ekspresyjnymi twarzami, a nawet często –myślę, że nie będzie to zbyt dosadne określenie – gębami.
W mojej ocenie Baranko ma przed sobą wiele lat twórczej pracy, a spod jego ręki ma szanse wyjść jeszcze co najmniej kilka nieszablonowych i interesujących (zarówno pod względem fabularnym, jak i graficznym) serii komiksowych. Jeśli więc tylko artysta nie znudzi się arkanami tego gatunku, to w nadchodzących latach z chęcią będę się zapoznawał z jego nowym dorobkiem i śledził ewolucję jego stylu graficznego. Nawet gdyby tak się nie stało, to myślę, że to, co Baranko stworzył do tej pory, i tak gwarantuje mu już znaczące miejsce w historii europejskiego komiksu. Jeśli natomiast chodzi o rynek amerykański, mam wrażenie, że epizodyczna obecność tego artysty utonęła niestety w morzu innych nazwisk i pozostała niedoceniona…
Tomek „aegirr” Brzozowski
Źródła:
http://www.komiks.gildia.pl/tworcy/igor_baranko
http://www.dwutygodnik.com/artykul/3642-igor-baranko-maksym-osa.html
http://www.bedetheque.com/auteur-6292-BD-Baranko-Igor.html
http://www.komiks.gildia.pl/komiksy/maksym-osa/1